Zapomniałem już jakie to wspaniałe uczucie być pozytywnie zaskoczonym przez pozornie prostą i mało skomplikowaną rozgrywkę. Często łapię się na tym, że szukając ciekawych doświadczeń gameplay’owych, odruchowo uciekam myślami do produkcji szeroko nagłaśnianych i sygnowanych znanymi brandami czy nazwiskami.
Tymczasem niemalże codziennie wydawana jest kolejna porcja produkcji niszowych, tworzonych bez wsparcia wielkich budżetów czy dużej ilości zasobów. Niejednokrotnie jednak charakteryzują się one niestandardowymi pomysłami, które potrafią zostawić trwały ślad w naszej pamięci. Przykładem potwierdzającym tezę jest bez wątpienia RiME – dzieło hiszpańskiego studia Tequila Works.
Tajemniczy świat oczami dziecka
Historia opowiadana przez jej twórców od pierwszych minut budowana jest przede wszystkim na kanwie niedopowiedzeń i własnej interpretacji. Jej bohaterem jest mały chłopiec wyrzucony na brzeg tajemniczej wyspy. Z krótkiej animacji wprowadzającej wynika, że znalazł się tutaj w efekcie strasznej burzy szalejącej na morzu. Potężny wiatr i ogromne fale strąciły go z pokładu łodzi, którą podróżował. Po pierwszym szoku spowodowanym całą sytuacją, rozpoczyna wędrówkę w nieznane.
Jest sam, nie wie w którym kierunku się udać, a otoczenie, choć bajkowo wręcz piękne, jest dla niego zupełnie nieznaną krainą. W tym miejscu przejmujesz nad nim kontrolę i zaczynasz przygodę, której przesłanie z pewnością zagra na Twoich emocjach.
Niby gra, a jednak nie do końca
Sposób w jaki RiME zaskarbiła sobie moją uwagę był dla mnie jak powiew świeżego powietrza. Najpierw z wielką przyjemnością chłonąłem niezwykle ujmujące połączenie pastelowego wręcz kolorytu z rewelacyjną oprawą muzyczną. Później, początkowo skonfundowany brakiem jakichkolwiek wskazówek dotyczących tego, co mam robić, czy gdzie się udać, dosyć szybko porzuciłem standardowe obawy i dałem się ponieść intuicji. Wszystko dlatego, że obudziłem w sobie wewnętrzne dziecko i postanowiłem cieszyć się chwilą.
Czysta i nieskrępowana ciekawość sprawiła, że zacząłem po prostu zwiedzać, rozglądać się, wspinać, skakać do wody i nurkować, czy wchodzić w interakcję z otoczeniem. W tym samym czasie, zupełnie niepostrzeżenie, tajemnicza wyspa krok po kroku otwierała przede mną swoje zakamarki i zachęcała do mierzenia się z interesującymi łamigłówkami. Odkrywając coraz to nowe lokalizacje o różnorodnej estetyce, poznając bliżej zaskakujący świat RiME i jego dziwnych mieszkańców oraz mozolnie odnajdując sens całej wędrówki, zatracałem powoli wrażenie bycia w grze na rzecz intensywnego przeżywania fabuły.
Gdzieś na poziomie podświadomości zaczęło rodzić się poczucie, że nie wszystko czego doświadczam na swojej drodze jest tym, czym się wydaje, a zakończenie może być jednym wielkim zaskoczeniem…
Rzeczy ważne nie zawsze widoczne są na pierwszym planie
I rzeczywiście, w chwili pojawienia się napisów końcowych, kiedy poszczególne wątki złożyły się w całość, jedyne co mogłem zrobić to wpatrywać się w ekran telewizora, starając opanować natłok myśli i uspokoić rozedrgane emocje. Był to moment kiedy na gorąco analizując kilka godzin spędzonych z grą, w głębi ducha serdecznie dziękowałem twórcom za możliwość poznania tej historii.
Przestały mieć znaczenie drobne mankamenty graficzne (głównie związane z optymalizacją), czy prawie znikoma trudność zagadek, które od czasu do czasu negatywnie wpływały na rozgrywkę. Okazało się bowiem, że każdy rozdział RiME (z pięciu dostępnych), przygotowywał mnie do ostatniego aktu zapraszającego do zastanowienia się nad tajemnicą życia… i śmierci. Jest to jedynie moja interpretacja i choć być może brzmi górnolotnie, taka właśnie jest RiME. Jestem pewien, że każdy, kto ukończy grę, będzie miał okazję nadać tej historii bliskie sobie znaczenie.
Jeżeli szukasz dla siebie propozycji, której ukończenie nie zajmie za dużo czasu, jednocześnie inspirując do czegoś więcej niż tylko standardowego popołudniowego odprężenia po pracy, a dodatkowo jeszcze jesteś rodzicem, nie możesz obok RiME przejść obojętnie. Jest to jedna z ciekawszych, niezależnych gier tego roku. Zdecydowanie polecam!
Dzieło studia Tequila Works jest przykładem gry, która pod płaszczykiem pięknej oprawy audiowizualnej (rewelacyjny soundtrack Davida Garcii Diaza) przemyca niezwykle wzruszającą historię. Łapie za serce, nie nudzi, oferuje wiele frajdy z eksploracji i zapewnia dobrą zabawę.
Developerzy mogliby jednak więcej wysiłku włożyć w optymalizację grafiki i podkręcić nieco trudność zagadek.
rops
Jeśli podobała ci się ta gra, to polecam ICO i Shadow of the Colossus. Zakładam, że nie grałeś bo jest to jedyna recenzja jaka czytałem która nie odnosi się do wspomianego ICO. Sam między innymi dla wyżej wymienionych gier załatwiłem sobie PS4, na pewno było warto.
Piotr Sikorski
Dzięki za polecenie! Postaram się dorwać oba tytuły. Czy one też zachęcają do nie koniecznie łatwych przemyśleń?:)
rops
Tak 🙂
Piotr Sikorski
W takim razie musowo muszę je mieć 😛