Mad Box, o którym ostatnio pisaliśmy, właśnie został zaprezentowany. Gdy patrzę na to cudo dochodzę do wniosku, że słowo „mad” zostało tu użyte nie bez przyczyny…
Ponieważ o gustach się nie dyskutuje, nie będę pisał, że Mad Box w mojej opinii wygląda po prostu tandetnie. Nie napiszę też, że sprzęt wygląda jak PC, a nie konsola. Według Iana Bella na obudowie znajdzie się miejsce na jeden przycisk odpowiedzialny za zasilanie. Ponadto hardware będzie wyposażony w specjalny uchwyt, dzięki któremu transport urządzenia ma być niezwykle prosty. To z kolei ma zapewnić możliwość dostarczenia Mad Box do znajomego i wspólnej zabawy. Chodzi tu konkretnie o rozgrywkę VR. Jednym kliknięciem da się połączyć urządzenia i od razu wskoczyć do wirtualnej rozgrywki.
Informacja położyła mnie na łopatki. W dobie internetu i zaawansowanej rozgrywki online oraz zapisywania profili i postępów w chmurze mam targać konsolę do kumpla, abyśmy mogli wspólnie zagrać? No chyba, że da się grać na dwa sprzęty przy jednej kopii gry. Nie do końca wyobrażam sobie zabawę VR dwóch osób w jednym pomieszczeniu. Ważne jest to, że CEO Slightly Mad Studios potwierdził, iż Mad Box zapewni w VR 90 FPS-ów na jedno oko.
Bez bicia przyznaję, że na Mad Box, szczególnie po opublikowaniu grafik koncepcyjnych, patrzę ze sporym dystansem. Z drugiej strony, to samo czułem gdy Sony zapowiedziało PlayStation. Teraz nie wyobrażam sobie branży gier wideo bez tego producenta. Czas pokaże czy Mad Box powalczy z Sony i Microsoft.