Gra detektywistyczna, na jaką czekaliśmy

Return Obra Dinn

W 2013 roku, były designer Naughty Dog Lucas Pope wydał Papers, Please – grę o urzędniku imigracyjnym pracującym w chwalebnej Arstoczce, fikcyjnym komunistycznym kraju. Ambitna produkcja okazała się być hitem, także wśród publiki. W sierpniu 2016 roku sprzedało się już 1,8 miliona kopii, co w przypadku gier niezależnych jest nielichym wynikiem.

Dziwnym nie jest, bo Pope stworzył grę głęboko i zaskakująco ludzką. Arstoczka może być fikcją, ale to wszystko się komuś kiedyś przydarzyło. Zarówno starcia z bezduszną biurokracją, jak i uprzejme odruchy, które kończyły się dramatycznie. Zrobił to przelewając niewiele liter, opowiadając między słowami i przede wszystkim poprzez rozgrywkę; wyciskając przy tym litry napięcia z wertowania regulaminów oraz przybijania pieczątek na paszportach. Niektórzy próbowali imitować tę formę – z gorszym skutkiem.

Krótko po premierze Papers, Please, projektant zaczął prace nad kolejnym projektem pt. Return of the Obra Dinn i… cisza. Swoim niespiesznym tempem, bez stresu, że braknie pieniędzy i bez dyszącego nad głową wydawcy, Lucas Pope dłubał przy kolejnym, ambitnym projekcie przez ponad cztery lata. Było warto czekać, bo otrzymaliśmy grę detektywistyczną z prawdziwego zdarzenia.

Zanim gra się dobrze zacznie, Return of the Obra Dinn jest już nietypowe

Nietypowe jest samo osadzenie akcji: zarówno historycznie, jak i w konwencji noweli morskiej, obszarach praktycznie nieruszonych przez gry wideo. W 1802 roku, w podróż do Azji wypłynął statek należący do Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, Obra Dinn. Miała to być raczej rutynowa żegluga – statek miał powrócić w ciągu roku. Po sześciu miesiącach jednak zagubił się na morzu, a z załogą urwał się kontakt. Obra Dinn w końcu wraca… w 1807 roku, bez 60 osób, które wyruszyły pięć lat wcześniej.

W związku z tym, na statek wkraczasz Ty – skromny, bezimienny inspektor ubezpieczeniowy. Raz kolejny Pope znajduje grunt pod swoją historię w biurokracji, by lepiej zorganizować i usystematyzować rozgrywkę. Twoim zadaniem jest dowiedzieć się, co właściwie wydarzyło się na Obra Dinn i co spotkało każdego z pasażerów – dokumentując nazwiska, losy i sprawców.

detektyw na tropie Obra Dinn

Nietypowy jest również styl graficzny. Trójwymiarowa produkcja jest w pełni dwukolorowa, imitując 1-bitową grafikę prosto z komputerowych antyków, które fascynują Pope’a – Macintoshy, IBM-ów, Commodore’a. To uderzająca estetyka, która imponuje bardziej, gdy spojrzysz na ryciny w inspektorskim kajecie. Fani Papers, Please rozpoznają charakterystyczną, pikselową kreskę, jaką rysowani są bohaterowie – okazuje się, że nie tylko pasuje ona do przedstawionej epoki, ale też świetnie znosi ona przenosiny na modele 3D, ułatwiając zatracenie się w śledztwie.

Do pomocy w badaniu tragedii Obra Dinn otrzymujesz kieszonkowy zegarek ochrzczony mianem „Memento Mortem” pozwalający odtworzyć dokładny moment czyjegoś zgonu. Artefakt ma jednak swoje ograniczenia: potrzebuje trupa do działania, prezentuje on sceny zamrożone w czasie, słychać jedynie ostatnie urywki rozmów i odgłosów. Nie ma wygodnej „ścieżki z okruchów” prowadzącej do celu ani nazwisk pod zastygniętymi w agonii ciałami. Polegać musisz przede wszystkim na własnej intuicji i umiejętności dedukcji, co mogło się wydarzyć na podstawie dźwięków i otoczenia oraz nieopisanych ilustracjach z życia na statku.

Pope od początku ufa Ci, że poradzisz sobie z taką zagadką

Czasem, do interpretacji brakuje kontekstu z innych scen czy uważnego rozejrzenia się po okolicy, innym razem trzeba kojarzyć fakty, których nie da się znaleźć na miejscu zbrodni. Największą pomocą pozostaje dokumentacja każdej sceny, która trafia do Twojego dziennika – w tym delikatne sugestie gry, że masz już na tyle dużo wskazówek, by odgadnąć tożsamość delikwenta.

Pomysł ten przypomina Her Story, głośną produkcję Sama Barlowa, w której oglądasz stare nagrania z przesłuchań na komisariacie, próbując dojść do sedna sprawy. Tam jednak głównymi narzędziami były kartka i długopis już poza światem gry. Return of the Obra Dinn chce zaś, byś faktycznie wkroczył w cudze buty i w obce, wirtualne miejsce – a doskonale sprawuje się w tym biurokratyczny sznyt. W ten sposób gra bardzo szybko narzuca klimat urzędniczej pieczołowitości i obiektywizmu. Łatwiej skupić się na zagadce nie tylko w obrębie pojedynczej sceny, ale też całej podróży statku; a wpisywanie danych do wirtualnego kajetu, po dokładnej analizie miejsca zbrodni robi różnicę w imersji.

Rysunek załogi: twój najlepszy przyjaciel w śledztwie

Obra Dinn nie wypada jak smukłe CSI, które można perfekcyjnie śledzić nie odrywając wzroku od talerza z obiadem. Bliższym porównaniem byłaby słynna scena z kultowego serialu The Wire, gdzie dwóch detektywów analizuje miejsce zbrodni, wymawiając tylko wariacje na temat słowa „fuck”. Gra nagradza Twoją uwagę i samodzielne myślenie. Interesujące jest to, jak Return of the Obra Dinn wydaje się być w tym rewolucyjne – choć w zasadzie nie ma tutaj nic, czego byś wcześniej nie widział.

To pokłosie filozofii współczesnych gier wideo, które często traktują graczy jakby mieli pamięć złotych rybek. Twórcy boją się, że odbiorca może coś przegapić, upewniają się, żeby na pewno zrozumiał, co się stało. Gdy przyjrzeć się segmentom detektywistycznym w grach, właśnie tak to wygląda – zbierasz przedmioty, które głośno oznajmiają się jako „wskazówki”, które potem łączysz w pary. Albo po prostu podążasz za szlakiem wytyczonym przez grę; czasem zamaskowanym jako wiedźmińskie zmysły czy mikrokomputer Batmana. Zwykle zaś idąc od punktu do punktu na mapie, jak w produkcjach Bethesdy z ostatniej dekady.

Trzeba jednak powiedzieć, że nie chodzi tutaj tylko o branżowe trendy czy przeciętność innych gier detektywistycznych pokroju L.A. Noire, bo taka diagnoza byłaby dla Return of the Obra Dinn szalenie krzywdząca. Tytuł robi tak duże wrażenie, bo to przede wszystkim projekt wynikający z zaufania. Zarówno autora do własnego designu, jak i do inteligencji jego publiki. Jeśli to jest efekt czteroletniej pracy, to Lucas Pope może nad następną grą siedzieć i dziesięć lat – będzie warto.

Grę otrzymaliśmy dzięki uprzejmości sklepu GOG.com


Return of the Obra Dinn to fantastyczna gra detektywistyczna autora, który doskonale wie, co i jak chce powiedzieć – tak, żeby gracz od razu to zrozumiał.

Nie jest to gra na więcej niż jedno sześciogodzinne podejście.

Dawniej student projektowania gier na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu, przez chwilę nawet doktorant. Kurator gier wideo katowickiego festiwalu Ars Independent. Wierny fan twórczości Hideo Kojimy, Yoko Taro i Shigesato Itoiego. Podobno napisał kiedyś tekst, który miał mniej niż 13 000 słów, ale plotka ta pozostaje niepotwierdzona. Ustatkowany Gracz. Z twarzy.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*