DOOM i DOOM Eternal to niewątpliwie świetne gry, o czym zresztą zapewniamy na tejże stronie. Jednym z najbardziej udanych elementów powrotu serii jest soundtrack Micka Gordona. Australijski kompozytor wymieszał elektroniczne ambienty z brutalną, death metalową gitarą, tworząc idealną ścieżkę dźwiękową dla morderczych eskapad Doomguya. Nie jest przesadą stwierdzenie, że Gordon dał tym grom ich własną, demoniczną duszę – szczególnie, że miał pomysły tak kreatywne, jak zaangażowanie death metalowego chóru do Eternal.
Dlatego niektórym fanom wydawało się dziwne, że profesjonalista taki jak Gordon mógł popełnić tak uczniowskie błędy w komercyjnym wydaniu muzyki z Doom Eternal. Produkcja pozostawia na nim wiele do życzenia – brzmienie jest płaskie i instrumenty zlewają się w jedną, głośną papkę. Jak się okazuje, fani mieli rację: Mick Gordon się nie pomylił, bo praktycznie przy tym wydaniu soundtracku nie pracował. Zrugany przez audiofila na Twitterze przyznał, że miksował ledwie kilka z utworów na wydawnictwie. Bethesda zatrudniła kogoś innego do większości płyty i wygląda na to, że cięto przy tym koszty – najpewniej, żeby zdążyć szybko z premierą.
Może się okazać, że ten pośpiech wyjdzie firmie bokiem, bo Gordon jest zachowaniem pracodawcy zniesmaczony. W rzekomej prywatnej wiadomości z fanem odpowiedział, że najpewniej nie będzie już współpracował z Bethesdą; z kolei w komentarzu dla Frasera Browna z PC Gamer przyznał, że czerpie wielką dumę ze swojej pracy i cała sytuacja zmusiła go do głębokich przemyśleń. Strata Australijczyka byłaby niepowetowana: gość zmontował jeszcze muzykę do Prey czy powrotu Wolfensteina.