Pamiętasz aferę z Diablo Immortal? Oczywiście, że pamiętasz. Pochłonęła ona w pewnym momencie cały światek gier wideo, włącznie z Ustatkowanym Graczem. Sprawa też sprowokowała głębsze spojrzenie na kulturę wewnątrz firmy. Obecnie, sprawa nieco ucichła. Możliwe, że rolę w tym odegrała Bethesda, która od premiery Fallout 76 popełnia PR-owy blamaż za blamażem.
Blizzard najwidoczniej uznał, że trzeba wrócić na języki i przypomniał o sobie w spektakularny sposób. Wczoraj około południa wydano oświadczenie podpisane przez J. Allena Bracka i Raya Gresko, odpowiednio CEO i CDO firmy. Poinformowano w nim, że zespół odpowiedzialny za Heroes of the Storm zostanie drastycznie zmniejszony i ma skupić się na „długoterminowym wspieraniu” produkcji. Ponadto, nie odbędzie się przyszłoroczna edycja flagowego turnieju produkcji, Heroes of the Storm Global Championship (HGC); a także Heroes of the Dorm, w których ścierają się zespoły z uniwersytetów.
W efekcie oznacza to, że HotS egzystuje teraz w limbo. Całkowite zamknięcie czy ograniczenie napływu zawartości jest wyłącznie kwestią czasu. Blizzard użył podobnego języka o „długoterminowym wspieraniu” przy okazji Diablo III, która od kilku już lat pozostaje przyjemnym, ale mimo wszystko ledwo żywym trupem.
Mała MOBA o wielkim sercu
Heroes of the Storm nigdy nie był faktycznym hitem, który mógłby stanąć w szranki z dominującymi tytułami MOBA, League of Legends i Dota 2. Zjednał sobie jednak wierne grono fanów, w tym niżej podpisanego. Uproszczone reguły i szybsze tempo HotS-a sprzyjały ludziom takim jak ja, którzy nie mają czasu na długie rozgrywki lub przeraża ich wysoki próg wejścia konkurencji.
Również scena e-sportowa była czymś zaskakująco przytulnym. HotS rzadko znajdował się w czubie stawki w oglądalności, ale HGC odznaczało się wysokimi wartościami produkcyjnymi i zespołem charyzmatycznych komentatorów i prezenterów: Khaldorem, Gillyweed czy Dreadnoughtem.
Większość fanów jednak zdawała sobie sprawę z faktu, że HotS jest najmniej kochanym z dzieci Blizzarda. Także dlatego, że zarabiał po prostu niedostateczną ilość pieniędzy. Sytuacji nie poprawił projekt Heroes of the Storm 2.0, który wprowadził lootboksy i mocno ograniczył bezpośrednie zakupy, żeby zwiększyć przychody.
Niemniej, gigant zdawał się o to specjalnie nie dbać i wspierał swoją MOBA o wielkim sercu, jeśli nie oglądalności. Mimo to, decyzja z wczoraj jest więc jedynie połowicznym zaskoczeniem. To, co faktycznie szokuje, to styl, w jakim do tego doszło.
„Zrobimy z was gwiazdy”
Po pierwsze, na tegorocznym Blizzconie gra dostała miejsce w centrum i zestaw dość poważnych zmian transformujących rozgrywkę oraz system monetyzacji. Gracze otrzymali m.in. możliwość zakupu specjalnych boosterów przyspieszających zdobywanie doświadczenia i złota, które można nabyć nawet na rok. Ledwie tydzień temu ruszył mocno promowany zimowy event, czyli okazja, by wydać jeszcze więcej pieniędzy.
Dzisiaj, po wstępnym szoku wynikającym z ogłoszenia teoretycznej upadłości gry, napływają dość nieciekawe informacje. Status HGC był w fandomie Heroes of the Storm gorącym tematem od przynajmniej miesiąca; Blizzard długo nie chciał potwierdzić, czy rozgrywki odbędą się w 2019 roku. Jak jednak donoszą rozgoryczeni progracze z ekipy TempoStorm, pracownicy zespołu Heroes of the Storm mieli ich informować, że mistrzostwa są niezagrożone.
Wiele wskazuje na to, że nie robili tak w złej wierze. O tym, że Heroes of the Storm czeka restrukturyzacja, a HGC grób, wiedzieli tak naprawdę nieliczni. Nie miał o tym pojęcia zespół odpowiedzialny za produkcję turnieju, w tym wspomnieni wcześniej komentatorzy. Stosownej informacji nie dostali e-sportowcy. Wielu z nich zdążyło już na ślepo przygotować się na przyszłoroczną imprezę, przeprowadzając się do Kalifornii i układając życie pod karierę e-sportową. Wliczają się w to uczestnicy miniturnieju barażowego Crucible, którzy walczyli jeszcze niedawno o miejsce… w mistrzostwach, które się nie odbędą.
Szczególnie niepoważna wydaje się sytuacja Justinga, właściciela drużyny HotS-a należącej do organizacji Simplicity. Justing twierdzi, że od ponad miesiąca próbował dowiedzieć się czegoś na temat statusu HGC 2019, ale jego maile były ignorowane. Tydzień temu zaś dowiedziała się o tym… dziennikarka e-sportowa Saira Mueller. Justing opowiada w swoim poście także o ogólnym spadku zainteresowania imprezą wewnątrz Blizzarda w toku ostatniego roku.
O samej decyzji włodarzy Blizzarda najprawdopodobniej nie wiedzieli sami developerzy. Lider zespołu, Kaéo Milker, dopiero dzisiaj wydał stosowne oświadczenie dotyczące całej sprawy. Popularny Kevin M. „Cloaken” Johnson, narrator filmów przedstawiających nowych czempionów czy zmiany w grze, wciąż nie wie, gdzie będzie pracował wewnątrz Blizzarda. Źródła popularnego streamera Heroes of the Storm, MFPallytime, donoszą, że twórcy dowiedzieli się o praktycznym zabiciu ich projektu razem z wszystkimi, na krótko przed postem podpisanym przez Bracka i Gresko.
Niepokojąca zamieć
Decyzja o zawieszeniu intensywniejszych prac nad Heroes of the Storm nie wpływa jedynie na graczy. Sposób, w jaki Blizzard podszedł do sprawy w dość okrutny sposób zaważy na dobrobycie ludzi, którzy na tej grze w mniej lub bardziej bezpośredni sposób zarabiali: e-sportowców, streamerów, komentatorów, producentów, nawet samych developerów.
Wpływa ona zresztą nie tylko na ludzi związanych z Heroes of the Storm. Nieprzemyślane pod względem treści i czasu oświadczenie ma prawo wywołać popłoch wśród fanów i graczy innych gier Blizzarda. Jak zauważył zawodnik Starcrafta Stefan Mott, entuzjaści RTS-a też mają powody do obaw w obliczu sytuacji Heroes of the Storm. Starcraft zaliczył w 2018 najlepszy rok od dawna, ale decyzja giganta pokazuje, że jego łaska jeździ na pstrym koniu.
Spokojni nie mogą być nawet fani Overwatcha. Tytuł ma się co prawda całkiem nieźle, a projekt Overwatch League raczej się udał. Blizzard władował jednak w grę i ligę tonę pieniędzy. Kto wie, ile strzelanina będzie musiała na siebie zarobić w ciągu najbliższego roku, żeby Activision Blizzard uznało, że utrzymywanie jej się opłaca. Szczególnie, że punktem odniesienia obecnie są absurdalne wyniki Fortnite’a.
Wiele wskazuje na to, że Blizzard będzie w najbliższym roku wielokrotnie na językach wszystkim. Obawiam się jednak, że nazwa firmy będzie miała raczej gorzki smak rozczarowania, nie ekscytacji.