Polskie studio Artifex Mundi wydało 8 kwietnia na Xboksa One grę Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek znaną wcześniej posiadaczom komputerów stacjonarnych. Jak zatem prezentuje się tajemnicze śledztwo w pozornie cichym miasteczku, tym razem na konsoli Microsoftu?
Jestem policjantem z kilkuletnim stażem. Niedawno awansowałem na stopień detektywa. Aktualnie wracam z pierwszego z wielu szkoleń i kursów, jakie czekają mnie w tym zawodzie. Choć na tę chwilę jestem żółtodziobem, jak sięgam pamięcią starałem się podpatrywać prawdziwych śledczych wyjadaczy. Główny dowodzący od razu wrzucił nas jednak na głęboką wodę. Sprawa nosiła miano tej z górnej półki, z dopiskiem „dedykowana najlepszym” a dotyczyła tajemniczego zniknięcia nastolatki w malowniczo położonym miasteczku Maple Creek. Ta amerykańska mieścina z pozoru wydawała się cichym, spokojnym miejscem do życia, a nie miejscem, w którym popełniono przestępstwo…
Enigmatis – dowody i poszlaki
Dodatkowym utrudnieniem w sprawie były tymczasowe zaniki pamięci prowadzącej śledztwo pani detektyw. Po przybyciu do miasteczka okazało się, że przez domy i zagrody mieszkańców przeszedł nadnaturlanie wielki huragan, a na zniszczonych ulicach nie było nam dane spotkać żywej duszy. Gdzie teraz jest zaginiona nastolatka? Kto i dlaczego ją porwał? Czy ta sprawa może być powiązana z wydarzeniami jakie rozegrały się w tej miejscowości kilkanaście lat wcześniej?
Całe śledztwo przedstawione było w wirtualnej postaci, a do żółtodziobów należało nie tylko rozwiązanie tej najważniejszej z zagadek ale także żmudne zbieranie dowodów, łączenie znalezionych przedmiotów oraz ekspresowe kojarzenie faktów, jakim powinien cechować się dobry detektyw. Całe szkolenie można było przyrównać do wirtualnej przygodówki z gatunku hidden object z elementami point & click. Z kolei prowadzący dochodzenie musiał wykazać się sprawnym okiem, ponadprzeciętnym sprytem i umiejętnym korzystaniem z zasobów szarych komórek. Już na wstępie trzeba było zmierzyć się nie tylko z walką z czasem (wszak gdzieś tam była zaginiona dziewczyna), ale również sprostać dość trudnej zagadce logicznej. Trzeba było bowiem ułożyć motywy z obrazków korzystając z cyfr umieszczonych obok rzędów i kolumn. Przyznaję – było ciężko ale udało mi się dotrzeć do ukrytych dowodów. Warto także wspomnieć, że młodzi detektywi mogli w każdej chwili nacisnąć dedykowany rozwiązaniu przycisk, aby skorzystać z podpowiedzi. Ale przecież nie o to w śledztwie chodzi, czyż nie?
Enigmatis – duchy Maple Creek
Im dalej w las, tym sprawa nabierała prawdziwych rumieńców, a kolejne odwiedzane domostwa, szopy, pokoje, chaty czy też pobliski kościół rzucały więcej światła na tę sprawę. Okazało się, że jest ona znacznie bardziej skomplikowana; udało się nakreślić rys podejrzanego, a wydarzenia należało powiązać z dawnym śledztwem. Poza szukaniem przydatnych przedmiotów i torowaniem sobie drogi do kolejnych tajemniczych miejsc, pani detektyw musiała zmierzyć się z różnego rodzaju puzzlami oraz umiejętnością kojarzenia poszlak. Oczywiście nie mogło obejść się bez pokreślonej flamastrem ściany pełnej przypinek, papierowych wskazówek i odnalezionych zdjęć. Wówczas należało już tylko przyjrzeć się dokładnie dowodom, przypomnieć sobie ważne zdarzenia i wszystko niczym perfekcyjnie dopasowane klocki połączyć ze sobą. Składnie, solidnie, bezbłędnie. A co jeśli w sprawę wplątane zostaną nadludzkie siły? Czy znalezione dłuto, wiaderko, latarka lub wytrychy pomogą w uratowaniu biednej nastolatki?
Enigmatis – wyczerpujące dochodzenie
Rozwiązując kryminalną zagadkę „na sucho” na uwagę z pewnością zasługiwały pieczołowicie wykonane lokacje i niezwykle kolorowa grafika, utrzymana w żywej tonacji barw. Szukane przedmioty, zadziwiające szczegółowością lokacje i ręcznie malowane tła robiły wielkie wrażenie, potęgując dodatkowo klimat skrywanego sekretu. W trakcie sprawy cały czas przygrywała wpadająca w ucho muzyka, zmieniająca się wraz z wydarzeniami i sprawnie intensyfikująca się z pozostałością. Śledztwo prowadzone było bardzo płynnie, system sterowania nie zawodził, a ekrany wczytywania pojawiały się jedynie przez kilka sekund. Takie szkolenie to ja rozumiem!
Choć dochodzenie z nastolatką w tle było pełne kolejnych wątków nie pozwalających oderwać się od śledztwa, miałem nadzieję na więcej fabularnych twistów. Wytrwały detektyw musi radzić sobie z częstym powrotem w te same miejsca, aby jeszcze dokładniej zbadać sprawę, a to nie każdemu może to przypaść do gustu. No cóż, ale to też praca nie dla każdego!
Enigmatis – sekret Maple Creek
Przyznam szczerze, że taki typ szkoleń bardzo przypadł mi do gustu. Początkujący detektyw w grze studia Artifex Mundi – Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek może sprawdzić swoją spostrzegawczość, kojarzenie przedmiotów, odnaleźć się w logicznych zadaniach czy ostatecznie dowiedzieć się co stało się z ofiarą porwania. Przyda się także dobra pamięć, gdyż w późniejszym czasie znaleziony przedmiot czy wskazówka może dotyczyć lokacji odwiedzanej na samym początku śledztwa. Przy tej sprawie spędziłem ok. 6-7 godzin i dałbym wiele, aby następne kursy były równie udane. Z drugiej strony mam wielką nadzieję, że gdy w rzeczywistości trafi mi się tak zagmatwana i pełna dowodów do znalezienia sprawa, poradzę sobie równie dobrze, a emocje będą przynajmniej porównywalne. Przyszli detektywi z pewnością powinni zainteresować się dochodzeniem w Maple Creek – to solidne i z dbałością o szczegóły przygotowane śledztwo, a tajemnica zaginionej nastolatki wciąga jak chodzenie po bagnach.
Zagadki i łamigłówki, gęsta atmosfera oraz piękna grafika stanowią o sile recenzowanej pozycji.
Nazbyt częste powracanie do poprzednich lokacji nie przypadnie jednak nikomu do gustu.