Pierwszy tom komiksu Fear Agent zwyczajnie mnie oczarował, dlatego na kontynuację przygód Heatha Hustona czekałem z wypiekami na twarzy. Gdy przyszła upragniona przesyłka od Non Stop Comics ponownie wyruszyłem w międzygalaktyczną podróż.
Drugie zbiorcze wydanie Fear Agent podzielone zostało na dwa rozdziały zatytułowane „Ostatnie pożegnanie” oraz „Miażdżąca krytyka”, zamknięte w wydanych oryginalnie od marca do września 2008 roku zeszytach 12-21.
Poznaj genezę Agentów Strachu
Kręgosłup drugiego tomu stanowią geneza powstania Fear Agernt oraz historia Mary – nowej dziewczyny Hustona. Do tego dochodzą kontynuacje wątków rozpoczętych w pierwszym tomie. Autorzy nadal przedstawiają Heatha jako mającego właściwie wszystkich i wszystko głęboko w dupie, zgorzkniałego gbura, jednak są też momenty, w których kosmiczny twardziel zwyczajnie wymięka, przytłoczony głównie stratą najbliższych mu osób i konsekwencjami wcześniej podjętych decyzji.
Rick Remender ponownie serwuje ciekawą opowieść, jednak czasami, w moim odczuciu, przegina pałę, zostawiając losy całych cywilizacji w rękach jednego człowieka. Historia powstania Agentów Strachu, choć dramatyczna (wszak w szeregach ziemskich partyzantów znajdują się głównie ludzie, którym nie zostało zbyt wiele do stracenia), doprawiona jest solidną dawką humoru. Dowiesz się między innymi jak Huston w jednej chwili stracił niemalże wszystko, co kochał, a później poznał ziomków z ekipy, która wypowiada wojnę kosmitom. Z kolei opowieść o zaślepionej rządzą zemsty Marze nie jest już, w moim odczuciu, tak spójna, a sam finał, nieco zbyt mocno napchany dramaturgią, zwyczajnie zawodzi.
Przeczytaj recenzję pierwszego tomu Fear Agent
Tony Moore, Jerome Opeña i Kieron Dwyer – prawdziwi Agenci Strachu
Cały pierwszy rozdział wyszedł spod ręki Tony’ego Moore’a, natomiast tuszem zajęli się Ande Parks oraz sam Remender. Z kolei za kolory odpowiedzialny jest Lee Loughridge. Biorąc pod uwagę, że to bardzo doświadczony zespół, nie mogło być inaczej – efekt końcowy jest zwyczajnie genialny. Kreska Moore’a pasuje idealnie do koncepcji Remendera. Rozdział drugi zilustrowali i polali tuszem Jerome Opeña i Kieron Dwyer, a kolorami zajęła się Michelle Madsen. Wiem, że to kwestia gustu, ale w moim odczuciu Moore wypada znacznie lepiej.
Bardzo dobrze, że autorzy odważyli się na wrzucenie większej ilości mięsa mielonego, zarówno ziemskiego, jak i pochodzącego z innych wymiarów. Dzięki temu czuć, że do czynienia mamy z prawdziwą, brutalną inwazją, a agresorzy nie chcą podporządkować sobie Ziemian, ale ich zwyczajnie wyciąć w pień. Bardzo cieszy też fakt, że Huston nadal pozostaje ryzykantem, wychodzącym cało z niemalże najgorszych tarapatów. To nadaje całości prawdziwie komiksowego klimatu.
Co dalej z Fear Agent?
Finał drugiego tomu nie pozostawia wątpliwości, że w kontynuacji Heath Huston będzie musiał ponownie dokonywać czynów nie pisanych zwykłemu śmiertelnikowi. Muszę przyznać, że z niecierpliwością wypatruję zapowiedzi trzeciego tomu, po który sięgną jak tylko trafi na księgarniane półki.
Egzemplarz do recenzji dostarczyło wydawnictwo Non Stop Comics