Bardzo doceniłem ubiegłoroczną produkcję Obsidian, Tyranny – izometrycznego cRPG-a, w którym wcielasz się w Sędziego Dredda pracującego dla złego imperium. Zaoferowało mi oryginalny świat z interesującą mitologią, ciekawym protagonistą, politycznym zacięciem i światem fantasy w tym bardziej Tormentowskim stylu. Największą bolączką gry był niesamowicie rozczarowujący ostatni akt: twórcy najpierw dali Ci do ręki niesamowite narzędzie, po czym nie pozwolili porządnie się nim pobawić, kończąc grę pozbawionym zębów cliffhangerem. Opadły mi po skończeniu Tyranny ręce. Po czasie stwierdzam, że dałem się nieco ponieść zachwytowi nad pierwszymi dwiema trzecimi tytułu, bo za ten rozczarowujący finał należały się o wiele sroższe baty.
Pomyślałem jednak, że prędzej czy później musi ukazać się jakiś dodatek. Tyranny nie tylko go potrzebuje, by się wreszcie po prostu skończyć, ale i na niego zasługuje, bo to udana i oryginalna produkcja. Wpierw mieliśmy czerwcowe Tales from the Tiers, ale było to ewidentnym preludium do pełnoprawnego rozszerzenia. Dodatek w końcu się ukazał, ale bynajmniej gry nie kończy, bowiem Bękarcia Rana to jedynie poboczna opowieść, za którą najlepiej zabrać się w akcie drugim. Próbowałem podejścia w trzecim, ale dodatek traci wtedy całkowicie sens, bo Obsidian nie dostosował treści do Twoich potencjalnych wyborów w toku gry, zostawiając aluzje do postaci, które mogą już dawno nie żyć i warunków, które najpewniej już się zmieniły.
Największą przyjemność w Tyranny dawała możliwość wcielenia się w natrętnego urzędasa, który – cytując film p.t. Wzgórze złamanych serc – „nawet dyma w regulaminowym tempie”. Pomysł ten dał grze swoje najlepsze momenty. W odpowiednich okolicznościach, jesteś w stanie nawet uzasadnić swoją zdradę jako coś, co nakazała Ci litera prawa i uzyskać aprobatę samej personifikacji praw Kyros. W takim wypadku, umieszczenie akcji w Bękarciej Ranie, ukrytej osadzie tuż pod nosem oprawcy, która sama w sobie stanowi lukę prawną, powinno być idealnym pretekstem do kontynuowania tej drogi. A nie do końca tak jest.
Krótka przygoda na koniec wakacji
Pierwszym problemem jest pozbawiony emocji konflikt rozgrywający się w tytułowej lokacji. Gra pozwala na całkiem sporo potencjalnych jego zakończeń – możesz nawet po prostu wyrżnąć wszystkich, wedle danego Ci przez Kyros prawa – i nieco większą elastyczność w dążeniu do nich względem podstawowej odsłony gry. Podziemia pod osadą zawierają także sporo ciekawego, dwuznacznego tła fabularnego i historii Teratusa, stanowiąc zdecydowanie najlepszą i najlepiej napisaną część dodatku. Wątki Bezsennych czy potęgi ofiar z krwi zasługują na więcej, niźli tylko liźnięcie w krótkim wątku. Niestety, brakuje wszystkim wydarzeniom wagi…
Trzęsikostur i Jaspos, dwóch hersztów walczących o wpływy w Bękarciej Ranie, to po prostu para żądnych krwi dupków, którzy dość nieumiejętnie próbują manipulować Stanowicielem; trudno powiedzieć, żeby decyzja o zagraniu na nosie obojgu była jednak czymś trudnym. Twoje decyzje i odkrycia, mimo specyficznego charakteru Bękarciej Rany, tak naprawdę nie odbijają się w żaden sposób echem na Terasach. Można mówić wiele o Tyranny i często arbitralnym braku elastyczności – na co cierpiała zwłaszcza ścieżka podległa Głosom Nerata – ale skala Twoich czynów i zadań tworzyła wrażenie, jakbyś faktycznie wpływał na ten wirtualny świat. Tutaj, od samego początku odczuwasz, że grasz w wydany niespełna rok po premierze dodatek, który tak naprawdę można by odpalić jako osobną kampanię z udziałem innych postaci.
Drugim jest to, że może jedna trzecia tego DLC opiera się na rozmowach, knuciu i poznawaniu bogatej historii świata. Reszta to głównie walka i proste zagadki z użyciem kolorowych ogniokluczy. Nie zrozum mnie źle, podobała mi się nawet walka w Tyranny i wracam do niej chętniej niż do fantazyjnego systemu Pillars of Eternity, ale to w ogóle nie jest esencja tej produkcji; szczególnie, że stojące przed Tobą wyzwania są mało wymagające i po prostu znajome. Eksploracja Starych Murów pod Raną jest męcząca, bo design poziomów jest o wiele słabszy niż w oryginale. Tamte zagadki z użyciem ogniokluczy były przyjemną odskocznią od klasycznej, cRPG-owej bieganiny, tutaj zaś po prostu męczą. Może gdyby proporcje walki i knucia były lepiej rozłożone, przeszkadzałoby mi to znacznie mniej, ale z około czterech godzin, jakie spędzisz w Bękarciej Ranie, ze trzy zejdą Ci na nieciekawych starciach i szukaniu przejść.
Oprócz historii podziemnej osady, DLC przynosi też trzy zadania dedykowane Twoim kompanom: Zwrotce, Barikowi i Lantry’emu. To bardzo mieszana paczka. Wątek Zwrotki przynosi jej trochę mile widzianego, choć nagłego i niespodziewanego rozwoju – quest jednak jest głównie pretekstem, by zagwarantować sobie metodę na uzyskanie konkretnego zakończenia niezależnie od obranej ścieżki. Zamknięty w pancernej puszce Barik może się z niej w końcu wydostać. Daje to okazję do pośmiania się z tego nadętego olbrzyma, ale sam wątek rozczarowuje. Zdawać by się mogło, że okoliczności, w jakich odbywa się uwolnienie Barika z pancerza i tegoż implikacje powinny mieć większy wpływ na tę postać. Oboje dostają też kompletnie bezsensowne, źle napisane i wyjęte znikąd sceny miłosne. Najciekawiej wypada wątek, który przypadł Lantry’emu – stary mędrzec musi zmierzyć się z dawną miłością oraz naturą jego profesji, co daje pretekst do rozważań filozoficznych na temat konsekwencji wojny i tego, co czeka podbitą stronę konfliktu. Tym bardziej podkreślają, jak więcej by się tego typu zagadnień przydało w tym DLC.
Nie potrafię polecić tego dodatku – to po prostu nie jest rozszerzenie, jakiego potrzebowało Tyranny. Byłoby czymś zrozumiałym, gdyby ukazało się w kilka tygodni po premierze, ale po prawie roku, gdy gra dalej nie jest gotowa odpowiedzieć na znaki zapytania postawione w swoim rozczarowującym finale, DLC to wygląda kuriozalnie. Nowi nabywcy powinni poczekać, aż Bastard’s Wound stanieje lub ukaże się reedycja gry ze wszystkimi dodatkami. Ci, którzy już Tyranny skończyli i nie mają zapisu z aktu drugiego dostaną zaś cztery godziny rozgrywki więcej, która zignoruje wszystko, co dokonali przez poprzednich, ja wiem, trzydzieści.
Szczerze? Jeśli następne dodatki do Tyranny mają wyglądać w ten sposób, to niech już Obsidian zwyczajnie zrobi sequel.
Bastard’s Wound oferuje kilka dobrych historii z arcyciekawego świata Teratusa.
Dodatek jest ubogi w zawartość, krótki, za drogi i nie wart ani osobnej uwagi, ani 15 EUR.