Prawdziwe kolory emocji

Jedną z gorących premier września było nowe Life is Strange, choć osobiście nie wierzyłem, że można jakościowo choćby zbliżyć się do genialnej pierwszej części. Oj, jak bardzo się myliłem.

Historia Max w Life is Strange była wyjątkowym przeżyciem i wiedziałem, że druga taka wirtualna sposobność nie nadarzy się szybko. Tym bardziej, że zdolna ekipa z DONTNOD Entertainment nie odpowiada już za serię, a pałeczkę przejęło studio Deck Nine, czyli twórcy udanego prequela pierwszej części – Before the Storm. Dodatkowo materiały promocyjne True Colors nie zrobiły na mnie większego wrażenia, więc spodziewałem się co najwyżej namiastki tego, co przeżyłem kilka lat temu, epizodycznie odkrywając losy nadzwyczajnej nastolatki.

Jednak True Colors finalnie okazało się fascynującą podróżą do malowniczo położonego miasteczka, pełną kapitalnych postaci, zapierających dech w piersi widoków i skrywanej przez lata tajemnicy do ujawnienia. To bardzo miłe uczucie, kiedy nastawiasz się dość neutralnie do danej produkcji, a wychodzi z tego kilka przyjemnie i udanie spędzonych godzin. True Colors zaskakuje, ma wiele do zaoferowania i sprawia, że po dłuższym poznaniu Ryana, Steph czy młodego Ethana nie chcesz kończyć tej przygody. Takich tytułów chcę więcej…

Tragiczne spotkanie po latach

Ośnieżone szczyty gór, rwąca rzeka z krystalicznie czystą wodą, śpiewające ptaki i… przystanek autobusowy, na którym pojawia się Alex Chen, główna bohaterka True Colors. Dziewczyna przyjeżdża do Haven Springs, małego miasteczka w amerykańskim Colorado, aby spotkać się ze swoim dawno nie widzianym bratem Gabe’m. Rodzeństwo cieszy się sobą, wspólnie wspominając stare czasy, tańcząc i radując się spotkaniem po latach. Niestety ich niezapomniany czas szybko się kończy, bo dochodzi do wielkiej tragedii, która na pierwszy rzut oka wydaje się nieszczęśliwym wypadkiem. Brat dziewczyny ginie, a zrozpaczona Alex odkrywając pewne nieścisłości, postanawia za wszelką cenę rozwiązać zagadkę i ostatecznie dowiedzieć się prawdy.

Czemu Gabe musiał zginąć? Kto odpowiada za jego śmierć? Jaką tajemnicę kryje małe górnicze miasteczko i jego mieszkańcy? Choć cała przygoda dość wolno się rozkręca, to jak już nabierze rumieńców, to chce się pozostać w Haven Springs jak najdłużej, cieszyć się życiem mieszkańców i kapitalną atmosferą.

Emocje mają swoje kolory

Alex nie jest zwykłą siostrą bo posiada nadnaturalną moc, która pozwala jej czytać w myślach i czuć emocje innych osób. Bohaterka widząc kolorową poświatę wokół postaci, może dowiedzieć się czemu dana osoba jest szczęśliwa, zatroskana lub pełna obaw. Czasami będzie to proste „czytanie” w myślach ale pojawią się także trudniejsze przypadki, kiedy można wejść w umysł danej osoby, dowiedzieć się co sprawiło taki stan i ostatecznie pomóc jej (rozwiązując mini śledztwo) lub nie. Spróbujesz zmierzyć się z początkami choroby Alzheimera, matką pałającą nienawiścią do swojego dziecka czy załamanym starszym panem. Nie będą to łatwe przypadki, a raczej trudne i z pozoru kompletnie beznadziejne ale przepełniona empatią i wrażliwością Alex, to najlepsze co mogło spotkać te osoby i ich problemy.

True Colors to Life is Strange z krwi i kości, bo ponownie będziesz eksplorował pomieszczenia, a nawet ulice, park czy inne miejscówki, aby dowiedzieć się jak najwięcej o tym kameralnym miasteczku i śmierci brata. Czasami znajdzie się miejsce na proste łamigłówki, przedmioty posiadające swoje wspomnienia, a nawet spotkanie z automatami gier wideo. Gdzie użyć znaleziony klucz? Czego dowiesz się z wiszącego na ścianie zdjęcia i kto rozmawiał z porzuconego telefonu? Zawsze też znajdzie się czas na chwilę relaksu i nostalgii np. przy jeziorze, aby odpocząć i posłuchać myśli bohaterki wraz ze wspaniałymi ujęciami i genialną muzyką. W obecnych czasach nie mogło też zabraknąć komórki z sms’ami i mailami od społeczności oraz pamiętnika Alex. Chcesz dowiedzieć się więcej o miasteczku i napotkanych osobach? Czytania jest sporo i tylko szkoda, że kolejny raz można wybierać w wielu wersjach językowych, a tej rodzimej już brak. Niestety ale takie fabularne tytuły jak Life is Strange to nie pełne akcji shootery i najbardziej na tym tracą…

The Sound of Perseverance

True Colors to jedna gra, bez podziału na serialową otoczkę i czekania na kolejny epizod. Osobiście wolę taką opcję niż kilka tygodni czekania na kolejne losy bohaterów i nie daj Boże, kolejne opóźnienia. Wybory ponownie zagościły w tej serii, jednak nie mają one już tak wielkiego znaczenia, jak choćby w pierwszej części. Często nawet dostaniesz do wyboru cztery opcje i będziesz mógł użyć każdej z nich, w celu dogłębnego poznania danej sytuacji. Koniec historii jest z góry zaplanowany, a Twoje wybrane opcje im dalej w las, tym bardziej tracą na znaczeniu. Choć jest to wielki zarzut w True Colors, nie jest on tak bardzo odczuwalny bo fabuła choć nie idealna to sprawiła, że trudno było mi rozstać się z mieszkańcami Haven Springs i kończyć tę rewelacyjną przygodę.

Od strony audiowizualnej nie można nic zarzucić nowemu Life is Strange, bo kolorowa grafika aż bije po oczach szczegółami, dopracowaniem i świetnymi efektami. Gra aktorska to najwyższa półka wraz z animacjami twarzy postaci, które są maksymalnie dopracowane i czasami aż przecierałem oczy ze zdumienia mimiką twarzy Alex. Nie ma tu miejsca na fuszerkę, proste błędy czy niedociągnięcia – programiści dopieścili w tym segmencie swoje dzieło. Doskonały odbiór tej wciągającej historii pogłębia znakomita muzyka, wolna pełna spokoju, idealna do refleksji i przemyśleń lub szybsza i bardziej dosadna z Kings of Leon na czele. W szafie grającej możesz wybierać w utworach ile dusza zapragnie, dobierając nuty do właściwego stanu emocji.

Prawdziwe kolory życia

Studio Deck Nine nie tylko godnie zastąpiło geniuszy z DONTNOD ale dodało coś od siebie (kapitalny rozdział 3) i tchnęło nowe życie w tę serię. Zaserwowało malownicze miejsce akcji, wpadające w pamięć postaci, interesujące dialogi i prawdziwą bohaterkę, z którą chce się przeżywać wszystkie jej troski i bóle wraz z kibicowaniem jej w rozwiązaniu sekretu, jaki skrywa Haven Springs. Oczywiście czas rozgrywki mógłby być dłuższy (7-8 godzin), a fabuła szybciej brnąć do przodu ale po skończeniu gry mam ochotę jeszcze raz spotkać się z Alex i dokonać kilku innych wyborów.

Fani fabularnych opowieści dostali kolejny intrygujący tytuł i nie powinni przejść obok niego obojętnie. Zostałem pozytywnie zaskoczony i po wielu strzelaninach czy produkcjach z otwartym światem, zwyczajnie potrzebowałem takiej życiowo-emocjonalnej podróży do ludzkich problemów i zwyczajnych bohaterów. Nikt nie ma zamiaru iść na łatwiznę z tą serią czy wrzucić ją do szuflady – wręcz przeciwnie, twórcy wiedzą co robią, pielęgnują markę i dają jej kolejne lata życia. Po prostu, w Life is Strange nie ma miejsca na potknięcia, gorsze dni czy wypadki przy pracy. Życie trwa dalej, a ja już teraz nie mogę doczekać się kolejnej odsłony, pełnej przyziemnych dramatów i nadnaturalnych zdolności.

Plusy

  • wciągająca historia
  • kapitalna muzyka
  • klimat i tajemnica górskiego miasteczka
  • zapadające w pamięć postaci
  • oprawa graficzna i animacje twarzy

Minusy

  • trochę się rozkręca
  • krótki czas rozgrywki
  • wybory nie mają tak wielkiego znaczenia
  • brak polskiej wersji językowej
5

Bardzo dobry

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.