Great Western Trail to marka sama w sobie. Wydana w 2016 gra autorstwa Alexandra Pfistera niemalże z marszu zyskała uznanie w oczach graczy. Stale też utrzymuje bardzo dobre opinie (prawie 40 tyś ocen, średnia 8.2 na BGG).
W 2021 roku tytuł przeszedł kilka modyfikacji i otrzymał nowe życie w postaci drugiej edycji. Ruch ten okazał się być jak najbardziej trafiony, co potwierdzają jeszcze lepsze oceny.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel w moje ręce trafiła wspomniana druga edycja wraz z dodatkiem Kolej na północ. I z miejsca stałem się jednym z jej fanów. Great Western Trail nie jest grą idealną. Ale bez wątpienia oferuje to czego w grach szukam: immersję, regyrwalność, solidną porcję kombinowania, lubiane przeze mnie mechaniki i satysfakcjonującą jakość wydania.
Zostań właścicielem wielkiego przedsiębiorstwa, według swojej strategii
W Great Western Trail wcielamy się w farmerów przemierzających USA wraz ze swoimi stadami bydła, aby je sprzedać w legendarnym mieście Kansas. Zaczynamy z krowami o raczej niskiej wartości, nie posiadając jakichkolwiek nieruchomości oraz ze skromną ilością pracowników.
W trakcie gry dążymy jednak zarówno do stopniowego pozyskiwania coraz to droższych zwierząt, jak i rozbudowywania swojego przedsiębiorstwa. Proces budowania swojej handlowej potęgi jest tutaj raczej powolny, ale niezwykle satysfakcjonujący. Faktycznie czujemy trud tworzenia dobrze prosperującej firmy. Każda, nawet najmniejsza decyzja może mieć wpływ na nasze końcowe być albo nie być.
We wspomnianym Kansas znajduje się potężna stacja kolejowa z której posiadane stada możemy wysyłać do przeróżnych miast. Na rozkładzie mamy takie lokalizacje jak St. Louis, Chicago, czy Nowy York. Kiedy natomiast zdecydujemy się dołączyć do partii dodatek, to zebrane przez nas krowy możemy wysyłać na północne tereny kontynentu do takich miast jak Toronto czy Montreal.
Wszystko dzieje się w niesynchronicznych turach, w których gracze w odpowiednim dla siebie tempie przemieszczają się po mapie korzystając z dostępnych ścieżek. Może zdarzyć się więc tak, że kiedy jedna osoba dotrze do Kansas i zacznie spieniężać posiadane stado, inni będą jeszcze starać się wycisnąć z dostępnych na mapie opcji jak najwięcej możliwości. Wszystkie partie rozgrywane są w cyklach, dzięki czemu w ramach jednej pełnej gry zawitamy do Kansas kilka razy. Ale za każdym razem, dzięki podejmowanym decyzjom, kolejne tury mogą wyglądać zupełnie inaczej.
I jest to jeden z mocniejszych aspektów tego tytułu. Niby wszyscy gramy razem, poruszamy się po tych samych torach, ale jednak każdy może to robić na swój sposób. Alexander Pfister świetnie to wykombinował.
Hoduj krowy, stawiaj budynki, rozbudowuj kolej…
Great Western Trail to mieszanka znanych i lubianych mechanik. Mamy tutaj karty przedstawiające różne gatunki krów (o różnych wartościach punktowych), które to karty zakupujemy z ogólno dostępnego rynku. Tworzymy w ten sposób swoją indywidualną talię. Dzięki niektórym kartom będziemy zdobywać monety, inne pozwolą nam wykonywać wybrane akcje. Jeszcze inne zwiększą na koniec naszą zdobycz punktową. Niewątpliwie deck building jest w Great Western Trail bardzo skutecznie wykorzystywany.
Występuje tu też specyficzny worker placement. Po planszy poruszamy się pionkiem, a miejsce w którym się zatrzymamy definiuje jakie działania możemy wykonać. Pomagają nam w tym pozyskiwani z rynku pracy pracownicy (żetony). Kowboje zwiększają naszą zdolność zakupową jeżeli chodzi o krowy, inżynierowie pozwalają szybciej i alej przemieszczać pociąg. A kolejni architekci otwierają możliwość budowania coraz to lepszych budynków.
Great Western Trail to też masa różnorodnych żetonów. Pozyskujemy je z planszy lub z ogólnej puli, a następnie umiejętnie wykorzystujemy, aby jak najbardziej efektywnie realizować swoją strategię.
Oprócz kart krów gra oferuje także karty celów, których realizacjach przekłada się na uzyskanie dodatkowych punktów na koniec rozgrywki. Jakby tego było mało, to dla lubiących ścigać się po planszy autorzy także przygotowali mały prezent. Każdy uczestnik rozgrywki ma pion przedstawiający lokomotywę i jeżeli uzna to za element swojej taktyki, może starać się zajechać nią jak najdajej, zostawiając przeciwników daleko w tyle.
…zatrudniaj ludzi i zbieraj punkty!
Gdyby tego było mało, gracze posiadają też indywidualne planszetki. Dostępne na nich akcje można rozwijać (tzw. boostować), oraz w odpowiednich momentach aktywować niejednokrotnie wykręcając bardzo przyjemne komba.
Jak więc widzicie, autorzy ewidentnie zamierzali stworzyć tytuł w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Muszę przyznać, że dawno się tak dobrze nie bawiłem przy grze zawierającej taką różnorodność i wielość mechanik. Co ważne, wszystkie one łączą się ze sobą w sposób bardzo logiczny. Co przekłada się na relatywnie krótki czas jaki trzeba poświęcić na opanowanie ich funkcjonowania w grze. A jest to konieczne! W Great Western Trail, jak na porządną grę euro przystało, niemalże wszystko punktuje!
Kolej na północ pozwala opanować całe Stany
O ile wersja podstawowa gry w zupełności wystarcza do tego, aby rozgrywać bardzo przyjemnie napakowane emocjami partie, to dodatek „Kolej na północ” można traktować jak swoistą wisienkę na torcie. Zadowoli on szczególnie tych fanów tytułu, którym poruszanie się po tych samych terenach trochę spowszedniało.
„Kolej na północ”, oprócz nowych miast wprowadza też dodatkowe aspekty do tzw. „kminienia” (jak np. konieczność budowania oddziałów, czy statyczne pola premiowe przypisane do poszczególnych miast). To tak na wypadek gdyby komuś brakowało jeszcze informacji do analizowania…
Podstawka wraz z dodatkiem tworzą już całkiem obszerną grę. Nie tylko pod względem wielości opcji decyzyjnych ale także jeżeli chodzi o rozmiar. Planując rozgrywkę w pełnym, 4-osobowym składzie trzeba zadbać o solidnej wielkości przestrzeń do gry. Czytelne rozlokowanie wszystkich elementów zwłaszcza w późniejszych fazach rozgrywki może być nie lada wyzwaniem.
Great Western Train wraz z Kolejną na północ potrafi zrobić wrażenie pod kątem skali. Rzeczywiście można mieć uczucie pokonywania potężnych odległości, zupełnie jakbśmy przemierzali Amerykę wzdłuż i wszerz.
Z mojej perspektywy z ręką na sercu mogę polecić rozpoczęcie przygody z pędzeniem krów od podstawowej wersji Great Western Trail. Warto rozegrać kilka partii, poznać ikonografikę (która nie zawsze jest oczywista), popróbować różnych dróg do zwycięstwa i dokładnie wczuć się w klimat tytułu. Na partie z dodatkiem natomiast nie warto czekać zbyt długo.
Uważam, iż dorzucenie dodatku Kolej na Północ znakomicie ubogaca grę. I o ile dosyć rozbudowane pozycje Was nie przerażają, to zdecyodwanie warto pokusić się o wyprawę także w zaśnieżone części Stanów.
Great Western Trail i Kolej na Północ – podsumowanie
Gra stworzona przez Alexandra Pfistera to tytuł bardzo dobry. Z dodatkiem Kolej na północ staje się jeszcze lepszy. Oczywiście, trzeba mieć na uwadze fakt, iż jest to raczej typowa gra euro, z całkiem sporą ilością mechanik do ogarnięcia. Jednak w zamian za elastyczne podejście do złożoności oferuje bardzo satysfakcjonujące godziny przy planszy.
Great Western Trail cieszy nie tylko umysł, ale też bardzo pozytywnie prezentuje się wizualnie. Plansze zarówno podstawki, planszetek gracza jak i dodatku wydane są na odpowiednio grubej tekturze. Tak samo sprawa ma się z wszystkimi żetonami. Karty, równie odpowiednio sztywne, pod względem jakości grafik wypadają również bardzo dobrze.
Mógłbym trochę ponarzekać na czytelność i przejrzystość planszy. W wersji na 4 graczy zaczyna się na niej robić coraz tłoczniej, ale nie jest to jakaś potężna przeszkoda. Lepiej natomiast mogłyby być przemyślane niektóre grafiki na żetonach jak np. znak „:”, który w terminologii gry należy interpretować jako „mnożenie”. W kilku partiach konieczność wyjaśniania znaczenia niektórych symboli przeradzała się czasami w niekontrolowane wybuchy irytacji.
A jak już jestem przy ilości graczy to przyznać muszę, że właśnie z uwagi na dosyć duży tłok na planszy, bardzo duży obszar gry oraz czas rozgrywki przy 4 graczach (potrafiący przekraczać 2h), absolutnie najlepiej grało mi się w wersji na 3 osoby. Partia dla 2 graczy jest również ok, jednak lubię jak przy stole dzieje się trochę więcej.
Oddzielną historią są rozgrywki solo. Wszystko niby jest tutaj na swoim miejscu, sama instrukcja działania automy nie nastręcza zbyt wielu problemów, ale indywidualne wyprawy w Great Western Trail nie będą moimi ulubionymi. Zagrałem kilka partii i ich powtarzalność potrafi przeszkadzać.
Te drobne mankamenty nie wpływają jednak za bardzo na ogólny odbiór Great Western Trail. Tak jak napisałem na początku, już po pierwszych kilku partiach stałem się jej fanem. A z dodatkiem Kolej na północ momentalnie uplasowała się wysoko w moim indywidualnym, planszówkowym rankingu.