Są publikacje, o których mówi się zdecydowanie za mało, niż powinno. Komiks Katanga jest tego doskonałym przykładem. Mini seria wydana w Polsce nakładem Taurus Media w latach 2018 i 2019 zamknęła się w trzech tomach, których lekturę szczerze Ci polecam.
Chcąc poznać zarys fabuły, najlepiej zapoznaj się z recenzjami dwóch pierwszych tomów. Trzeci kontynuuje bowiem bezpośrednio i ostatecznie zamyka wszystkie wątki. Muszę przyznać, że Fabien Nury w niezwykle umiejętny sposób poprowadził każdą z historii, splatając je w wielkim, dosłownie wybuchowym finale. Kadry kończące trylogię zostaną w mojej pamięci na długo, a do samego komiksu bez wątpienia jeszcze wrócę. Podobnie jak w przypadku drugiego tomu, przed lekturą trzeciego najlepiej przypomnieć sobie kto jest kim i dlaczego chce zabić właśnie tę, a nie inną postać. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że najlepiej przeczytać od razu całość, bez zbyt długich przerw pomiędzy tomami. W Rozproszeniu nadal mamy do czynienia z bezwzględnymi ludźmi, pragnącymi zaspokajać własne żądze kosztem innych. Stwierdzenie „cel uświęca środki” idealnie odzwierciedla metody, jakimi posługują się wszyscy „bohaterowie” opowieści Nury’ego.

Komiks Katanga to opowieść pełna kontrastów, często bezpośrednio na siebie oddziałujących. Doskonałym tego przykładem jest wewnętrzny konflikt Cantora, czy postępowanie siostry Charliego. Pierwsze, najczęściej bardzo krytyczne zdanie o tych postaciach może się szybko zmienić, jeśli uda się wczuć w ich rolę i zrozumieć, co tak naprawdę jest dla nich ważne. Jest to też historia niezwykle przygnębiająca. Tym bardziej, że są momenty dające nadzieję na choć odrobinę światła rozpraszającego wszechobecny mrok, a ostatecznie okazują się być tylko chwilowymi przebłyskami. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. W opowieści Nury’ego nadzieja pada trupem znacznie szybciej, a mocna końcówka nie pozostawia wątpliwości, że nikt się tu z nikim w tańcu nie pierdoli.
W trzecim tomie Sylvain Vallée pokazał, na co go stać. Poprzednie dwa zeszyty były bardzo udane, ale to właśnie w zakończeniu trylogii rysownik pokazuje swoje umiejętności. Jego specyficzna kreska nadal nie jest moją ulubioną, a przerośnięte usta czarnoskórych postaci będą mnie prześladowały w snach. Co nie zmienia faktu, że komiks Katanga w kilku miejscach potrafi solidnie zaskoczyć. Mam wrażenie, że artysta włożył więcej pracy w dopracowanie poszczególnych kadrów, co ostatecznie przekłada się na lepszy odbiór całości.
Życzę każdemu scenarzyście tak udanych finałów. Fabien Nury miał pomysł na świetną opowieść i w doskonały sposób ją zakończył. A jest to częsty problem, ponieważ wielokrotnie, po ciekawie zapowiadających się historiach, zderzałem się z miałkimi końcówkami. A Taurus Media życzę więcej takich publikacji w katalogu.