W Creature in the Well wcielasz się w rycerza odzianego w łopoczącą na wietrze pelerynie. Suknia na nim nie blakuje, wiatr przez dziury przelatuje. Przybywasz do wioski Mirage, która terroryzowana jest przez tytułowego Stwora. Ów Stwór grasuje w pobliskiej świątyni, przez co wieś odcięta jest od świata. Zadanie to nadaje się idealnie dla błędnego rycerza.
Wszystko to prawda – tyle, że w post-apokalipsie
Fakt, że w gruncie rzeczy jesteś nie tyle rycerzem, co robotem naprawczym, czy też „Inżynierem” nic tu nie zmienia: Creature in the Well to bajka. Po prostu zamiast magicznego lasu jest pustynia, w której szaleje wieczny wiatr. Narzucona na Twoją postać szmata ma przypominać właśnie herosa w zbroi, który idzie ubić potworzysko.
„Świątynia” jest w gruncie rzeczy ogromnym kompleksem przemysłowo-energetycznym. Stwór ze studni przemyka pomiędzy jej kondygnacjami, mamrocząc w Twoim kierunku dziecinne obelgi, nieudolnie kusząc Cię, żebyś przestał naprawiać kolosa. Opisy naprawianych maszyn sięgają do przybornika fantasy: budzą się one ze snu, gotowe są służyć powracającemu mistrzowi. Nawet nieliczni mieszkańcy wioski to antropomorficzne zwierzaki, jakby nad Mirage wisiała klątwa.
Post-apokalipsa świetnie nadaje się do historii typowo baśniowych. Wie o tym m.in. Yoko Taro, który bajkami zalał świat obu części NieRa. W depresyjnych światach, nawet promień nadziei robi różnicę; w miejscu otoczonym nędzą i beznadzieją, szczęśliwe zakończenia i odrobina magii unikają dziecinności. Dzięki temu oraz trójwymiarowej oprawie, która naprawdę dobrze udaje klasyczny komiks, Children of the Well ma klimat „baśni science-fiction” pokroju Johna Cartera. Daje to grze wyjątkową atmosferę – i to zanim jeszcze dojdziesz do tego, jak się w nią gra.
Creature in the Pinball
Creature in the Well autorstwa Flight School Studio to w najprostszym rozumieniu dungeon crawler. Jako „rycerz”, wchodzisz w bebechy (fabrycznej) świątyni, żeby zrestartować system i przywrócić funkcjonalność kompleksu. Twoje miecze/kije/ostrza/lance nie służą jednak do bicia nikogo po pysku. Otóż odbijasz nimi piłeczkę. No, kulkę energii, która napędza energią (prądem) mechanizmy elektrowni – czy raczej zderzaki, od których kulka odbija się z satysfakcjonującym dźwiękiem. Jak we flipperze. Lewym przyciskiem myszy „zbierasz” i ładujesz kulki, prawym zaś wysyłasz je w podróż. Czasem znajdujesz specjalne bronie: jedna przyciąga kulki, inna pozwala zwolnić czas przed uderzeniem. Creature in the Well nie jest tyle RPG-ową grą akcji, co po prostu bardziej zręcznościową grą logiczną opartą na fizyce. Może bliżej Peggle – tylko bez takiej losowości.
Jest to ciekawy, a mocno niewykorzystany w grach pomysł. Mieliśmy próby uczynienia z „flippera” podstawy rozgrywki. Choćby Adventure Pinball: Forgotten Island, gdzie spróbowano rozwinąć klasyczną formułę „misji” towarzyszącym pinballowi na wręcz absurdalną skalę. Wyszło to średnio, jak zresztą wiele innych podejść: flippery to po prostu lepsze bestie na żywo, więc po co grać w ich cyfrowe wersje. Creature in the Well mądrze unika kalkowania pinballi 1 do 1 i bierze z nich tylko składowe: kulki, „bumpery”, ogólny chaos.
Wzorem kultowego Braid, każdy z etapów gry proponuje inny temat, czy „haczyk”, wokół którego odbijać będzie się piłeczka. Creature in the Well dość szybko angażuje coraz to ambitniejsze warianty na temat podstawowego gameplayu. Jedynie dwa pierwsze „lochy” jakoś więcej czasu spędzają na czystych zabawach fizyką i planowaniu trasy piłeczki. W pewnym momencie więc robi się z tego trochę bardziej chaotyczna, zręcznościowa zabawa, niż typowo logiczna gra. W ten sposób, Creature in the Well pozostaje w gruncie rzeczy wierne ogólnym wrażeniom z flipperów. Niektórzy będą musieli się pewnie przyzwyczaić do specyficznego tempa zabawy, ale moim zdaniem wypada to na korzyść tytułu. Twórcy komplikują zagadki bez poszerzania sterowania i pozostają one dość sprawiedliwe. No, prawie.
Omal nie pokłóciłem się z Creature in the Well
Przez całą grę napotkałem tylko jedną zagadkę – no, ich serię – którą uznałbym za źle zaprojektowaną. Jest to jeden z pojedynków ze Stworem: jego haczyk zawiera się w dwóch kolumnach na arenie, które wybuchają w pierścieniu po trafieniu piłeczką. Czasem przeszkadza w nich sam Stwór, strzelając w owe ustrojstwa. Pomysł niezły, wykonanie: okropne, bowiem za dużo tutaj losowości. Piłek jest za dużo i odbijają się, jak chcą. Ty nie masz też prawie żadnych szans, żeby uniknąć wybuchu; unik masz praktycznie na pokaz, bo jego zasięg jest żałosny. To jedna zagadka w morzu, ale została ze mną, bo jest naprawdę fatalna i prawie zepsułem przy niej myszkę. Creature in the Well balansuje na granicy złośliwości i robi to w sposób godny podziwu – poza tą konkretną sekwencją, gdy prostuje oba środkowe palce.
Również przy tej okazji przekonałem się o upierdliwości porażek. Jeśli „skusisz”, nie ponosisz praktycznych konsekwencji – Stwór łapie Twoje metalowe ciałko i wyrzuca je w wiosce. Musisz uleczyć się w pobliskim wodopoju i zapierniczać z powrotem do miejsca, w którym nawaliłeś. Jest to mozolny, męczący proces i przy okazji bezsensowna decyzja gameplayowa: pokoje się nie resetują, Ty nic nie tracisz, po prostu musisz durnie biegać. To jeden z tych pomysłów, które można wytłumaczyć albo sadyzmem, albo brakiem testerów.
Creature in the Well to solidna propozycja dla fanów zagadek logicznych i zręcznościowych. Odnoszę wrażenie, że takie relatywnie przystępne tytuły – czyli nie tylko dla inżynierów kierunków ścisłych, jak Exapunks, czy dla członków Mensy, jak Baba Is You – zdarzają się ostatnimi czasy nieco rzadziej. Gra Flight School Studio gwarantuje pięć, może sześć godzin (jeśli, jak ja, gdzieś utkniesz) klimatycznej i oryginalnej zabawy. Może nie zapamiętasz jej do końca życia, ale mnie niewątpliwie ujęła i wciągnęła bajkową atmosferą i ciekawą rozgrywką.
Ale za ten jeden etap wylałbym projektantowi piwo.
Grę otrzymaliśmy dzięki uprzejmości sklepu GOG.com
Creature in the Well jest urokliwą, naprawdę śliczną i bardzo solidną propozycją zręcznościowo-logiczną: idealna na jesienny weekend.
Poziom niektórych zagadek jest nierówny – część z nich aż zbyt dobrze imituje chaos flipperów.