Co cię nie zabije, to... sprawi wiele frajdy

Studio Supermassive Games to prawdziwi weterani straszenia na ekranie. Nie dość, że wydali świetne Until Dawn, strzelają jak z karabinu kolejnymi udanymi epizodami z serii The Dark Pictures Anthology, to w dodatku znaleźli jeszcze czas na kolejny projekt. Czekając na ostatnią część pierwszego sezonu antologii – The Devil in Me, w międzyczasie twórcy, ni stąd, ni zowąd, zapowiedzieli kolejny samodzielny horror.

Po ujawnieniu The Quarry cieszyłem się jak dziecko na kolejne spotkanie z grupką nastolatków, przeczuwając że będzie to udana produkcja. Jednak nie spodziewałem się aż tak wybornego straszenia jak w Until Dawn i to w dodatku kilka miesięcy po ujawnieniu gry. W The Quarry po prostu trzeba zagrać, szczególnie będąc fanem horrorów klasy B, teen-slasherów i Until Dawn.

Ten ostatni dzień

Wakacyjny obóz w Hackett Quarry dobiega końca i grupa młodych wychowawców po odprawieniu dzieci, oczekuje na wyjazd. Niestety opuszczenie tego urokliwego miejsca z pewnych względów nie jest możliwe i ekipa musi spędzić tam jeszcze jedną noc. Szef ośrodka (David Arquette) wyjeżdża w ważnej sprawie, więc wychowankowie postanawiają zrobić sobie tę ostatnią imprezę pod gołym niebem. Okazuje się, że dla niektórych może być to naprawdę ostatnia noc w życiu, no ale to już zależy od grającego.

Fabuła pozytywnie mnie zaskoczyła, bo choć na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się oklepane i znane, to kolejne rozdziały nie tylko wciągają jak bagno, ale kształtują całkiem udaną historię i stopniowo odkrywają jej mroczne sekrety. Przy ognisku zasiadają cwaniaczek Jacob, pewna siebie influencerka Emma, wygadana Kaitlyn, spokojna Abigail, poważny Ryan, dowcipny Dylan i nieśmiały Nicholas. Prawdziwy koktajl osobowości, poglądów i cech charakteru.

Z każdą z tych świetnie dobranych i napisanych postaci, zżyłem się i autentycznie kibicowałem im w czasie tych dziesięciu godzin koszmaru. Niestety nie udało mi się doczekać wschodu słońca ze wszystkimi wychowawcami, co tylko spotęgowało chęć kolejnej próby. Jeśli skusisz się na tę mroczną przygodę to dowiesz się co w przyległym do obozu lesie robi rodzina Hackettów i czemu dodatkowo coś strasznego atakuje grupkę przyjaciół. Oglądając napisy końcowe ta krwawa intryga układa się w całość i odpowiada na wszystkie pytania.

Rodzinny sekret

Rozgrywka opiera się na „interaktywnym filmie”, wybieraniu dwóch dostępnych opcji, sterowaniu postaciami, szukaniu przedmiotów i wciskaniu przycisków na czas (sekwencje Quick Time Events). Jeśli grałeś w Until Dawn lub jeden z odcinków serii The Dark Pictures, to tutaj jest podobnie ale jakby łatwiej. Chowając się przed wrogiem musisz wstrzymać oddech przyciskając „x” (PS5) i czekać aż napastnik oddali się. To wielkie ułatwienie względem poprzednich gier, kiedy to trzeba było wciskać przycisk wiele razy z rzędu.

Najczęściej jednak będziesz używał analogów w odpowiednim kierunku, wybierał swoją ścieżkę czy wchodził w interakcję z przedmiotami (dowody, wskazówki, karty Tarota), zbierając je i dowiadując się więcej o zaistniałej makabrze. Przekazując karty tajemniczej kobiecie w przerwie między rozdziałami, możesz zobaczyć krótkie fragmenty przyszłych zdarzeń i potem przekonać się czy tak będzie w realu. Z kolei wybory nie należą tylko do życia i śmierci ale też możesz decydować w bardziej „błahych” sprawach, jak wziąć strzelbę czy nie lub ukryć się lub uciekać. Co ciekawe, nawet te pozornie mniej ważne decyzje po kilku godzinach mogą mieć znaczenie.

Nie nastawiaj się na ciągłe czynne uczestniczenie w grze, bo The Quarry to niestety więcej film niż gra. Do tego stopnia, że po ukończeniu przygody nic nie stoi na przeszkodzie, aby włączyć tryb filmu i po wybraniu swoich preferencji (wybór życie lub śmierć całej grupy i inne) usiąść wygodnie w fotelu i tylko skupić się na oglądaniu tej pechowej nocy.

Ciąg przykrych, tajemniczych zdarzeń

Graficznie najnowsza produkcja Supermassive Games prezentuje się bardzo dobrze ale to właśnie wygląd bohaterów zasługuje na wyjątkowe uznanie. Mimika twarzy to prawdziwy majstersztyk i wiele razy można było pomylić grę z filmem. Odwiedzane miejscówki (las, obóz, dom Hackettów) są pełne detali i często jeżą włosy na głowie. Dodatkowo ponura, wolna muzyka dodawała wiele w kategorii mrocznej atmosfery wraz z bardziej skocznymi nutami w rozluźniających momentach.

Twórcy jak mało kto potrafią budować napięcie w swoich tytułach i sprawiać, że ciężko oderwać się od ich przygody. Tym razem bez jump scare’ów. The Quarry oferuje też kanapowy tryb multi, kiedy trzeba wybrać swoją postać i dzielić się kontrolerem z pozostałymi znajomymi pechowcami. Ogólnie opcji jest wiele jak np. możliwość ratowania towarzyszy poprzez danie im drugiej szansy (trzy życia) ale to opcjonalny wybór i nie musisz cofać ich przeznaczenia.

Brytyjscy programiści znów są w formie. Walka o przetrwanie na letnim obozie to kawał udanej, tajemniczej historii, świetnie napisanych bohaterów i atmosfery grozy rodem z filmów klasy B. Choć można narzekać na mało rozgrywki czy jej ułatwienie, to ogólnie świetnie bawiłem się przez te dziesięć godzin. Poza tym od razu włączam grę drugi raz, chcąc zobaczyć inne ścieżki wyboru, a to też dobrze o niej świadczy. Fani horrorów z pewnością nie będą narzekać i czerpać garściami z letniego hasła miejscówki Hackett Quarry – „co cię nie zabije, to… sprawi wiele frajdy” czy jakoś tak.

Plusy

  • klimat
  • wybory
  • grafika
  • soundtrack
  • historia wciąga
  • wyraziści bohaterowie
  • napięcie

Minusy

  • łatwiej niż w poprzednich grach
  • za mało gry w grze
  • czasami drewniane animacje
5

Bardzo dobry

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.