Choć w redakcji jestem prawdziwym psem na klawiatury – z reguły stronię od klawiatur stricte mechanicznych. Głośne to i nie praktyczne dla kogoś kto dużo pisze – klepanie w mechaniczną klawiaturę to prawdziwa męczarnia. Jednak postanowiłem przytulić na test klawiaturę Trust GXT 865 Asta – mechaniczną klawiaturę „w rozsądnej cenie”.
Zacznijmy od wyglądu i podstawowych parametrów. Klawiatura zaskakuje swego rodzaju surowym wyglądem klawisze mają wyraźne krawędzie i nie są schowane w obudowie. Przełączniki są umieszczone na płycie obudowy. Daje to całkiem ciekawy efekt wizualny – klawiszy umieszczonych nad obudową klawiatury. Czcionka na klawiszach jest bardzo przyjemna, ale kto z ustatkowanych graczy patrzy klawisze?
Klawiatura ma standardowe rozmiary ~44cm x ~13cm jednak to co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło to waga urządzenia. Solidne gumowane podstawki wraz z nieco ponad 1kg wagi stwarzają spory opór – na powierzchni mojego biurka przesunięcie klawiatury było trudne – aby ją przemieścić musiałem ją podnosić. Sprawia to bardzo przyjemne uczucie i zapobiega przypadkowym przesunięciom podczas grania.
Klawiatura ma niespełna dwumetrowy (1,8 m) kabel USB 2.0 tu można mieć drobną uwagę – producent mógł zdecydować się na USB 3.0 a w samej klawiaturze zastosować choćby dwuportowy hub USB.
Producent deklaruję iż klawiaturę można także podłączyć do PlayStation 4 oraz Xbox One – przetestowałem na obu działa – dzięki czemu logowanie czy też wyszukiwanie w sklepach na konsolach staje się wygodniejsze, ale nie przesadzajmy – konsola = pad, a klawiatura powróciła do komputera.
Wielką zaletą klawiatury moim zdaniem jest fakt, iż nie wymaga ona żadnego oprogramowania dodatkowego – wszystkie potrzebne funkcje są dostępne z poziomu urządzenia – podświetlenie, wykorzystanie przycisków funkcyjnych, nagranie makra czy reset do ustawień fabrycznych.
Co do podświetlenia to dostępnych jest 7 trybów. Choć ja korzystałem tylko z 2 – aktywne podświetlenie WASD, pełne podświetlenie klawiatury (każdy rząd klawiszy podświetlony jest innym kolorem. Jednak są dwa tryby bardzo fikuśne, które bardzo podobały się znajomym – jeden podświetlający klawisz podczas naciśnięcia i podtrzymujący podświetlenie przez około 2 sekundy, a także podświetlenie rozchodzące się jak fala uderzeniowa od naciśniętego klawisza. To jednak tylko gadżeciarskie walory wizualne.
Wysoki „punkt montażu” klawiszy ma jedną zasadniczą wadę – diody informujące o włączonych CapsLock, NumLock i ScroLock są schowane z pierwszym rzędem numpada i z normalnej pozycji przy biurku, aby zobaczyć czy się świecą trzeba tam po prostu zajrzeć – gdyż naprawdę nie są widoczne na pierwszy rzut oka.
Sama klawiatura jest precyzyjna, choć układ, kształt i wysokość klawiszy przez kilka dni był dla mnie problemem, tak po tym gdy już przyzwyczaiłem się do wysokiego profilu – pisanie nie sprawiało już tylu kłopotów co na początku w grach – takie klawisze sprawdzają zaś znakomicie. Według producenta skok klawiszy wynosi 4mm, a potrzebny nacisk to 65g – jest to odczuwalne i znowu przez kilka pierwszych dni – moje palce trochę to odczuwały, ale potem przywykłem. Przełączniki są autorskie – czerwone, a ich żywotność określona jest na 50 milionów uderzeń.
Klawiatura ma podstawki regulujące kąt co o dziwo nie bywa już standardem w klawiaturach. Do klawiatury dołączona jest 8 stronicowa obrazkowa instrukcja oraz urządzenie pozwalające zdejmować klawisze – przydatne podczas czyszczenia.
Podsumowując – jest to bardzo przyzwoita klawiatura, za bardzo przyzwoite pieniądze. Polecam dla tych którzy chcieliby sprawdzić jak się gra i pracuje na mechanicznej klawiaturze, a nie chcą wydawać całej czapki pieniędzy.