Komiks Isola ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Non Stop Comics. Po przeczytaniu opisu, nastawiłem się na niezapomnianą podróż.
Do sięgnięcia po komiks Isola skłoniła mnie jednak przede wszystkim strona wizualna. Karl Kerschl zwyczajnie zachwycił mnie swoją kreską. Rzeczona publikacja to fantasy pełną gębą. Przepiękne krajobrazy zapierają dech w piersi, a zamieszkująca fantastyczne krainy fauna to absolutne mistrzostwo świata. Niedźwiedziołak robi robotę. Dosłownie i w przenośni. Do tego dochodzą pełne dynamiki sceny walk. Razem wszystko to tworzy małe dzieło sztuki, które cieszy oko. Kilkukrotnie łapałem się na tym, że zamiast skupić się na fabule, po prostu podziwiałem widoki.
Komiks Isola to historia o… no właśnie, o czym?
Rysunki zdolnego Kanadyjczyka są absolutnie najmocniejszą stroną komiksu. Widać, że Brenden Fletcher miał ciekawy pomysł na scenariusz, ale – w mojej opinii – nie udało się go odpowiednio zrealizować. Oto w pewnym królestwie doszło do zdrady, w wyniku czego piękna i mądra władczyni zostaje zamknięta w ciele tygrysa. Towarzyszy jej wierna przyboczna – Rook, będąca do tej pory kapitanem królewskiej straży. Dziewczyna postanawia zdjąć urok ze swojej królowej. Okazuje się jednak, że cała historia jest znacznie bardziej skomplikowana, niż się początkowo wydaje…
Niestety w trakcie lektury dość grubego tomu, w którym spięto pięć pierwszych zeszytów, pojawia się zdecydowanie za dużo pytań, na które autor nie daje nawet namiastki odpowiedzi. Momentami byłem zmęczony bełkotem nieco stukniętego szamana, a dręczące obie bohaterki dziwne wizje nie przynosiły nic poza frustracją związaną z brakiem zrozumienia ich genezy. Owszem, takie zagrania świetnie nadają sie do budowania napięcia i zachęcania czytelnika do dalszej lektury. Pod warunkiem, że chociaż część z nich zostanie w jakikolwiek sposób wyjaśniona.
Komiks Isola, na tę chwilę, to jedna, wielka niewiadoma. Mam szczerą nadzieję, że ostatecznie nie okaże się pięknie ilustrowaną, ale prostą historyjką o podróży do mistycznej krainy. Jest to tym bardziej istotne, że autorom udało się stworzyć bardzo ciekawe postacie. Drzemie w nich ogromny potencjał. Oby został należycie wykorzystany, bo na tę chwilę czuję mocny niedosyt. Oczywiście polecam sięgnąć po dziecko duetu Fletcher-Kerschl, choćby po to, aby dać się porwać rysunkom tego drugiego.