Gier licytacyjnych nigdy za wiele! Za każdym razem kiedy ogrywam tytuły wykorzystujące tą konkretną mechanikę, odczuwam dużą frajdę. Nie ma to jak dobry blef połączony z przysłowiowym „nawijaniem makaronu na uszy” przeciwników. Jeżeli jeszcze w trakcie rozgrywki potrzebna jest przynajmniej odrobina taktycznego myślenia okraszona szczyptą losowości, to tego rodzaju gry pochłaniam z jeszcze większą przyjemnością.
„To jest napad!”, karcianka od wydawnictwa Nasza Księgarnia, wykorzystuje powyższe rozwiązania z całkiem pozytywnym skutkiem.
Szykuj bandę i atakuj!
W „To jest napad!” wcielamy się w przywódców jednej z 4 grup śmiałków próbujących obrabować pociąg przewożący różne dobra – pieniądze, złoto oraz ładunki wybuchowe. Do wyboru mamy liderowanie bandzie Indian, Meksykanów, dezerterów lub kowbojów.
Przebieg gry jest relatywnie prosty. Po rozłożeniu kart pociągu (lokomotywa oraz 3 wagony – zielony, żółty, czerwony), każdy z graczy dobiera na rękę 5 kart z posiadanej puli 15 kartoników. Następnie wszyscy, po kolei, podejmują decyzje związane z taktyką na aktualną rundę. Można wysłać 1 bandziora do ataku, albo spasować. Jeżeli ktoś pasuje, nie może już w danej fazie wyłożyć więcej kart. Planowanie trwa do momentu w którym spasują wszyscy gracze.
Myk polega na tym, że każda karta posiada wizerunki dwóch różnych bandytów o różnej sile ataku (od 2 do 7) i w różnych kolorach odpowiadających konkretnym wagonom.
Jak się zapewne domyślacie zwycięzcą pojedynczego napadu zostaje osoba, które wygeneruje największą siłę ataku. Interesujące jest jednak, że wygrywający gracz zabiera co prawda odpowiednie wagony (przez co zyskuje pierwsze punkty zwycięstwa), ale jednocześnie musi odrzucić z dalszej gry każdą zagraną przed chwilą kartę bandytów. Przegrani natomiast zabierają wyłożone karty z powrotem do swojej ręki. Podobnie dzieje się w przypadku remisu, kiedy to wszyscy remisujący ponownie odzyskują wysłanych do boju wojaków.
Pomysł to zaiste ciekawy, gdyż oprócz oczywistego elementu licytacyjnego pojawia się również konieczność odpowiedniego zarządzania posiadanymi zasobami. Możemy oczywiście „wystrzelać” się z większej ilości oddziału w celu pozyskania wysokiej wartości wagonów w pierwszych rundach. Inną strategią może być oszczędne delegowanie oddziałów do boju i zachowywanie sił na finalne rozstrzygnięcia. Duże znaczenie ma tu oczywiście skłonność do podejmowania ryzyka i umiejętne „czytanie” rywali. Ta różnorodność taktyczna, mimo iż nie specjalnie rozbudowana, mi jak najbardziej odpowiada.
Na zakończenie rundy wygrani zabierają do siebie odpowiednie wagony (wartością punktową do dołu), do pociągu dokładamy kolejne 3 wagony, oraz wszyscy dobierają do ręki dodatkowe 2 karty bandziorów. Całą zabawę powtarzamy 6 razy i sprawdzamy, kto okazał się rzezimieszkiem największym z największych.
Szybko, interesująco, przyjemnie wizualnie i… kompaktowo!
„To jest napad!” pokazuje, że nie tylko rozmiar ma znaczenie. Pudełko jest bardzo małe, przez co można je wrzucić do plecaka i bez problemy przetransportować na najbliższe planszówkowe posiedzenie ze znajomymi. Co więcej, pojedyncza rozgrywka trwa około 15-20 min, a jej dynamika sprawia, że z dużym prawdopodobieństwem od razu pojawi się chęć na kolejne.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że przynajmniej w moim przypadku, zdecydowanie lepiej pod względem wspomnianej przed chwilą dynamiki tytuł prezentuje się w wersji z 4 graczami. Partia 2 osobowa też ma swoje plusy, jednak w większej grupie pojawia się zdecydowanie więcej okazji do zaskakujących zagrań.
Wydanie, oprócz rzeczywiście małych rozmiarów może pochwalić się także zadowalającą jakością oraz przyjemnymi grafikami. Patrząc na szykujących się do ataku bandziorów można wczuć się w klimat Dzikiego Zachodu. I o ile tak jak wspomniałem próżno w „To jest napad!” doszukiwać się specjalnie skomplikowanych mechanik, to jako przerywnik między większymi tytułami tytuł od wydawnictwa Nasza Księgarnia sprawdzi się na pewno.