Nie przeczytałem nawet jednej strony „Gry o tron”, a jeśli chodzi o serial, wystarczy mi wiedza o tym, że Roman z „Na Wspólnej” nie pije wódy, zaś Radziu z „Pierwszej miłości” został wydymany na sporą kasę. Dlatego też siadając do najnowszej produkcji Telltale Games nie miałem żadnych oczekiwań, czy równie wielkich wątpliwości. Po prostu zagrałem.
Ponieważ nie znam żadnej z postaci wykreowanych przez George’a R.R. Martina, a fabuła książki jest mi kompletnie nieznana, najpierw postanowiłem zorientować się, czy historia opowiedziana w sześciu sezonach elektronicznej adaptacji jest uzupełnieniem tej znanej z małego ekranu, czy może zupełnie nową, dziejącą się w innym czasie i miejscu. Okazuje się, że perypetie bohaterów nie są skorelowane z tymi z serialu, choć występują w nim doskonale znane wszystkim miłośnikom prozy Amerykanina persony. Całość kręci się wokół Domu Forresterów, znajdującego się w trudnej sytuacji, ponieważ głowa rodziny nie żyje, a jej członkowie nie mogą liczyć na niczyją pomoc w próbach przejęcia ich domostwa. Muszę przyznać, że fabuła jest bardzo wciągająca. Pełno tu spisków i intryg oraz niespodziewanych zwrotów akcji, które wywołały u mnie niemałe zdziwienie. Twórcom udało się wykreować postacie niezwykle barwne, z którymi trudno jest się nie zżyć. W trakcie przygody wielokrotnie obawiałem się, czy podejmowane przeze mnie wybory nie skończą się dla bohatera fatalnie. Po średnich lotów Minecraft: Story Mode, Telltale Games dostarcza solidny skrypt scenograficzny, który docenią przede wszystkim gracze oczekujący produkcji skierowanej do dojrzałego odbiorcy.
Jak na produkcję ze stajni kalifornijskiego developera przystało, w każdym z sześciu epizodów staniesz przed wieloma wyborami, często naprawdę trudnymi. Wielka szkoda, że mają one jedynie pozorny wpływ na fabułę, ponieważ w ostatecznym rozrachunku – bez względu na podejmowane decyzje – i tak zawsze dotrzesz do z góry ustalonego punktu. Bez wątpienia twórcom należą się brawa za przygotowanie scen, w których musisz przyjąć określone stanowisko. Niejednokrotnie jest to wybieranie mniejszego zła. Szkoda, że ekipa developerska nie pokusiła się o dorzucenie dodatkowych elementów ponad doskonale znaną ze wszystkich swoich poprzednich produkcji mechanikę. Całość sprowadza się jedynie do ogromnej ilości konwersacji oraz podejmowania wyborów. Zdecydowanie zbyt mało zostało tu ujęte gry właściwej, czyli kierowania poczynaniami bohaterów. Nie zabrakło oczywiście sekwencji QTE, które pojawiają się najczęściej podczas starć z napotykanymi wrogami. Niestety nie masz co liczyć na najdrobniejsze choćby zagwozdki. Ponownie dostajesz w swoje ręce swoisty samograj. Owszem, indemnizacją jest sama fabuła, jednak liczyłem na nieco więcej, jeśli chodzi o gameplay.
Oprawa Game of Thrones trąca nieco myszką i niestety nie chodzi mi o synonim niezwykle przyjemnego rejonu kobiecego ciała. Twórcy zdecydowanie powinni pomyśleć nad upgrade’em silnika graficznego, ponieważ obecny nie pozwala na kreowanie scen powalających detalami. Jest poprawnie, ale nic ponadto. Modele postaci są proste jak konstrukcja cepa (o wiele starsze The Walking Dead prezentowało się lepiej…), a lokacje ubogie w detale. Na domiar złego, animacja potrafi skakać niczym Frogger, a trwające zbyt długo loadingi wywołują delikatną inaczej frustrację. Na szczęście Telltale nie bało się brutalnych scen, dosadnie pokazujących, że nikt się w tańcu nie pierdoli. Siekiery parkowane w czaszkach są w grze na porządku dziennym. Udźwiękowienie wypada znacznie lepiej, choć dialogi momentami brzmią przeraźliwie infantylnie. Muzyka potęguje epicki klimat serialu, dopasowując się do wydarzeń dziejących się na ekranie.
Choć osobiście nie zaliczam się do tego grona, spędziłem z rzeczonym tytułem ponad dwanaście niezwykle miłych godzin. Fakt ten potwierdza, że pomimo powyższych niedoskonałości, warto się z nim zapoznać.
Konkretny skrypt fabularny, ciekawe zwroty akcji i udźwiękowienie tej produkcji każą odbiorcy się nią zainteresować. Choć ten powinien wiedzieć, że…
ta gra to samograj o słabej grafice i tylko pozornie ważnych wyborach.