Dwa kroki w tył

Antologię The Dark Pictures śledzę regularnie i z każdą kolejną częścią bawiłem się lepiej. Po zapowiedzi The Devil in Me, miałem nadzieję na kolejne udane straszenie i ciekawą historię. Niestety, koniec pierwszego sezonu wygląda tak, jakby twórcy spieszyli się, oddelegowali mały zespół do pracy i chcieli jak najszybciej wydać grę. Choć opowieść miała potencjał, to tym razem największym grzechem studia Supermassive Games jest mało straszna rozgrywka i nijaki seryjny morderca.

Twórcy po koszmarze na statku, incydencie w małym miasteczku i mrocznym spotkaniu z żołnierzami, tym razem zapraszają na swoją wersję „Piły”. Wszystko kręci się wokół pierwszego seryjnego mordercy w USA, czyli Henry’ego H. Holmesa. Pod koniec XIX wieku w Chicago otworzył on „hotel”, w którym z pomocą przeróżnych pułapek mordował swoich gości. W czasach współczesnych, ekipa filmowców z Lonnit Entertainment, kręcąc dokument o Holmesie, dostaje tajemniczy telefon od jego największego fana.

Osobnik przedstawiający się jako Granthem Du’Met, ma nie tylko oryginalne pamiątki po znanym mordercy, ale też na jednej z wysp odtworzył idealnie odwzorowany hotel. Taka okazja dla filmowców to nie lada wydarzenie i, zachęceni wyjątkowym materiałem, postanawiają odwiedzić placówkę. Oczywiście tajemniczy fan Holmesa ma kilka (podejrzanych) warunków, a jednym z nich jest oddanie telefonów komórkowych. Po dotarciu na wyspę i rozgoszczeniu się w pokojach hotelowych, zamiast „dokumentu” zaczyna się raczej fabularna walka o przetrwanie.

Okazuje się, że za dobę hotelową właściciel liczy sobie największą cenę – życie. Reżyser, kamerzysta, operatorka dźwięku, oświetlenia i prezenterka, próbują więc współpracować, aby spróbować przechytrzyć mordercę i uciec z wyspy. Choć początkowe fragmenty gry mają klimat i zapowiadają się ciekawie, to niestety w dalszej części rozgrywki, gęsta atmosfera pęka jak mydlana bańka. Nie pomagają nawet pewne ulepszenia względem rozgrywki, doskonale znanej z poprzednich części. Bohaterowie potrafią biegać, co z pewnością ucieszy wielu graczy i posiadają ekwipunek.

Każda osoba w ekipie ma inne specjalne przedmioty, więc drogę będziesz oświetlał latarką, zapalniczką, a nawet „strzelając” lampą błyskową. Właśnie ta ostatnia możliwość sprawia najwięcej frajdy i tworzy aurę najbliżej związaną z horrorem. Poza tym możesz też używać miernika prądu w łamigłówkach, otwierać szuflady kartą, robić zdjęcia czy korzystać z mikrofonu kierunkowego (jedna z lepszych scen w grze).

Możesz też przygotować się na znane zabiegi, jak ukrycie się związane z wciskaniem przycisku na czas, sekwencje QTE (Quick Time Event), nie wywołujące emocji jump scare’y czy kody do drzwi, które trzeba znaleźć. Kilka razy trzeba też odkryć drogę przesuwając przedmiot w odpowiednie miejsce czy przesłuchać pozostawione nagrania, mające związek z fabułą.

Graficznie nowa produkcja twórców Until Dawn trzyma dobry poziom, znany z wcześniejszych części (Xbox Series S). Nieco zastrzeżeń można mieć do animacji postaci, które czasami zachowują się sztywno, a na ich twarzach widoczne są dziwne grymasy. Trzeba wspomnieć też o prologu, pełnym technicznych wpadek i jakby wyciętym z innej gry. Z kolei fani zbierania nie będą narzekać, bo oprócz odkrywania sekretów i krótkich wizji przyszłości z obrazów, będziesz też wypatrywał charakterystycznych monet, za które można odblokować dodatki. Oczywiście po skończeniu przygody, możesz zagrać razem ze znajomymi w Don’t Play Alone, aby wspólnie spróbować uciec z wyspy.

The Devil in Me nie jest udanym zakończeniem pierwszego sezonu antologii The Dark Pictures. Morderca w kapeluszu z siekierą w rękach nie wywołuje emocji, nie straszy i osobiście nawet więcej spodziewałem się w temacie samych pułapek. Nie pomagają jump scare’y i animatroniczne kukły, choć w samej końcówce są momenty z adrenaliną. To jednak za mało, jak na 5-6 godzin rozgrywki i o wiele lepiej bawiłem się z poprzednimi odcinkami antologii. Drugi sezon horrorów rozpocznie kosmiczne Directive 2080 i mam wielką nadzieję na ciekawszą opowieść z ulepszeniami i nowościami w rozgrywce.

Plusy

  • początek ma klimat
  • każda postać z innym ekwipunkiem
  • wybory

Minusy

  • nie straszy
  • niewykorzystany potencjał
  • postaci bez charyzmy
  • czuć niski budżet
  • brak polskiej wersji językowej
  • wpadki techniczne
3

Dostateczny

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.