Na nowego Far Cry’a czekałem z wypiekami na twarzy, bo grałem we wszystkie części i zawsze premiera kolejnej odsłony jest to dla mnie swego rodzaju święto. Tym bardziej ucieszyłem się, gdy Prowadzący na lekko ponad tydzień przed premierą wysłał mi kod na Far Cry 6. Już wtedy wiedziałem, że czeka mnie niezapomniane siedem dni z najnowszą propozycją Ubisoftu, długa rozgrywka i czas na napisanie recenzji. Kolejny raz nie zawiodłem się, przywitałem pełnoprawną część Far Cry’a z otwartymi ramionami i wziąłem udział w wirtualnym kontraście piękna zakątków wyspy Yara wraz z wciągającą rewolucją, przeciw bestialskiej i niezwykle brutalnej tyranii jej prezydenta.
Czy to największa mapa w historii serii? Czy powracające lubiane aspekty rozgrywki i kilka nowości sprawiają ponownie morze frajdy, a raj na ziemi może równocześnie mieszać się z niewyobrażalnym piekłem?
Libertad, La Moral, Legends’67…
Na tropikalnej wyspie Yara (inspirowanej Kubą) nie dzieje się najlepiej. Rządy sprawuje prezydent Anton Castillo, który w niezwykle bestialski i bezwzględny sposób chce doprowadzić do wyznaczonego przez siebie „porządku”, czyli przywrócenia podobnych czasów, kiedy dawno temu władzę sprawował jego ojciec. Mieszkańcy nie zgadzają się z jego pomysłem na „wolność” i postanawiają wziąć udział w rewolucji, mającej na celu zdetronizowanie tyrana i przywrócenie normalności. Bohaterem i głównym ogniwem partyzantów jest Dani Rojas (płeć do wyboru), były wojskowy, znający się w temacie walki o słuszność jak mało kto.
Twoim zadaniem będzie nie tylko posłać kulę w łeb krwawemu dyktatorowi ale wcześniej zjednoczenie kilku grup partyzanckich z Libertad na czele oraz wysłanie do piachu jego wyższych rangą wspólników. W poszczególnych obszarach kraju będziesz wykonywał przeróżne partyzanckie misje, aby ostatecznie razem z wszystkimi spróbować zakończyć to piekło, trawiące rajskie tereny wyspy.Jednak droga do tego nie będzie łatwa, lekka i przyjemna…
„Rewolucja to chaos ale jej przywódca tworzy swój porządek”
Przyznaję bez bicia, że po obejrzeniu całej mapy w Far Cry 6 przez chwilę mnie sparaliżowało i nie wiedziałem co powiedzieć. Teren Yary jest ogromny, pełny przeróżnych interesujących zakątków, metropolii, malowniczych regionów, na których „władzę” sprawują poszczególne grupy rebeliantów. Na oko to z pewnością największa mapa w serii ale ostateczną ocenę pozostawię fanom. Ubisoft nie przejmuje się marudzeniem części graczy, którzy mają już dość ich monstrualnych otwartych światów i nadal podąża swoją wcześniej ustaloną drogą. Osobiście jestem pośrodku bo jako ustatkowany gracz nie mam czasu na tak rozległe tereny ale z drugiej strony Far Cry z liniową fabułą? Nie ma szans.
Wielka mapa podzielona jest na obszary z poszczególnymi rangami bohatera i wrogów. Możesz od razu udać się na drugi koniec mapy ale przeciwnicy z pewnością będą trudniejsi do pokonania. Lepiej na spokojnie „zwiedzać” kolejne części terenu, biorąc udział w partyzanckich operacjach (główne misje), przejmując przy tym posterunki wojaków tyrana, rosnąć w siłę wykonując zadania z cyklu yarańskich opowieści, niszcząc działka przeciwlotnicze (tylko wtedy będzie można swobodnie przemieszczać się samolotem) czy brać udział w zasadzkach. To oczywiście poboczne aktywności znane z poprzednich części i nie trzeba ich robić ale po pierwsze to Far Cry i jest to rdzeń rozgrywki, a poza tym lepiej solidniej przygotować się na spotkanie z Antonem i jego współpracownikami.
Za każde działanie przeciw dyktatorowi dostajesz PD, aby zdobywać kolejne rangi i cieszyć się z nowych przedmiotów oferowanych przez kupców. W kilku centrach dowodzenia partyzantów będziesz mógł nie tylko odpocząć (widok bohatera przechodzi wtedy z pierwszoosobowego na TPP) ale też na papierze wysłać rebeliantów wraz z przywódcą na przeróżne akcje z cyklu Los Bandidos, wziąć udział w operacji specjalnej (co-op), pomajsterkować przy stole warsztatowym czy rozbudować kryjówkę (chata rybacka, La Cantina z żarciem czy koszary). Nie ma spokoju i zawsze coś się dzieje. Jedną z nowości w serii są scenki przerywnikowe, prezentujące protagonistę w całej okazałości i czyniące opowieść bardziej filmową, a nie ja było to poprzednio z oczu bohatera. Dobra zmiana.
„Każdy partyzant dowodzi własną rewolucją”
Oczywiście jak na Far Cry’a przystało w temacie przedmiotów jest w czym wybierać, ze wskazaniem na różnego rodzaju narzędzia zagłady. Fun ze strzelania w tej serii zawsze miał dla mnie kolosalne znaczenie i nie inaczej jest tym razem. Do wyboru masz wiele karabinów, strzelb, broni bocznej, snajperek czy cięższego kalibru. Na szczególną uwagę zasługują pukawki z cyklu „zrób to sam” od jednego z ważniejszych partyzantów. Nudzą Cię zwykłe giwery? Wydaj surowce, na nieco udziwnioną broń i strzelaj płytami w rytm muzyki, porażaj wrogów ładunkiem elektrycznym lub walcz przylepnymi bombami. Większość arsenału można modyfikować do woli, zamieniając zwykłą amunicję na pancerną, trującą (wrogowie atakują się wzajemnie) czy wybuchającą. Kreatywność na polu walki to podstawa.
Jakby tego było mało to na plecach będziesz nosił wynalazek o nazwie Supremo (szturmowca, obrońcy itp.), który z pewnością będzie „lekiem na całe zło” w najbardziej fatalnych sytuacjach. Przytrzymując R1 i L1 w jednej chwili możesz wystrzelić salwę rakiet w kierunku wroga, buchnąć ogniem dookoła siebie czy uleczyć swoich pobliskich towarzyszy (bardziej sprawdzi się w kooperacji). Modyfikując ten efektowny wojenny gadżet, możesz mieć przy sobie koktajle Mołotowa, dynamit, noże, miny czy nawet kanister z benzyną. Dodatkowe ulepszenia pozwalają zdobywać profity szybszego ładowania plecaka po strzelaniu w głowę czy powiększeniu miejsca na przedmioty.
Do pomocy, podobnie jak w poprzednich częściach, będziesz miał tym razem zwierzęce amigos, czyli krokodyla Guapo, agresywnego koguta na sterydach, futurystycznego psa K-9000 z żelazną skórą czy… uroczego Chorizo, psinkę z wózeczkiem zamiast tylnych łapek, który chwycił za serce graczy na długo przed premierą. Jak w FC5 mało korzystałem z tego typu pomocy, tak tutaj zwierzaki wiele razy uratowały mi skórę, a niektóre akcje wywołały u mnie dużo uśmiechu. Przed misją warto oczywiście skorzystać z telefonu, aby ułatwić sobie życie oznaczając cele, obejrzeć ważne fotki od partyzantów czy być w ciągłym kontakcie.
„Śmierć – tylko ona jest prawdziwa”
Poza wspomnianymi wcześniej aktywnościami, ponownie możesz sprawdzić się jako poszukiwacz skarbów, uważnie czytając listy od ich właścicieli, brać udział w walkach kogutów, polować na zwierzynę (kły, mięso, skóry jako materiały handlowe), wziąć udział w wyścigu lub odstresować się i w wolnym czasie łowić ryby. Nie zabrakło również przedmiotów do znalezienia i fani tego typu znajdziek ponownie będą wniebowzięci przemierzając obszar i szukając ukrytych opowieści, piosenek z pendrive’a czy kolekcjonując… koguty. Tu na serio jest co robić i choć mapa jest gigantyczna to pełna przeróżnych „pochłaniaczy czasu”. Pod tym względem to stary, dobry Far Cry…
Główne misje są ciekawe i ciągle coś się dzieje bo oprócz ratowania więźniów, przejmowania ważnych punktów, hakowania komputerów czy spektakularnej akcji na statkach, możesz liczyć na próbę zniszczenia pomnika Castillo, imprezę na małej wysepce, a nawet przyjacielskie chlanie z Bicho (wesoły rebeliant). Wraz ze znajomym możesz walczyć ramię w ramię w kooperacji, a oprócz fabuły są jeszcze operacje specjalne czy, po napisach końcowych, Powstania – cotygodniowe akcje odbicia terenu przez wojska Castillo i wykonywanie celów, aby poznać miejsce pobytu przywódcy. Może to być ciekawe urozmaicenie po ukończeniu wątku głównego i kolejna szansa na dłuższy żywot gry (w planach są też trzy dodatki fabularne).
7 sekund
Właśnie tyle na PlayStation 5 zajęło mi czekanie na szybką podróż, wczytywanie po śmierci czy inne tego typu loadingi. Gdziekolwiek bym się nie udał to wczytywanie danych trwało kilka chwil. Trochę trudno było mi się przyzwyczaić po trawiących wieczność ładowaniach w Assassin’s Creed Valhalla (PS4 Pro), a dobitnym przykładem ekspresowych loadingów były wskazówki dotyczące gry na ekranie wczytywania, które kiedyś tak chętnie hurtowo pochłaniałem a teraz… nie było na to czasu.Rewelacja.
Nie ma co przedłużać – Yara jest przepiękna! Na PS5 grafika jest ostra jak żyleta, szczegółowa do bólu i pełna niesamowitych widoków. Zachód słońca na plaży, spojrzenie ze wzgórza na niżej położone tereny, żyjąca roślinność czy szybowanie w kombinezonie i podziwianie tego raju z góry, naprawdę robią wrażenie. Dla amatorów zdjęć dostępny jest tryb fotograficzny, który z pewnością nie raz się przyda, bo niektóre kadry mogłyby śmiało konkurować z innymi malowniczymi open worldami. Oprócz mniej zaludnionych obszarów jest i stolica kraju Esperanza – wielkie miasto pełne uliczek, pomników, licznych budynków czy wielkich budowli. To właśnie tam przebywa Castillo, a miasto to jego twierdza.
Podczas przemierzania tak ogromnego terenu, poza możliwością szybkiej podróży (za sprawą dysku SSD jest naprawdę szybka), będziesz używał przeróżnych środków transportu. Twoje bryki pełne amunicji na zawołanie przyprowadzi jeden z partyzantów, a przy stole warsztatowym możesz ulepszać je dodając wielkie zderzaki, arsenał (granaty) czy zmieniać ich wygląd. W czasie podróży możesz słuchać muzyki, która jest idealnie dobrana do klimatów wyspy z takimi hitami jak „Echame La Culpa” Luisa Fonsi i Demi Lovato czy „Livin’la Vida Loca” Rickiego Martina. Dani poza wyśmienitym wyszkoleniem to zwykły luzak, pragnący normalności i często jadąc autem, posłuchasz jego śpiewu razem z wykonawcą.
„Jeśli masz szansę uciąć łeb tyranowi, wykorzystaj ją, do kurwy nędzy”
Jasne, nawet tak wiele aktywności może po kilkudziesięciu godzinach nudzić ale dla mnie rajski klimat wyspy to był wystarczający magnes. Nowy Far Cry jest jeszcze bardziej brutalny, pełny bestialskich akcji i dziwnych sytuacji, bo już same krwawe finishery robią wrażenie, a późniejsze akcje dyktatora potrafią negatywnie zaskoczyć. No ale po coś ta rewolucja jest i choć trupów po dobrej stronie jest sterta to trzeba wierzyć do końca w ostateczne powodzenie i przerwanie tyranii. Przez kilkadziesiąt godzin zabawy pojawiło się kilka błędów technicznych z wypadnięciem bohatera poza mapę czy ciągłym telefonem od pewnego doktorka, który chciał mi pomóc. Przy dosłownie każdej strzelaninie ów pan dzwonił, aby zapytać jak się czuje, a pomogło dopiero wykonanie dla niego misji. Na plus trzeba zaliczyć wyjątkowo mało baboli z gatunku detekcji kolizji, a przecież łatka premierowa dopiero czeka do ściągnięcia.
To było intensywne, piękne i pełne efektownych partyzanckich akcji siedem dni i choć premiera już jutro to z pewnością nie raz jeszcze wrócę na Yarę. Po napisach końcowych pora na sprawdzenie w akcji kooperacji, operacji specjalnych i „czyszczenie” mapy z wielu pozostałości. Z Far Cry 6 bawiłem się znakomicie, tyran był przekonywujący, nieobliczalny, po trupach dążący do swojego celu, a krwawa historia to jedna z najbardziej wciągających partyzanckich opowieści jakie ostatnio przeżyłem. Ciche przejmowanie posterunków, walka o zrzuty z surowcami, palenie drogocennych plantacji napalmem z samolotu, atak na kryjówkę szalonego naukowca, partyjka w domino czy karmienie Pelikanów – to właśnie Far Cry z krwi i kości. Czuję, że Yara wciąż mnie potrzebuje, a każdy nowy rebeliant jest na wagę złota. To jak, wstąpisz w nasze szeregi, aby walczyć w słusznej sprawie i obalić bezwzględnego tyrana?
Kopię Far Cry 6 (PlayStation 5) do recenzji dostarczyła firma Ubisoft Polska.