Recenzja gry One Upon Light

Recenzja gry One Upon Light

Wydawanie czegokolwiek w dniu premiery „Serc z kamienia” wydaje się być zaplanowanym samobójstwem. Bo czy może istnieć jakakolwiek gra, która da radę oderwać czyjąkolwiek uwagę od genialnego dodatku do trzeciego Wiedźmina? Oczywiście, że nie. Na szczęście recenzowana gra nawet nie próbuje tego robić. Co jednak nie oznacza, że nie warto dać jej szansy.

Singapurski Uniwersytet Technologii i Projektowania ma swoje własne, niewielkie studio tworzące gry. Efektem ich pracy jest One Upon Light – niezwykle wciągająca produkcja, w której pojęcie „nie idź w stronę światła” potraktowano dosłownie. Gra, dostępna dotąd jedynie na azjatyckim PSN-ie, trafiła wreszcie m.in. do Europy.

Jak na twór rodem z uniwersytetu przystało, w One Upon Light wcielisz się w naukowca buszującego po korytarzach kompleksu badawczego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że laboratorium Aurora Science jest w kompletnej ruinie, a wszelkie światło emanujące z działających gdzieniegdzie urządzeń jest śmiertelnie niebezpieczne. Co spowodowało te anomalie? Kto jest za nie odpowiedzialny? Wszystkiego dowiesz się w trakcie przeczesywania dwudziestu pokręconych poziomów, wymagających logicznego myślenia i ponadprzeciętnego sprytu. Na końcu każdego z nich znajdziesz wycinki z gazet lub notatki z laboratoryjnych dzienników, zawierające informacje o katastrofie w Aurora Science.

W trakcie eksploracji zniszczonego kompleksu musisz…

…za wszelką cenę unikać światła, a najlepiej zasłaniać lub niszczyć jego źródła. Kluczem do sukcesu jest tu odpowiednie wykorzystywanie elementów otoczenia. Będziesz przede wszystkim chował się za osłonami oraz przesuwał skrzynki, ale też przełączał dźwignie i cierpliwie czekał na odpowiedni moment, aby przemknąć w cieniu. Do tego dochodzi specjalne urządzenie, pozwalające na swoiste zamrożenie cienia w wybranym miejscu. Gdy na przykład jadąca na taśmociągu skrzynka na chwilę przesłoni lampę, możesz szybko użyć generatora cieni i zatrzymać w ten sposób powstałe zaciemnienie. Pudło pojedzie dalej, zaś cień pozostanie. Właściwie każde pomieszczenie do którego trafisz stawia nowe wyzwania. Początkowo są to banalnie proste do ominięcia obszary, jednak im dalej w las, tym więcej wysiłku będzie Cię kosztowało przetrwanie. Muszę przyznać, że w kilku momentach moje szare komórki zmieniały kolor na czerwony, a nerwy miałem napięte jak postronki, gdyż pomysłowość twórców zasługuje na Oskara. Ponadto, niektóre etapy wymagają małpiego sprytu, gdyż czasami ułamek sekundy lub jeden źle postawiony krok decydują o życiu lub śmierci.

One Upon Light to bardzo wymagająca produkcja, szczególnie przy końcu gry. Ostatni poziom to delikatne przegięcie pały, ponieważ pozbawiono go punktów kontrolnych, które w pozostałych lokacjach rozmieszczono bardzo intuicyjnie. Jeden błąd równoznaczny jest śmierci i rozpoczęciu levelu od początku. Trudność w przechodzeniu gry wynika nie tylko ze złożoności wyzwań, ale także ustawienia kamery, momentami skutecznie uniemożliwiającej precyzyjne działanie. Bardzo brakuje natomiast możliwości zrobienia zbliżenia. Wysoki poziom trudności sprawia, że ciężko tę grę polecić młodszym odbiorcom. Jeśli szukasz więc jakiegoś tytułu dla swoich pociech, recenzowanego nie bierz nawet pod uwagę.

Oprawa, delikatnie mówiąc, nie jest mocną stroną opisywanego tytułu. Czarno-biała grafika potęguje klimat, jednak zdecydowanie brakuje jej szlifu. Przykładem gry o podobnej stylistyce, ale znacznie lepiej wyglądającej, jest Escape Plan (PlayStation Vita). Rozumiem, że One Upon Light tworzyło niedoświadczone studio, jednak od 2013 roku, w którym produkcja SUTD Game Lab zdobyła uznanie na Chińskim Festiwalu Gier Niezależnych, twórcy mieli mnóstwo czasu na podrasowanie oprawy wizualnej. Znacznie lepiej wypada udźwiękowienie. Muzyka przygrywająca w tle doskonale podkręca nieco psychodeliczny nastrój.

Przygody w zrujnowanym kompleksie Aurora Science polecam przede wszystkim graczom lubiącym wyzwania. Produkcja singapurskiego studia stanowi bowiem naprawdę spore. Szkoda jedynie, że bardzo krótkie. Grę da się ukończyć w niecałe pięć godzin. Biorąc pod uwagę aktualną cenę (niemalże 50 zł), jest to nieco nieuczciwa propozycja. Jeśli jednak powyższe nie jest czynnikiem decydującym o jej zakupie, One Upon Light polecam z czystym sumieniem.


To jest prawdziwie wymagająca gra, ze świetnie zaprojektowanymi poziomami, którą wyróżnia zabawa światłem i cieniem.

Jest jednak krótka, z niekoniecznie powalającą oprawą audiowizualną i ceną nieprzystającą do jakości produktu.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*