Wychodzę z założenia, że dobra gra imprezowa to taka, której zasady można wyjaśnić w trakcie umownych 10 minut. A także, że innym kluczowym elementem właściwie działającej gry powinna być jej interaktywność, czyli sposób w jaki mechanika potrafi wciągnąć w rozgrywkę i utrzymywać poziom zainteresowania oraz zabawy przez dłuższy czas. Nie do przecenienia jest też możliwość zaangażowania większej ilości uczestników, gdyż w końcu im więcej dobrze bawiących się osób, tym większe szanse na serwowanie niezapomnianych wrażeń (czasami wzmacnianych procentami).
Swego czasu miałem okazję sprawdzić oddziaływanie kilku różnych tytułów w praktyce, z czego części z nich udało się zyskać sympatię tak dużą, że chwilę po testowej rozgrywce znalazły się w moim domu, na ulubionej półce planszówkowo-książkowego regału. Pozycje takie jak Dixit, Łotry, Wilki i owce, Super Farmer, Tik-tak Boom!, Kolejka czy Dobble rozsiadły się na niej bardzo komfortowo, czekając na kolejne, dorównujące im poziomem „imprezowości” tytuły. O ile nie wszystkie są na tyle nieskomplikowane, aby w 10 minut wprowadzić towarzystwo w zasady, o tyle nie można im odmówić interakcji i każdorazowo bezbłędnego rozkręcania zabawy nawet dla większej ilości żądnych frajdy gości. Do tego grona ostatnio dołączyła propozycja autorstwa Grzegorza Rejchtmana (twórcy Ubongo) pod wiele wyjaśniającym tytułem „Dopasowani”.
Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze
Wydana przez Egmont planszówka oparta jest na zasadzie starej jak świat. Wykorzystuje jeden z podstawowych aspektów budowania dobrej, międzyludzkiej relacji, a mianowicie szukania podobieństw. W „Dopasowanych” wspólna płaszczyzna porozumienia wyrażona jest w zabawie polegającej na współzawodnictwie par, starających się pokonać inne pary udzielając jak najwięcej wspólnych odpowiedzi (jedno- lub dwuwyrazowych skojarzeń) na przygotowane przez twórcę tytułu pytania. Przy czym pomysł ten również nie jest wielkim odkryciem, a odczytując na głos zapisane na kartach gry słowa każdy choć przez chwilę może poczuć się prawie jak Karol Strasburger w „Familiadzie”.
„Dopasowani” to bez dwóch zdań jedna z prostszych gier imprezowych w jakie grałem. Wprowadzenie w jej założenia zajmuje nawet mnie niż 10 min, albowiem wystarczy rzucić okiem na znajdujące się w pudełku akcesoria i od razu wiadomo, co się będzie działo. Zestaw zawiera zgrabną, kwadratową planszę, pionki, notesy do zapisywania odpowiedzi i klepsydrę odmierzającą czas na ich udzielenie. Wygrywa ta para, która pierwsza uzbiera 30 pkt, lub będzie miała najlepszy wynik po upływie 9 tur. Prawda, że klarowne? Potężna ilość pytań, których jest ponad 600 oraz ich różnorodność (także w opcji dla dorosłych), gwarantuje brak znużenia i całkiem sprawną rozgrywkę (około 20-30 min) dla dwóch par. Nie miałem możliwości testowania „Dopasowanych” przy większej liczbie uczestników, ale zdecydowanie widać, że wymyślony przez Grzegorza Rejchtmana mechanizm ma potencjał na poradzenie sobie także z liczniejszą ekipą (maksymalnie 8).
Pomysł autora vs. kreatywność graczy
Aspektem, który początkowo wzbudził moje wątpliwości był natomiast fakt, że instrukcja zakłada możliwość rozpoczęcia rozgrywki z minimum 4 osobami. Nie jestem na tyle rozrywkową duszą, aby z regularną częstotliwością gościć u siebie znajomych w ilości pozwalającej myśleć o grupowych zabawach (tak, wiem jak to brzmi). Od czasu do czasu wpadnie do nas ktoś na małe co nieco, ale to głównie ja, żona i córka wieczorami szukamy aktywności pozwalających ciekawie zagospodarować wspólnie spędzany czas. Obawiałem się więc, że „Dopasowani” mimo interesującej formy nie znajdą miejsca w agendzie planszówkowych atrakcji naszego domu.
Okazało się jednak, że jest to tytuł bardzo umiejętnie poddający się modyfikacjom i pomimo znacznej zmiany części z oryginalnych założeń, rozgrywka nadal potrafi przynosić dużo frajdy. Osią zabawy nadal były oczywiście pytania, ale w naszej wersji przeciwnikiem uczestników została sama gra. We troje odpowiadaliśmy na pytania, punktowaliśmy za każdym razem kiedy na kartach pojawiały się 3 takie same odpowiedzi, a na wygranie (czyli skompletowanie 30 oczek) mieliśmy maksymalnie 9 tur. Jeżeli do tego czasu wyczyn ten nam się nie udawał, musieliśmy przełknąć gorycz porażki. Świetnie w tym aspekcie wypadł wariant z wykorzystaniem znajdujących się na planszy bonusów zmieniających zasady przyznawania punktów, skutecznie urozmaicając przebieg rozgrywki.
Zdaję sobie sprawę, że autor „Dopasowanych” może niezbyt przychylnie spojrzeć na tego rodzaju modyfikacje, ale wg. mnie elastyczność przygotowanych przez niego zasad zdecydowanie wpływa na jeszcze lepszy odbiór tytułu. Dodatkowo, niejako przy okazji, udało nam się pokazać córce jak ważne jest dla naszej rodzinnej relacji wzajemne zrozumienie. Jak wiele radości może dawać spostrzeżenie, że mimo dzielącej nas różnicy wieku potrafimy w wielu obszarach myśleć podobnie. Takim grom mogę tylko przyklasnąć i szczerze polecić.
Zdjęcie otwierające wpis zostało zapożyczone ze strony Przekładaniec Kulturalny, za udostępnienie którego serdecznie dziękujemy.
„Dopasowani” to prosta i całkiem szybka gra idealna na większą domówkę. Bardzo duża ilość pytań zapewnia co najmniej kilkadziesiąt różnorodnych partii. Tytuł świetnie sprawdza się też jako urozmaicenie wspólnych zabaw z dziećmi.
Raczej nie znajdzie jednak fanów wśród osób szukających bardziej rozbudowanej rozgrywki.