Recenzja A Hat in Time

A Hat in Time

Wkraczając w 2017 rok wydawało mi się, że ukażą się jedynie dwie trójwymiarowe gry platformowe – Yooka-Laylee i Super Mario Odyssey. Dwa tytuły od gatunkowych speców, odpowiednio byłych pracowników Rare i Nintendo; obie ekipy jeszcze na Nintendo 64 poprzez Banjo-Kazooie i Super Mario 64 pokazywały, jak powinno wyglądać skakanie w trzech wymiarach. Oczywiście, prócz nich miały się ukazać jeszcze inne platformery – ale kto ma miejsce na przystawki, gdy do stołu zbliżają się dwa syte dania główne?

Super Mario Odyssey ukazał się wczoraj – na podstawie tego, co zobaczyłem na PGA raczej możesz być spokojny o efekt końcowy. Yooka-Laylee natomiast nie okazało się być tytułem, jakiego oczekiwałem. Owszem, wyszła z tego solidna, ale ostatecznie odtwórcza produkcja, której twórcom jakby zabrakło entuzjazmu. Tymczasem, po cichu, na początku października ukazał się tytuł, który grę profesjonalistów z Rare nakrywa czapką.

Mowa o A Hat in Time, debiucie studia Gears for Breakfast. Założycielowi Jonasowi Kaerlevowi brakowało dobrych platformówek 3D, w szczególności na komputerach klasy PC – postanowił więc zrobić własną, jeszcze w 2013 roku zakładając Kickstartera dla projektu. Duńczyk myślał, że Donkey Kong 64 zabił gatunek, tymczasem gracze w dwa dni dali mu więcej pieniędzy, niż potrzebował.

Gra przyjemnie od czapy

Założenia fabularne, jak na gatunek przystało, są jedynie pretekstowe. Wcielasz się w kosmitkę, która wraca do domu swym pokręconym statkiem napędzanym… klepsydrami? Tak się jednak składa, że przelatuje nad planetą… mafiozów-kucharzy? Jak to mafia, wysyłają swojego wysłannika po haracz – w końcu bohaterka narusza ich przestrzeń kosmiczną! – który kończy się opróżnieniem baku statku z magicznych klepsydr i zasypaniem okolicznych planet. Wyruszasz więc po swoje, odwiedzając pięć różnorodnych, absurdalnych w całej rozciągłości światów.

A Hat in Time jest… naprawdę śmieszne i dobrze wyreżyserowane! Autorzy gry mają smykałkę do slapstickowych zagrań, a i słowo pisane nasączone jest niewymuszonym sarkazmem. Znalazło się nawet miejsce na całkiem niezły dubbing. Przyznam, że totalnie się tego nie spodziewałem po moich doświadczeniach z Yooka-Laylee, w którym zabrakło dowcipu i porządnych cutscenek. Tutaj jest super; w szczególności spodobały mi się gagi wykorzystujące fakt, że główna bohaterka nic w przerywnikach filmowych nie mówi.

A Hat in Time

Przy tej okazji, niech Cię nie zwiedzie urokliwa absurdalność, przyjemna muzyka oraz kolorowa oprawa graficzna rodem z Wind Wakera – to nie do końca jest gra dla dzieci. Nie ma tu w zasadzie bohaterów pozytywnych, wliczając w to wredną główną bohaterkę i jej wąsatą koleżankę o psychopatycznych tendencjach. Oprócz mrugania okiem w kierunku dorosłego gracza, humor w A Hat in Time jest raczej czarny, a w samej produkcji poruszana jest tematyka morderstw. W pewnym momencie, gra zmienia się nawet w klasyczny horror. Warto mieć to na uwadze.

…Zaraz, w horror?

Ano tak, w horror.

Wspominałem na początku o braku entuzjazmu autorów Yooka-Laylee. Otóż zabrakło kreatywności przy projektowaniu wyzwań, ograniczając się do tego, co znane ze starych tytułów. Wyjątkiem była świetna sekcja w lodowym świecie, kiedy gra przyjmuje izometryczną perspektywę i zaczyna wprowadzać bardziej unikatowe zadania do wykonania oraz zagadki logiczne. A Hat in Time się już nie patyczkuje; twórcy postarali się, żeby zdobycie każdej magicznej klepsydry było własną przygodą. Pomagają Ci w tym, jak sama nazwa wskazuje, kapelusze, nadające bohaterce różne umiejętności. Ich wachlarz nie jest może szeroki – masz do wyboru klasyczny szybki bieg, możliwość ciskania wybuchowymi miksturami czy korzystania z przezroczystych platform – ale autorzy korzystają z każdej z mocy po równo, mądrze integrując ich użycie w design poziomów.

Statek kapeluszniczki to hubworld, z którego odwiedzasz cztery światy; piąty zaś to przede wszystkim finałowy tor przeszkód i boss. Światy składają się z najwyżej paru większych poziomów, więc w pewnym momencie trochę się ich naoglądasz. Nie ma jednak mowy o nudzie. Gra, choć puszcza Cię po etapach raczej samopas, pozwalając Ci odkrywać liczne sekrety, dzieli wyzwania fabularne na akty. Każdy akt z kolei to wyjątkowa misja, za którą nagrodzony zostajesz klepsydrą. W pierwszym, mafijnym świecie, jest jeszcze stosunkowo niewinnie. A to przyjdzie Ci pokonać bossa, a to odnaleźć bilety, które otworzą sejf czy wystartować w bardzo niesprawiedliwym wyścigu.

Jazda zaczyna się dopiero w kolejnych światach. Druga lokacja to pojedynek dwóch ptasich reżyserów, którzy postanawiają nająć entuzjastkę czapek do swoich filmów. Jeden spróbuje zrobić z Ciebie prawdziwą divę, więc na jego etapach będziesz szukał okazji do pozowania z fanami tudzież weźmiesz udział w szalonej paradzie po dachach – rozpędzona orkiestra Cię rani, więc nie wolno się zatrzymywać. Drugi zaś kręci swoje dzieło w pociągu, więc oczywiście nie może się obyć bez morderstwa w ekspresie; gra zmienia się wówczas w…  przygodówkę i po części skradankę, składając hołd nawet Metal Gear Solid 2. To chyba jeden z najlepszych, najbardziej kreatywnych i po prostu najprzyjemniejszych etapów. Tylko dla niego poleciłbym Ci zagrać w A Hat in Time. Świat trzeci kryje w sobie z kolei m.in. wspomniany horror, gdy gra zmienia się w miniaturową Amnesię i każe Ci bezbronnej przemierzać opuszczone domostwo, po którym spaceruje nieśmiertelna, przerażająca siła.

A Hat in Time

Skłonił się gościom układnie, włożył kapelusz i dał susa

W etapy i misje włożono pieruńsko dużo serca i kreatywności, ale moim ulubionym z pięciu światów pozostaje czwarty. To najbardziej zwyczajny poziom z całego zestawienia – gra porzuca aktową strukturę, dając Ci wolną rękę do zwiedzania wiszących w niebie gór; jest tutaj także zdecydowanie najładniejszy i najbardziej dźwięczny. Lubię tę sekcję tak bardzo, ponieważ na widoku zostają suchy design oraz jakość samego skakania. A te są po prostu wyśmienite! Podwójny skok i specjalny sus dostępny pod prawym spustem pada dają Ci naprawdę dużo mobilności i kontroli w powietrzu. Wraz z prostym – to ostatecznie nie jest trudna gra – ale ambitnym i kreatywnym projektem samych poziomów daje to naprawdę ogromną ilość frajdy, bo gra korzysta z całego arsenału Twoich zdolności. Pisałem już wielokrotnie, jak ważne jest skakanie w grach platformowych. A Hat in Time zdaje ten egzamin śpiewająco i oczko wyżej od konkurencji w postaci Yooka-Laylee.

A propos rzeczy, w których A Hat in Time triumfuje nad produkcją Playtonic. Walki z bossami są niesłychanie ciekawe. To pomysłowa, wizualna i reżyserska uczta, w której znalazło się miejsce na zmyślne gagi, bullet hellowe elementy czy nietypową scenografię. Przede wszystkim zaś, pojedynki nie frustrują ani przez moment, bo ich mechanika jest klarowna i absolutnie naturalna.

Do wad produkcji należą okazjonalne problemy z kamerą, którą na szczęście można nieco skorygować w menu opcji – kamera ma tendencję do wchodzenia w geometrię poziomu i tekstury, przez co czasem tworzą się mało przyjemne efekty graficzne i psuje się światło. Jest też stosunkowo krótka, bo stuprocentowe ukończenie A Hat in Time powinno Ci zająć nieco ponad 12 godzin; wiedz jednak, że po skończeniu gry miałem apetyt na wiele więcej.

Jeśli szukasz przemyślanej i pomysłowej gry platformowej, jest to gra dla Ciebie. Debiutanci niech czapki zamienią na korony!

Grę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości sklepu GOG.com


Recenzowana gra to bardzo przyjemny i bardzo kreatywny platformer 3D w starym stylu, z którego dudni młoda energia.

Tytuł jest jednak dość krótki jak na collectathon, co szczególnie mocno widać na tle konkurencji.

Dawniej student projektowania gier na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu, przez chwilę nawet doktorant. Kurator gier wideo katowickiego festiwalu Ars Independent. Wierny fan twórczości Hideo Kojimy, Yoko Taro i Shigesato Itoiego. Podobno napisał kiedyś tekst, który miał mniej niż 13 000 słów, ale plotka ta pozostaje niepotwierdzona. Ustatkowany Gracz. Z twarzy.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*