Zamek Widmo, to czwarta już część serii Droga Szamana autorstwa Wasilija Machanienki. Swoją przygodę z uniwersum kreowanym przez Rosjanina rozpocząłem kilka miesięcy temu i za każdym razem z dużą ciekawością wyczekiwałem na jej kolejne rozdziały. Nie inaczej było z Zamkiem Widmo. Tym bardziej, że w poprzednim tomie Machanienko wypełnił fabułę bardzo wartką i dynamiczną akcją zapowiadającą równie udany ciąg dalszy. Pozostawił też niedosyt związany z co najmniej kilkoma, interesującymi, rozpoczętymi wątkami.
Długa i kręta jest droga Szamana
Szaman Machan z Etapu 1 i ten z Etapu 4 to dwie zupełnie inne osoby, które łączy w zasadzie tylko imię. Główny bohater trafił do wirtualnego świata Barliony aby odsiedzieć wyrok za cyber-przestępstwo. Potrafił jednak odnaleźć się w nim niemalże idealnie i nie tylko walczyć o przetrwanie, ale chwycić los w swoje ręce i skutecznie nim pokierować. Lideruje jednemu z najpotężniejszych klanów, przyjmuje i realizuje questy niedostępne dla zwykłych graczy, dynamicznie rozwija swoją postać. Stopniowo też zdaje się być coraz bardziej świadomy znaczącej roli jaką odgrywa w tym niesamowicie ciekawym uniwersum.
Dostrzegają to też wszyscy, mający okazję stanąć na jego drodze. Zarówno prawdziwi uczestnicy rozgrywki, jak i Ci kontrolowani przez sztuczną inteligencję. Nawet sam Imperator, tajemnicza osobowość rządząca Barlioną, w coraz większym stopniu zdaje się zauważać dynamicznie idącego przez wirtualne życie Szamana. Zleca mu więc oswobodzenie Altamedy, znanej jako „zamek widmo”, opanowanej przez watahę wampirów. W nagrodę Machan ma zostać właścicielem wspomnianego zamku. Zadanie pozornie proste, zwłaszcza dla silnego i licznego klanu. Okazuje się jednak, że pozory mogą mylić.
Wasilij Machanienko z powodzeniem wykorzystuje niemal 300 stron kolejnego tomu, aby w swoim stylu, zwodniczo i intensywnie poprowadzić chyba najbardziej skomplikowaną i rozbudowaną fabułę z dotychczasowych.
W Barlionie nie ma czasu na nudę
W Zamku Widmo nasz główny bohater nadal podąża drogą, która nie ma jeszcze klarownego celu. Pozostają tylko domysły. I to zarówno po stronie głównego bohatera jaki i czytelników.
Muszę przyznać, że akurat ta odsłona serii sprawiła mi pod tym kątem najwięcej problemów. To fakt, iż na rynku wydawniczym jest już dostępna kolejna część, w planach natomiast dalsze wydania i wiele w nich może się jeszcze wyjaśnić, jednak po lekturze części 4 nadal pozostaje całkiem sporo niewiadomych.
Autor zdążył już mnie przyzwyczaić do barwnego i rozbudowanego nazewnictwa nawiązującego do gatunku RPG oraz do żonglerki pokaźną ilością pobocznych postaci uwikłanych w systematycznie zwiększane zagęszczenie dodatkowych wątków. W Zamku Widmo przeszedł on jednak, przynajmniej według mnie, samego siebie. Po raz pierwszy zmuszony byłem parokrotnie cofać się o kilka kartek, aby utrzymać się w nurcie historii kreowanej przez autora.
Dodatkowo nie zawsze w momencie wprowadzania nowych wątków łatwo przychodziło mi wyłapywanie ich sensownego zakotwiczenia w fabule. Jak na przykład ten związany z pewną miłosną relacją w klanie Szamana.
Nie chcąc spoilerować napiszę, że moim zdaniem Zamek Widmo nie straciłby wiele, gdyby akurat tego wątku w nim nie było. Miałem wrażenie, że jego bytność na kartach tej konkretnej części jest niejako wymuszona. Do tego poprowadzona w sposób oczywisty i przewidywalny.
Ulubiony bohater Machanienki
Innym elementem na który chcę zwrócić uwagę jest dosyć specyficzna relacja łącząca autora i głównego bohatera. Co mam na myśli? Otóż Dmitrij Machan musi mierzyć się z dosyć solidną ilością coraz to bardziej wymyślnych przeszkód stawianych mu przez swojego stwórcę, jednak za każdym razem, bez wyjątku, wychodzi z nich obronną ręką. Nie jest to na szczęście jakoś mocno oczywiste i jeżeli o mnie chodzi razić zaczęło dopiero przy lekturze recenzowanej części. Wiele bym jednak dał aby w końcu zobaczyć jak i czy Machan potrafiłby poradzić sobie z porażką.
Zdecydowanie bardzo mocną stroną Zamku Widmo, tak jak zresztą wszystkich wcześniejszych etapów jest natomiast niebywała wręcz swoboda twórcza Wasilija Machanienki. Pozwala mu ona na bardzo sugestywne i przepełnione detalami kreowanie świata Barliony, przez co każdy decydujący się na zanurzenie w historię Machana z pewnością skutecznie nasyci swoją czytelniczą wyobraźnię.
Droga Szamana dla każdego fana dobrego fantasy
W każdej serii przychodzi moment zadyszki, a przynajmniej od czasu do czasu taka sytuacja ma miejsce. Zamek Widmo w przypadku Wasilija Machanienki jest według mnie właśnie takim, mam nadzieje chwilowym obniżeniem lotów. Absolutnie jednak nie uważam, że nie jest to książka warta uwagi, zwłaszcza dla tych z Was którzy mają już za sobą lekturę wcześniejszych wydań. Przed nami natomiast Etap numer 5, czyli Szachy Karmadonta. Ja bez dwóch zdań czekam.