Jeśli utożsamiasz się z nazwą naszego bloga, istnieje spore prawdopodobieństwo, że pamiętasz kultowy beat’em up zatytułowany Fighting Force. Produkcja Core Design rozgrzewała pierwsze PlayStation do czerwoności, dlatego z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po Zheros – pierwszą grę studia Rimlight, którego członkowie maczali palce przy pisaniu kodu do takich tytułów jak Crysis 2 oraz Gears of War.
Fabuła, jak na bijatykę przystało, ma być pretekstem do przedzierania się przez hordy oponentów, aby finalnie stawić czoła głównemu antagoniście, w tym przypadku doktorowi Vendetcie, mającemu chrapkę na przejęcie władzy (od razu) w całej galaktyce. Oczywiście zadania podjąć mogą się tylko śmiałkowie z tytułowej załogi Zheros – niezwykłego duetu składającego się z osiłka Mike’a oraz zgrabniutkiej Dorian.
Nie wyjść z gry, gdy wyświetlana jest ikona
Zanim w ogóle rozpocząłem rozgrywkę ucieszył mnie fakt lokalizacji Zheros. Niestety, już pierwszy napis w rodzimym języku zawiera błąd, a im dalej w las… Nie dość, że spora część zwrotów pozostała w oryginalnym języku, to te które przetłumaczono, nie dają spokojnie zasnąć. Co powiesz na „RP można spędzić w combo i power-upy” lub „niektórzy wrogowie mogą być zniszczone”? Na deser zaś spróbuj przetrawić zwrot „Lista porusza”, czyli listę ciosów, dostępną z poziomu menu pauzy…
Osobiście wolałbym pozostawienie oryginalnej wersji, zamiast implementacji lokalizacji, która pod każdym względem kuleje, denerwując przy okazji odbiorcę.
Zheros to zgrana ekipa
Warto zaznaczyć, że Zheros zyskuje na atrakcyjności, gdy do zabawy siada dwoje znajomych. Różnica między rozgrywką solo a w duecie jest ogromna. Wszystko przez to, że ze względu na brak większych urozmaiceń, dość szybko wdziera się nuda, którą przełamać mogą tylko emocje związane z kooperacyjną walką. Dlatego decydując się na zakup Zheros sprawdź, czy masz pośród znajomych zainteresowanych wspólną grą.
Rozgrywka sprowadza się w tym przypadku do przedzierania przez zastępy wroga. Trzeba twórcom przyznać, że mieli ciekawe pomysły na adwersarzy. Na Twojej drodze bowiem staną małe cyborgi, mechaniczne minotaury, czy wreszcie plujące bombami pokurcze z wyłupiastymi oczami. Wiedz także, że na każdego wroga należy odszukać specyficzny sposób jego destrukcji, ponieważ bezmyślne naciskanie przycisków ataku może kosztować sporo energii, szczególnie na wyższych poziomach trudności.
Rozwijaj swoją drużynę Zheros
Twórcy zaimplementowali w grze system rozwoju postaci. Za zdobywane na pokonanych wrogach żetony możesz wejść w posiadanie specjalnych punktów, dzięki którym ulepszysz ekipę Zheros. Co ciekawe, na każdym poziomie można zdobyć maksymalnie dwa takie punkty, w zależności od wyniku końcowego, który z kolei determinowany jest stylem gry. Najcenniejsze są jak najdłuższe sekwencje ciosów, a biorąc pod uwagę rozbudowany system combosów, pole do popisu masz spore.
Oprócz samej siły bohaterów, za którą, poza wzrostem mocy wyprowadzanych uderzeń, idą nowe kombinacje ciosów, możesz też wzmocnić tarczę ochronną oraz pistolet, który niejednokrotnie uratuje Cię z opresji, szczególnie przy większej liczbie wrogów.
Intensywnie…
…ale mimo wszystko nieco nudno. Podczas przedzierania się przez osiemnaście poziomów nie da się uniknąć uczucia znużenia. Sytuację ratują w miarę urozmaicone projekty poziomów, ale zdecydowanie zabrakło większej interakcji z otoczeniem i możliwości podążania więcej niż jedną ścieżką. Wraz z premierą wersji dedykowanej PlayStation 4 wypuszczony został DLC, dodający kolejne osiem leveli i nową grywalną postać. Dodatek, oprócz zupełnie nowego designu, wnosi sporą dawkę akcji, co ważne – znacznie bardziej urozmaiconej niż podstawowa, opisywana powyżej odsłona.
W trakcie zabawy kilkukrotnie masz okazję wskoczenia za stery potężnego mecha, który w ekspresowym tempie przerabia wrogów na złom. Wielka szkoda, że nawet w tych momentach rozgrywka nie zyskuje na dynamice. Ta z kolei pojawia się podczas sekwencji stricte platformowych, gdy należy unikać laserów tudzież przeskakiwać pomiędzy poruszającymi się taśmociągami. Niestety wówczas może pojawiać się frustracja, gdyż poziom trudności tychże etapów jest wyśrubowany, a checkpoint najczęściej jest jeden w trakcie całego levelu.
Na co ja patrzę?
Oprawa Zheros nie rzuci Cię na kolana, ale jest w pełni estetyczna. Nie ma tu zapierających dech w piersi widoków, czy z niezwykłym artyzmem zaprojektowanych poziomów, aczkolwiek miłym dodatkiem są komiksowe akcenty wizualizujące wyprowadzane ciosy, czy napisy pojawiające się wraz z rosnącym licznikiem combo.
Zheros mogę Ci polecić właściwie tylko wtedy, gdy znajdziesz kompana do wspólnej zabawy. W przeciwnym wypadku możesz poczuć lekki niedosyt powodowany dość szybko wdzierającą się monotonią. Jest to jednak świetna propozycja dla miłośników staroszkolnych beat’em-upów, którzy z łezką w oku wspominają Double Dragon lub wspomniane na wstępie recenzji Fighting Force .
Zheros jest dobrą propozycją na miłe spędzenie dwóch wieczorów do spółki z innym graczem. Gra oferuje sporą dawkę akcji i nieco humoru, a przy okazji wygląda względnie przyjemnie.
Szkoda natomiast, że dość szybko do rozgrywki wdziera się monotonia, a lokalizacja tytułu woła o pomstę do nieba.
rops
Fajnie, że takie gry jeszcze wychodzą, ostatnio właśnie szukałem czegoś do coopa z kumplem, niestety na XONE nie znaleźliśmy niczego co by przykuło naszą uwagę na dłużej. Fighting Force był super.
Adam Ginel
@rops, Zheros jest też na XOne, więc jakby co – chwytaj śmiało 😉
rops
Chyba pominąłem ten tytuł, co prawda tylko 3 dyski, ale dwie gwiazdki nie zachęcają.
Adam Ginel
Nie jest tragicznie, szczególnie w co-opie 😉