Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne tajemnice – recenzja

Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne tajemnice – recenzja

Chociaż gry detektywistyczne/dedukcyjne nie są moimi pierwszymi wyborami na wieczory z grami bez prądu, to po Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne Tajemnice sięgnąłem z wielką ciekawością. Po części na pewno było to wypadkową moich niedawnych, bardzo pozytywnych doświadczeń z Niepożądanymi Gośćmi.

Ta niepozorna gra od Naszej Księgarni mocno zaznaczyła swoją obecność na moim planszówkowym stole. Pomyślałem więc, że poznanie kolejnego tytułu w którym mamy możliwość wcielenia się w postać detektywa będzie pomysłem idealnym.

I rzeczywiście decyzja okazała się trafiona. Biuro Śledcze wydawane przez Rebel to zupełnie inne, ale chyba nawet bardziej ekscytujące podejście do tematu rozwiązywania kryminalnych zagadek. To tytuł kooperacyjny, mocno bazujący na analizowaniu sporej ilości tekstu, a do tego ociekający wręcz klimatem dzieł H.P. Lovecrafta. Jest mrocznie, mistycznie, momentami nawet makabrycznie. Zagadki natomiast nie należą do najłatwiejszych, a co najważniejsze, zaskakują zakończeniami.

Praca śledczego to ciężki kawałek chleba

Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne tajemnice to gra w której nie znajdziemy potężnej instrukcji. Cztery strony tekstu wystarczają, aby rozpocząć przygodę. Zresztą sama mechanika zastosowana przez twórcę, Gregorego Privata jest bardzo prosta. Zapoznajemy się ze scenariuszem, a potem korzystając z dostępnej dokumentacji oraz kierując księgą danej sprawy staramy się ją rozwiązać.

Brzmi prosto, prawda? Nic bardziej mylnego. Otóż niewątpliwą siłą tej pozycji jest niezwykle umiejętne odzworowanie wyzwań z jakimi muszą mierzyć się nawet najlepsi detektywi. Minimum wskazówek, ciągłe zmiany tropów, wielość pozornie nie połączonych wątków, różnorodność podejrzanych oraz presja na wynik ze strony szefa. Opieszałość w wykonywaniu poleceń samego Hoovera skończyć się może tylko w jeden sposób…

W grze mamy 5 scenariuszy, o rosnącym poziomie trudności. Ale już pierwszy może ostro namieszać w głowie. Szczególnie kiedy powoli wypływać na światło dzienne zaczynają „pojechane” sytuacje czerpiące ze specyficznych wizji Lovecrafta.

Szybko okazuje się, że oczywiste rzeczy wcale takimi być nie muszą. Że spotykani i przesłuchiwani ludzie (czy aby na pewno ludzie?) przekazują mocno sprzeczne informacje. Odwiedzanym lokacjom blisko jest do scen ze snów jakiegoś zwyrodnialca, nie wspominając o konkretnych miejscach zbrodni.

Trzeba się mocno natrudzić, dokładnie studiować dostępne szczątki informacji, umiejętnie planować kolejne kroki nie dając złapać się w wir szaleństwa i, jeżeli gramy w grupie, umiejętnie wykorzystywać siłę zespołu.

Mój faworyt to zagadka numer 4. Niezwykle trudna, ale jednocześnie niezwykle ciekawa i ociekająca wręcz aurą tajemniczości. A do tego przygotowana w postaci kilkudziesięciu stron akt, przez które trzeba się przekopać jak rasowy śledczy, aby mieć szansę (dodam, że znikomą) na jej rozwiązanie.

Klimat, klimat i jeszcze raz…

Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne Tajemnice znajdzie fanów przede wszystkim wśród osób lubiących ożywione dyskusje przy stole. Zawiłość poszczególnych scenariuszy, ich fabularna głębia oraz towarzyszące każdej sprawie dokumenty potrafią działać bardzo immersyjnie. Wszystko to pod warunkiem, że lubicie tego typu doświadczenia. Siedzenie w ciszy i indywidualne rozkładanie zagadek na czynniki pierwsze bez wylewnego dzielenia się informacjami z innymi może prowadzić tylko do frustracji.

Pomimo tego, że na początku każdego scenariusza dojmującym jest wrażenie zagubienia, to bezwzględnie warto dać się ponieść chwili. Zachęcam, aby nie poddawać się momentom zwątpienia i poczuciu rozdrażenienia powodowanym brakiem jasnych instrukcji „co dalej”. Gwarantuję, że Biuro Śledcze wynagrodzi odwagę w dążeniu do prawdy.

Żeby natomiast ograniczyć ilość niepotrzebnych i wydłużających rozgrywkę dywagacji gorąco namawiam do prowadzenia zapisków prowadzonego śledztwa. Dzieje się tutaj zbyt dużo i zbyt intensywnie aby polegać w całości na swojej pamięci. Nie polecam podążania tą drogą!

… notatki.

Ta mała, acz istotna wskazówka okazała się być wybawieniem pod kątem zwiększenia skuteczności w radzeniu sobie z przygootwanym scenariuszami. W każdej chwili, kiedy grupa (lub osoba) uzna, że wiemy co się wydarzyło, można podjąć próbę rozwiązania tajemnicy.

Na końcu każdego scenariusza jest strona z wyjaśnieniem. I w zależności od tego ile i jakich informacji udało nam się zebrać przyznawane są punkty. Od razu zaznaczę, że nigdy nie udało mi/nam się wykręcić maksymalnego wyniku. Biuro Śledcze to na prawdę spore wyzwanie.

Jeżeli jesteśmy w obszarze klimatu, to obowiązkowo muszę wspomnieć o tym jak recenzowany tytuł jest wydany. Wszystkie dokumenty mają tworzyć wrażenie pracy przy materiałach wyjętych rodem z jakiegoś prawdziwego śledztwa.

Mamy wycinki z gazet (z klimatycznymi zdjęciami), mapy miast w których działamy, książkę adresową postaci, i różne inne materiały takie jak listy czy raporty. Widok tych wszystkich materiałów rozłożonych na stole, być może z małą lampką ustawioną gdzieś obok oraz odpowiednią muzyką w tle kreuje kapitalną atmosferę.

Chcesz spróbować swoich sił w roli śledczego? Nie czekaj!

Biuro Śledcze: Śledztwa w Arkham i inne tajemnice z pewnością nie jest grą do której będziecie wracać regularnie. A to dlatego, że jak w przypadku innych podobnych tytułów, przejście scenariuszy jest wydarzeniem jednorazowym. Raz rozwiązana zagadka, jest zagadką rozwiązaną. Poprostu. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby zaglądać do Arkham raz na jakiś czas.

Na szczęście umysł ludzki potrafi zapominać, i po jakimś czasie wszystkie przygotowane przez Pfistera historie można przeżywać na nowo. Jest to oczywiście kwestia mocno indywidualna, co nie oznacza, że takie podchodzenie do tytułu nie ma sensu.

Pomimo tego, że opisywana gra jest tytułem kooperacyjnym, to bardzo dobrze działa w wersji solo. Jest wtedy po trochu paragrafówką, po trochu tytułem z pogranicza RPG. Idealnie natomiast funkcjonuje w grupie 2-3 osobowej. Im więcej osób, tym automatycznie więcej potencjalnie różnych punktów widzenia na różne elementy spraw i automatycznie dłuższy czas partii.

Biorąc wszystko pod uwagę uważam, że tytułem Gregora Privata warto się zainteresować. Nawet jeżeli miałaby to byc przygoda jednorazowa. Zawsze wtedy można przekazać/sprzedaż śledztwa komuś innemu i zrobić w ten sposób dosyć „osobliwy” prezent.

I pamiętajcie, „w najbardziej fantastycznych legendach, aż nazbyt często kryje się ziarno prawy” (H.P. Lovecraft, Koszmary).

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*