Jeżeli na powyższe pytanie odpowiedziałeś twierdząco, jest wielce prawdopodobne, że z sentymentem wspominasz niezwykle popularne na automatach arcade shootery. Siadałeś za sterami latających pojazdów, czy to samolotów, czy statków kosmicznych, a następnie strzelałeś do wszystkiego co się rusza. Setki wrogów, wielcy bossowie oraz superbronie – właśnie te trzy elementy charakteryzowały niemalże każdy tytuł z tej kategorii. Nie inaczej jest z grą Fast Striker, niemieckiego studia NGDEV.
Pierwotnie Fast Striker ukazał się na Neo Geo, konsoli Dreamcast oraz na urządzeniach z systemem iOS. Kilka dni temu trafił jednak na PlayStation 4 oraz PS Vita (w opcji cross buy). Jeśli miałeś do czynienia z pierwowzorem, na przestrzeni lat niewiele się zmieniło. Oprawa nadal bardzo przypomina tę z czasów wspomnianych we wstępie automatów. Przygotuj się zatem na to, że oprócz setek wrogich statków, zaatakują Cię również miliony pikseli.
Oprawa to nie wszystko, Fast Striker broni się klimatem!
Muszę przyznać, że już po przejściu pierwszego poziomu byłem wniebowzięty. Właśnie takich produkcji brakowało mi od dłuższego czasu. Szczególnie na przenośnej konsoli Sony, którą zabieram ze sobą w każdą delegację. Jednak oprawa graficzna bez wątpienia nie jest atutem Fast Striker. Czy zatem produkcja Niemców takowe posiada? Jak najbardziej!
Pierwszym z nich jest bez wątpienia duża dynamika starć. Na ekranie wrogowie nieustannie przypuszczają zmasowane ataki, pojawiają się także niebezpieczne elementy otoczenia. A wszystko pełne jest rozbłysków i setek pocisków, tylko czekających na Twój jeden błąd. Drugi to specyficzny klimat, którzy poczują przede wszystkim miłośnicy gier w stylu retro. Musisz być w ciągłym ruchu, aby unikać wspomnianych pocisków oraz móc ustrzelić jak największą liczbę wrogów.
Fast Striker to nieustająca wymiana ognia
Recenzowany tytuł oferuje w sumie cztery tryby gry, przy czym różnica między nimi skupia się przede wszystkim na poziomach trudności. Im wyższy, tym więcej wrogów, którzy w dodatku są bardziej odporni na Twoje ataki. W zależności od dokonanego wyboru, zasiadasz za sterami innego statku kosmicznego. Różnią się one między sobą nie tylko wyglądem, ale również sposobem prowadzenia ognia.
Każdy pojazd wyposażono w cztery rodzaje ataku. Pierwszy polega na nieustannym wciskaniu przycisku odpowiadającego za atak frontalny. Aby odpalić drugi rodzaj, należy wspomniany przycisk po prostu wdusić i trzymać. Następny w kolejce jest ostrzał tylny, który wielokrotnie uratował mi skórę, a w walkach z niektórymi przeciwnikami jest wręcz koniecznością. Ostatnim jest tarcza, dzięki której wyjdziesz bez szwanku z każdej, nawet największej opresji. W międzyczasie możesz ową tarczę uzupełniać, strącając charakterystyczne statki.
Czego w Fast Striker zabrakło?
Przede wszystkim, większej liczby poziomów. Całość zamyka się w sześciu podstawowych levelach oraz jednym bonusowym, jeśli przejdziesz grę bez kontynuacji. Tym sposobem napisy końcowe da się zobaczyć po niespełna półgodzinnej posiadówce. To zdecydowanie za mało, jak na dzisiejsze standardy.
Twórcy mogli się również pokusić o jakąkolwiek możliwość rozbudowy własnego statku. Bardzo brakuje chociażby znanych z innych produkcji tego typu „bomb”, czyli super mocnych ataków, czyszczących cały ekran ze wszystkich standardowych wrogów i mocno nadszarpujących zdrowie bossów. Nie zaszkodziłoby też zwiększanie mocy działa podstawowego.
Czy warto zatem kupić Fast Striker?
Zdecydowanie tak! To swoisty hołd złożony staroszkolnym produkcjom, które wielu graczy, szczególnie 30+ wspomina z łezką w oku. Młodsze pokolenie może natomiast na obecnej generacji osobiście sprawdzić, w co zagrywali się ich rodzice.