Jest wielce prawdopodobne, że słysząc nazwisko Robert Kirkman myślisz „żywe trupy” lub zwyczajnie nie wiesz o kogo chodzi. Ja należę do pierwszej grupy, dlatego dopiero gdy zobaczyłem kto jest odpowiedzialny za komiks Oblivion Song na poważnie się nim zainteresowałem.
O The Walking Dead słyszał chyba każdy, komu nie jest obce pojęcie „kultury popularnej”. Perypetie grupy desperatów walczących z hordami zombie zawładnęły umysłami nie tylko fanów żywych trupów. Tu warto zaznaczyć, że wszystko zaczęło się od komiksu. Jest to o tyle istotne, że ta forma artystyczna jest szczególnie bliska Kirkmanowi, który romansuje z nią od dawna, bo od 2000 roku, pisząc scenariusze między innymi dla Image oraz Marvel Comics. Komiks Oblivion Song jest efektem współpracy zdolnego autora z rysownikiem Lorenzo De Felici.
Komiks Oblivion Song, czyli Pieśń Otchłani
10 lat temu, z niewiadomych przyczyn, przeszło 300 tysięcy mieszkańców Filadelfii przeniosło się do innego wymiaru, nazwanego później Otchłanią. Szybko okazało się, że istnieje sposób na kontrolowane podróżowanie do alternatywnego świata zamieszkanego przez niebezpieczne istoty. Początkowo liczne ekspedycje ratunkowe, zajmujące się odnajdywaniem zaginionych, z czasem zostały odwołane, a jedynym, który nie przerwał misji jest główny bohater – Nathan Cole. Utalentowany naukowiec regularnie przenosi się na drugą stronę w nadziei, że uda mu się odnaleźć kolejnych mieszkańców, a przede wszystkim swojego brata. W międzyczasie okazuje się, że Cole ma jeszcze jeden, bardzo ważny powód, aby eksplorować Otchłań.
Komiks Oblivion Song na szczęście jest czymś więcej, niż historyjką o zdeterminowanym do ratowania rodaków herosie. To opowieść o złamanym człowieku desperacko poszukującym odpowiedzi na nurtujące go pytania. Cole to przeciętny zjadacz chleba, który nauczył się jak przetrwać w Otchłani, ale nie zgrywający chojraka w obliczu śmiertelnego zagrożenia.
Z każdą kolejną stroną autorzy odkrywają przed czytelnikiem kolejne tajemnice Otchłani, w tym genezę samej katastrofy. Kirkman potrafi tworzyć ciekawych bohaterów, co udowadnia również komiks Oblivion Song. Postacie, nawet te drugoplanowe, są pełnoprawnymi uczestnikami opowieści o tym, jak niewiele o sobie wiemy, dopóki nie jest nam dane się sprawdzić w konkretnej sytuacji. Świetnie wypada dbałość o rozmaite detale, jak chociażby mur upamiętniający zaginionych mieszkańców Filadelfii. Jeśli kogoś udaje się odnaleźć, jego nazwisko jest wykreślane z listy przy pomocy dłuta. Wrażenie robi też niezwykle prawdziwe przedstawienie tego, jak ludzie z czasem przechodzą nad pewnymi sprawami do porządku dziennego, zapominając, a najpewniej odpychając od myśli o tym, z czym musieli się mierzyć na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.
Komiks Oblivion Song i kreska De Felici
Rysunki Lorenzo De Felici idealnie pasują do wizji Kirkmana. Artysta doskonale radzi sobie zarówno ze znanymi nam obrazami rzeczywistości, jak i konkretnie wykręconymi zakamarkami Otchłani. Świetnie wypada mimika postaci, a co za tym idzie trafne interpretowanie towarzyszących im emocji. Wystarczy jedno spojrzenie, aby domyślić się, co czuje dany bohater. Jeśli chodzi o same istoty zamieszkujące Otchłań, mam mieszane uczucia. Po chwili zachwytu nad watahą polujących wspólnie niby-psów, dopadało mnie rozczarowanie zupełnie bezpłciowym, wielkim jak blok mieszkalny dziwadłem.
Oba pierwsze tomy trzymają wysoki poziom, dlatego jestem spokojny o kolejne publikacje, mając jedynie nadzieję, że De Felici nie przesadzi, co może wywołać efekt odwrotny do zamierzonego.
Czy warto sięgnąć po komiks Oblivion Song?
Zdecydowanie tak. Widać, że Kirkman ma pomysł na dłuższą opowieść, a co najważniejsze, pierwsze dwa tomy są na tyle ciekawe, że jeszcze przed zakończeniem lektury wiedziałem, że po kolejny sięgnę w dniu premiery. Wydawnictwo Non Stop Comics, którego nakładem ukazał się komiks Oblivion Song, dostarczyło produkt bardzo dopracowany. Zarówno okładka, jak i same strony to wysokiej jakości papier, a klejenie jest na tyle mocne, że nie ma obawy, że po dłuższym obcowaniu z zeszytem, ten będzie nosił ślady użytkowania. Słowa uznania należą się też Grzegorzowi Drojewskiemu odpowiedzialnemu za tłumaczenie. Zadbał on o odpowiedni poziom i sugestywność wypowiedzi.
Po komiks Oblivion Song śmiało mogą sięgać nastolatkowie. Choć nie brakuje tam przemocy oraz wulgaryzmów, nie są one na tyle mocne, aby rekomendować efekt współpracy Kirkmana i De Felici jedynie pełnoletnim czytelnikom.
Komiks Oblivion Song do recenzji dostarczyło wydawnictwo Non Stop Comics