Przyznaję bez bicia, że komiks Doktor Strange był jednym z ostatnich, które budziły moje zainteresowanie, jeśli chodzi o majową ofertę wydawnictwa Egmont. Gdy jednak zobaczyłem, że za scenariusz odpowiedzialny jest Jason Aaron, nie mogłem sobie odpuścić. Była to jedna z mądrzejszych decyzji, jakie ostatnio podjąłem.
300-stronicowy tom zawiera materiały opublikowane pierwotnie w 10 zeszytach Doctor Strange wydanych oryginalnie w 2015 roku oraz Doctor Strange: The Last Days of Magic #1 (2016). Jak już wiesz, za scenariusz odpowiada Aaron. Z kolei rysunki popełnił Chris Bachalo.
Komiks Doktor Strange jest konkretnie pokręcony
Zanim sięgniesz po komiks Doktor Strange, a konkretniej pierwszy jego tom opublikowany nakładem wydawnictwa Egmont, wskazane jest przeczytanie wydanego w 2016 tomu opowiadającego o pierwszym kontakcie Stephena Strange’a z magią. Niestety, komiks Doktor Strange. Początki i zakończenia może być dość trudny do znalezienia.
Historia, którą opowiada komiks Doktor Strange, kręci się wokół tajemniczych zgonów mistrzów magii. Okazuje się, że każdy, kto para się czarnoksięstwem jest zagrożony, a sama magia zaczyna powoli umierać. Główny bohater musi stanąć do walki z zupełnie nowym przeciwnikiem, który nie spocznie, dopóki nie oczyści wszystkich wymiarów świętym płomieniem… nauki.
Aaron napisał bardzo dobry scenariusz. Dobry z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jest prosty, bez zbędnych, wciskanych na siłę wątków pobocznych. Po drugie, ponieważ od początku do końca trzyma w napięciu i jest konsekwentnie rozwijany, aby ostatecznie zakończyć się grande finale na miarę międzywymiarowej batalii. Warto zaznaczyć, że autor scenariusza miał dość trudne zadanie, ponieważ postać Doktora Strange’a nie wpisuje się w klasyczny szablon superbohatera-harcerza, gotowego poświęcić życie w obronie ludzkości. Stephen to arogancki dupek, w dodatku doskonale świadomy swojego charakteru. Zabrakło mi jedynie nieco szerszego opisania samej ideologii niszczenia magii przez głównego antagonistę i jego zastępy mechanicznych inkwizytorów. Owszem, pod koniec dowiesz się dlaczego tak bardzo nienawidzi wszystkiego, w czym tli się choćby odrobina magii, jednak nie ma nic o genezie powstania samych Empirikulów.
Komiks Doktor Strange #1 został przez Chrisa Bachalo zilustrowany dokładnie tak, jak wyobrażałem sobie historię walki magii z nauką. Momentami na planszach panuje chaos, w którym ciężko się odnaleźć. Biorąc jednak pod uwagę naturę samych zjawisk, z którymi na co dzień zmaga się Mistrz Magii, doszedłem do wniosku, że pasują one idealnie do scenariusza. Niemalże każda strona okraszona jest całą masą „dodatków” w postaci eterycznych macek i innych dziwów,których widoku większość śmiertelników by nie zniosła. Rysownik w umiejętny sposób oddaje powagę sytuacji. Magia umiera, a za każde rzucone zaklęcie trzeba płacić bardzo wysoką cenę. Dosłownie. Kreska Bachalo od razu przypadła mi do gustu i chętnie sięgnę po kolejne jego dzieła.
Czy warto sięgnąć po komiks Doktor Strange #1?
Zdecydowanie tak. Jest to miła odskocznia od opowieści o bohaterach w rajtuzach, które nieco mi się ostatnio przejadły. Komiks Doktor Strange #1 sprawił, że postać aroganckiego chirurga po przejściach stała się wyjątkowo bliska memu sercu. Z niecierpliwością czekam na kontynuację, która zaplanowana jest niestety dopiero na 2020 rok.
Komiks do recenzji dostarczyło wydawnictwo Egmont.