Resident Evil VII lekiem na zło?

Resident Evil VII

Czy będzie to powrót do korzeni serii? Czy Resident Evil znów przestraszy odbiorców? Tego typu zapytania można było usłyszeć zarówno po zapowiedzi, jak i prezentacji pierwszego trailera Resident Evil VII: Biohazard na targach E3 w Los Angeles. Czy siódma część gry faktycznie będzie lekiem na całe zło jakie wyrządzone zostało tej znanej marce wiele lat temu?

Choć Capcom od dawna stara się z niej zrobić strzelaninę, tytuł w świadomości dojrzałego odbiorcy zawsze będzie kojarzył się z survival horrorem. Od pewnego czasu można było natknąć się na nieoficjalne informacje dotyczące siódmej części serii, zaś na tegorocznej imprezie w Kalifornii twórcy oficjalnie zapowiedzieli kolejną odsłonę gry z podtytułem Biohazard. Programiści z Capcom w końcu wylali na własne głowy kubeł zimnej wody, postanawiając wyjątkowo klarownie ukazać znaczenie słów „Resident Evil”. Najlepsze jednak jest to, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na poprawnie obraną drogę japońskiego developera i powrót serii do korzeni sięgających 1996 roku.

„To jest survival horror!”

Takim właśnie stwierdzeniem określił najnowszą propozycję studia reżyser Koushi Nakanishi w rozmowie z serwisem Eurogamer. Po pierwszej prezentacji trailera i pokazaniu światu wersji demonstracyjnej gry można odnieść wrażenie, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Choć samo demo nie jest nawet częścią rozgrywki właściwej, obudziło nadzieję w sercach zarówno fanów opisywanej marki, jak i straszenia sensu stricte. Horror ma już za sobą pierwszy rekord, gdyż wersję demo pobrano ponad 2 miliony razy (tylko sami abonenci PlayStation Plus), co nie zdarzyło się nigdy wcześniej na PlayStation 4. Tym podobne detale nakreślają głód graczy i ich wiarę w pomyślność najnowszej propozycji Capcom.

Teaser i wspomniane wyżej demo dobitnie dają do zrozumienia, że siódma część kanonicznej serii będzie znacząco różnić się od trzech poprzednich odsłon. Ujęto w niej całkiem inną atmosferę, przytłaczający momentami klimat oraz nie zaimplementowano elementów ciągłego strzelania. Odmienne odczucia zapewnić ma wyczuwalna w powietrzu niepewność i doskonale znane założenia Resident Evil, których twórcy nie zamierzają odrzucać. Choć wielu fanów na konferencji Sony w Los Angeles miało nieco… skwaszoną minę, spodziewając się nadprzyrodzonej, okultystycznej wręcz opowieści o duchach, reżyser zapewnia o przywiązaniu do marki i tajemniczych atrakcjach, które zostaną ujawnione z czasem.

„To nie festiwal broni”

Ponoć odpowiedzialnym za scenariusz będzie Richard Pearsey – autor skryptu do Spec Ops: The Line czy dwóch tytułów z serii F.E.A.R.. Gdyby te informacje się potwierdziły, opisywany rozdział byłby pierwszą częścią z innym niż japoński scenariuszem, co może być czymś więcej niż tylko ciekawostką samą w sobie. Choć nic konkretnego nie wiadomo jeszcze o głównym bohaterze gry, pierwsze doniesienia wskazują na zwykłego śmiertelnika bez wyjątkowych umiejętności czy ukrywanych w kieszeni płaszcza nadprzyrodzonych mocy. Czyżby pojawił się całkiem nowy protagonista, nie związany z jednostką S.T.A.R.S.? Trudno na tę chwilę wyczuć. Wszystko wskazuje również na akcję ukazaną z oczu kierowanej postaci (FPP).

Okazuje się, że oprócz nowego bohatera, zmieni się również osadzenie samej przygody, bowiem klaustrofobiczne i ciemne pomieszczenia mają w założeniach prawdziwie wystraszyć graczy. Fani ciągłego strzelania w kierunku nadchodzącego truchła nie będą entuzjastami tej części – im twórcy zalecają zabawę z drużynową strzelaniną Umbrella Corps. Nowy RE nie będzie też tylko opowieścią z duchami w roli głównej. Developer potwierdził, że w grze nie pojawią się, wcześniej krytykowane przez fanów, momenty Quick Time Events.

„Czy to Resident Evil z krwi i kości?”

Wydaje się, że wreszcie Capcom posłuchało zagorzałych fanów serii i w zaciszu studia developerskiego tworzy w pełni zadowalający produkt. Twórcy widząc sporą popularność wydanej wersji demonstracyjnej, prawdopodobnie szykują już kolejne demo. Czyżby na wrześniowych targach Tokyo Game Show planowano pokazać pierwszy materiał z rozgrywki a nawet udostępnić fragment grywalnego kodu? Zwykła postać, nastrój, ciemne lokacje, ciągły niepokój, brak plecaka pełnego broni i zapewnienia o przywiązaniu do charakterystycznych detali Resident Evil, zwiastują horror pełną gębą i dają nadzieję na wiarę w markę w przyszłości.

Choć Resident Evil VII: Biohazard nie zadebiutuje w tegorocznym jesiennym okresie wydawniczym, tytuł ukaże się zaraz na początku przyszłego roku (24 stycznia) na PlayStation 4, Xboksa One i PC. Do tego czasu gracze mają sposobność rozkoszować się wydanymi już remasterami Resident Evil 5 i 6, a już 30 sierpnia będziesz mógł ponownie wraz z Leonem uratować córkę prezydenta Stanów Zjednoczonych w Resident Evil 4. To doskonała okazja na solidne wystrzelanie się, aby w styczniu po kilkunastu latach znów zacząć odczuwać prawdziwy strach. Budzące trwogę zombie zaczynają wreszcie się budzić, Capcom wyciąga stosowne wnioski, a w serca fanów całymi wiadrami wlewana jest wiara w pełen (ale niekoniecznie komercyjny…) sukces rzeczonej produkcji. Teraz wystarczy „tylko” postawić kropkę nad i.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*