Nie lubię i nie chcę poruszać się tyłem do przodu. Tym bardziej jeżeli w tym przecież nienaturalnym procesie przeszkadzaliby różni oponenci. Sprawy nie ułatwiałby nawet fakt korzystania z ogromnego arsenału śmiercionośnej broni palnej i białej w ramach samoobrony. Sytuacja nie polepszyłaby się nawet wówczas, gdyby opisane wyżej działania mógłbym wykonać wchodząc w buty m.in. Serious Sama lub Rambo. Bieganie tyłem do przodu to zdecydowanie nie moje hobby. Koniec, kropka.
Inaczej jest jednak, kiedy sprawa dotyczy świata wirtualnego. Dzierżąc w dłoni pada od PlayStation 4, zagryzając wargi i pokonując kolejne poziomy roguelike’owej gry I Hate Running Backwards, jedyne co mogłem wykrztusić przez zaciśnięte z nerwów gardło to „Dajcie tego więcej!”. Choć niekoniecznie przez długi czas.
Szalona jazda bez trzymanki…
Dzieło studia Binx Interactive to w zasadzie kolejny shoot’em up jakich wiele, różniący się jednak od podobnych tytułów znaczącym elementem. Chodzi oczywiście o wspomniany wcześniej sposób poruszania się. Nie jest to wprawdzie jedyny wyróżnik produkcji, aczkolwiek chyba w największym stopniu wpływający na poziom zadowolenia z rozgrywki.
Ten bardzo prosty w istocie zabieg bez wątpienia wprowadza pierwiastek świeżości do recenzowanej gry. Trzeba natomiast przyznać, że dobrą chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do zmiany. Zwłaszcza do faktu częstego przebywania w górnej części ekranu i w związku z tym relatywnie krótkiego czasu na reakcje związane z nadciągającymi z zaskoczenia (top-to-down) zmianami terenu. Po kilkunastu próbach sił z odwróconym kierunkiem biegu, połączonym z ekwilibrystycznym wręcz posługiwaniem się przyciskami pada (z uwagi na masowo i wściekle atakujące stworzenia), możesz finalnie poczuć satysfakcję. Ciekawym pomysłem potrafiącym dodatkowo urozmaicić rozgrywkę jest posiadany przez wszystkie postacie młot, który sprawdza się nie tylko w bliskich starciach. Otóż w zasadzie każdy element otoczenia w I Hate Running Backwards podlega zniszczeniu, a zbierane resztki sukcesywnie ładują buffy aktywujące dodatkowe ataki. Przekłada się to oczywiście na jeszcze więcej możliwości unicestwiania i natężenie widowiskowych animacji.
Próżno w grze od Devolver Digital szukać natomiast głębszej fabuły, gdyż chodzi w niej głównie o zabawę wynikającą z jak najdłuższego czasu przeżycia w danej lokacji. To rasowy strzelankowy roguelike, w którym nieustanne ataki przeróżnej maści wydumanych kreatur są zmasowane, intensywnie nacierające z lądu, wody i powietrza. Bardzo częste porażki natomiast skutkują oczywiście radosnym inaczej rozpoczynaniem losowo generowanych poziomów od początku…
Graficznie dzieło Devolver Digital potrafi cieszyć oko odbiorcy zwłaszcza w chwilach niekontrolowanych eksplozji oraz widowiskowej anihilacji przeciwników. W nielicznych chwilach relatywnego spokoju widać mocną inspirację stylem bliskim minecraftowej wizji świata. Tyczy się to prezentacji otoczenia, gdyż dostępne w rozgrywce postacie to hołd oddany m.in. grom Serious Sam, Shadow Warrior, Hotline Miami, czy też Broforce.
PRZECZYTAJ RECENZJĘ MINECRAFT: STORY MODE
…w sam raz na przerwę między jednym piwkiem, a drugim.
Jednak I Hate Running Backwards na dłuższą metę potrafi nużyć nie tylko jako przygoda dla jednego gracza, ale nawet w trybie współpracy. Pozycja jest idealnym przykładem tytułu sprawdzającego się jako niemalże aperitif przed bardziej konkretnym graniem.
Nie należy natomiast oczekiwać od niej magnetycznego działania przykuwającego do ekranu. Pomimo całkiem przyjemnych aspektów graficznych oraz angażującego modelu rozgrywki, na dłuższą metę tytuł popada w rutynę. Głównie pod względem powtarzalności rozwiązań gameplayowych, które po przyjemnym pierwszym wrażeniu tracą na swoich walorach. Jeżeli w odpowiednim momencie nie odstawisz pada i nie dasz sobie szansy złapania chwili oddechu, istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia uczucia przesytu tą formą prezentacji i frustracją związanej z ilością porażek.
Niemniej jednak, każdemu z pewnością raz na jakiś czas przyda się moment odskoczni od tuzów elektronicznego uniwersum i zanurzenia w zdecydowanie mniej skomplikowanych, niejednokrotnie odmóżdżających cyfrowych przygodach. W końcu wszyscy lubimy od czasu do czasu wyżyć się po stresującym dniu pracy, a opisywany tytuł, serwowany w małych dawkach, może w tym z powodzeniem pomóc.
Blix Interactive przygotowało graczom kolejną propozycję wpisującą się całkiem sprawnie w klimat roguelike’owych rozwiązań, a odwrócony model poruszania potrafi pozytywnie zaskoczyć. Ekran pulsuje od wizualnych atrakcji, a wróg ściele się gęsto.
Zbyt duża powtarzalność rozgrywki na dłuższą metę niestety szybko nuży.