Czwarty tom zamyka jedną z serii komiksowych od Non Stop Comics, które w ostatnim czasie wywołały u mnie bardzo mieszane uczucia.
Ponieważ komiks DIE kręci się wokół gier fabularnych, które są bez wątpienia moim ulubionym hobby, w finale liczyłem na solidną dawkę emocji. Na epickie zakończenie, które – tak jak to zwykliśmy robić w „Dedeczkach”, czy „Młotku” – zostanie w głowie na długo. Bardzo możliwe, że był to główny powód uczucia niedosytu. Ale po kolei.
Przenikanie światów
W DIE stawką są nie tylko losy fantastycznego świata Kości, próbujących się z niego wydostać bohaterów, ale także rzeczywistości, do której tak bardzo chcą wrócić. Stąd najpewniej wynikało przekonanie, że końcówka mną pozamiata. Tak się nie stało. Znacznie lepiej wspominam zakończenia wątków poszczególnych postaci. W zdecydowanej większości są one bardzo mocne. Choć nie ma tu typowych happy endów, są one absolutnie satysfakcjonujące.
Czwarty tom serwuje konkretne twisty i specyficzny humor, ale – przede wszystkim – kilka razy puszcza „oczko” w stronę erpeżkowych wyjadaczy. Swoistą wisienką na torcie jest loch, na końcu którego czeka… sami zobaczcie co. Słowa uznania należą się Gillenowi (scenariusz, przyp. red.) za bardzo umiejętne poprowadzenie fabuły. Z jednej strony mamy konkretne zakończenia rozpoczętych wcześniej wątków, a z drugiej – sporo przestrzeni na własne interpretacje.
W trakcie lektury wielokrotnie łapałem się na myśleniu o historii napisanej przez Gillena w kategorii typowej przygody z gry fabularnej. Jeśli, podobnie jak ja, pykacie regularnie w gry fabularne, musicie wiedzieć, że komiks DIE może być świetną inspiracją do przygód w ulubionym systemie. Na spokojnie możecie wrzucić tę historię do Warhammera od Copernicus Corporation, czy Cienia Władcy Demonów od Alis.Games.
Komiks DIE i piękne przenikanie
Odpowiedzialna za zilustrowanie pomysłów Gillena Stephanie Hans wgniotła mnie w fotel swoimi pracami. Nie będzie szczególną przesadą stwierdzenie, że ogromna część jej rysunków to małe dzieła sztuki. Mrok i beznadzieja dosłownie wylewają się nawet z pojedynczych kadrów.
Wizja świata w klimacie dark fantasy według francuskiej artystki idealnie trafiła w mój gust. Właśnie tak wyobrażałem sobie nasze przygody, które rozgrywaliśmy niezliczone ilości razy kilkanaście lat temu i okazjonalnie rozgrywamy dzisiaj. Strona wizualna jest absolutnie najmocniejszą stroną komiksu DIE.
To naprawdę już koniec…
Bardzo dobrze, że autorzy zamknęli swoją opowieść w takiej formie. Dzięki temu nie ma tu niepotrzebnych wątków nabijających sztucznie treść. Każdy dialog ma znaczenie, każdy kadr coś wnosi.
Jeśli lubisz klimaty fantasy, koniecznie sięgnij po tę serię. Komiks DIE oferuje niemalże wszystko, czego można oczekiwać od tego gatunku.