Recenzja Dariusburst: Chronicle Saviours

Dariusburst

Czy powrót z pracy komunikacją miejską może być interesujący? Poniekąd tak! Ostatnio byłem świadkiem dość nieoczekiwanej rozmowy ojca z kilkuletnim synem. Z uśmiechem na ustach przypomniałem sobie klimat dawno minionych lat i poznałem interesujące mnie szczegóły dotyczące gry Dariusburst: Chronicle Saviours.


To nie był udany dzień w pracy. Kłótnia z szefem sprawiła, że wracałem do domu przybity i rozdrażniony. Jednak wszystko zmieniło się w chwili, kiedy naprzeciwko mnie usiadł ojciec z kilkuletnim synem. Rozmowa o niczym wraz z upływem czasu przemieniła się w ciekawą, dość mądrą i specyficzną rozmowę.

– Tato, widziałem że ostatnio zainstalowałeś na konsoli grę Darius-cośtam-burst czy jakoś tak. Co to za tytuł? Będę mógł także zagrać?

– Masz rację, młody. Postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę od ulubionych serii i od kilku już dni gram w Dariusburst: Chronicle Saviours. To odświeżona wersja gry z gatunku shoot’em up znanej z automatów arcade. Stare czasy, synku.

– O czym jest ta gra? Spodoba mi się?

Powinna przypaść Ci do gustu, dużo się tam dzieje. Wybuchy, wyćwiczone umiejętności i refleks odgrywają w niej olbrzymią rolę. Akcja ma miejsce w kosmosie, brniesz statkiem do przodu walcząc z licznymi oddziałami wrogów. Pamiętam tę serię gier jeszcze z czasów mojej młodości, kiedy byłem małym brzdącem. Synu, to były czasy! Nie każdy miał komputer czy konsolę w domu, a po odrobieniu lekcji biegło się do salonów gier z automatami.

– Znaczy gdzie się grało? Poza domem?

– Oj, tak. Na osiedlach były takie miejsca, gdzie można było sprawdzić swoje umiejętności i konkurować z kolegami w przeróżnych grach. Choć wielokrotnie w takich salonach wydawało się ostatnie oszczędności i trzeba było długo czekać na swoją kolej, to wrzucane żetony i często krótki czas spędzony z grami zapamiętam do końca życia. Dodatkowo podczas oczekiwania na grę, można było poznać wiele nowych, interesujących osób i godzinami rozmawiać z nimi o rozgrywce. To było coś całkiem innego niż teraz, a frajda z zabawy była naprawdę przednia.

dariusburst_recenzja_2_ustatkowanygracz

– Czyli ta nowa gra … to taki powrót do Twoich lat dzieciństwa, tato?

– Częściowo tak. Choć jest to odnowiona wersja tytułu to jednak stary duch w niej pozostał. Wiesz synu, kiedyś gry były prawdziwym wyzwaniem. Były trudne i niejednokrotnie frustrowały, ale gameplay był znacznie bardziej wciągający niż obecnie. Dariusburst: Chronicle Saviours to ciągłe kosmiczne starcia pełne wybuchowych momentów, przeciwników mieniących się feerią różnorodnych barw i ogromnych bossów. Posuwając się w prawą stronę, oprócz oczywistych zmagań z oponentem, na trasie przelotu pojawiają się ulepszenia statku, jednak bez odpowiednich akrobacji i dozy szczęścia nie zalecisz daleko. Do wyboru oddane Ci zostaje dziewięć statków i kilka poziomów trudności, które tylko czekają, aby bezwzględnie zweryfikować umiejętności gracza. Można zmieniać stronę i strzelać w tył przelatujących wrogów, razić ich wielkim laserem czy też manewrować pośród wielkich asteroid.

AC Mode to kolekcja trybów Another Chronicle (Original, Original EX i Chronicle Mode) znanych z wydanej w 2009 roku wersji gry dedykowanej PlayStation Portable. Tutaj można wybierać skalę trudności, zaś rozgrywka toczy się na ponad 3 000 wariacji plansz z widocznymi czarnymi pasami u góry i dołu ekranu. Oj, przy takiej zabawie klimat samoistnie powraca i nawet mimo faktu, że jest to naprawdę wymagająca pozycja, ma się ochotę nieustannie brnąć do przodu, zostawiając za sobą kolejnych pokonanych bossów. Możesz nawet kończyć kolejne etapy wraz z
trójką znajomych – frajda z rozgrywki jest wówczas nieporównywalnie większa!

Z kolei Chronicle Saviours (CS) to konsolowy tryb z 200 kolejnymi etapami, podany jakby na miarę fabularnego. Twoje osiągnięcia są bowiem zapisywane, dzięki którym odblokowuje się kolejne etapy (przedstawione w postaci drzewka). Tutaj zdobycie każdego statku kosztuje niemałą liczbę punktów, ale dzięki temu możesz cieszyć się nowymi rodzajami broni i zdolnościami w starciach z setkami wrogów. Niestety w
rozgrywkę po jakimś czasie wkrada się nuda i schematyczność, gdyż kolejne etapy są do siebie zbyt mocno podobne, a ponadto ci sami bossowie w postaci kosmicznych opancerzonych krabów, żółwi czy homarów pojawiają się zdecydowanie nader często.

dariusburst_recenzja_1_ustatkowanygracz

Tato, choć ostatnio uwielbiam spędzać czas z LEGO Jurassic World, to zrobiłeś mi ochotę na tę kosmiczną strzelaninę. Co jeszcze możesz mi o niej powiedzieć?

– Moim zdaniem gra przeznaczona jest do krótkiego ale intensywnego spędzania z nią czasu – godzina w zupełności wystarczy. Serio. To trudna gra, a poznanie meandrów sterowania czy potyczki z większymi przeciwnikami mogą kosztować sporo nerwów. Z drugiej strony kolejna ukończona plansza, wybuchający boss czy spędzony czas z udoskonaloną ścieżką dźwiękową, potrafią doprowadzić do wystrzału endorfin. Starcia są bardzo dynamiczne, ważną rolę odgrywają w grze uniki, a oryginalna muzyka doskonale potęguje doznania płynące z rozgrywki.
Pobijanie rekordów, kolejne wyzwania czy coraz wyższe poziomy trudności potrafią zapewnić wiele godzin staroszkolnej zabawy.

– Czy chcesz tato powiedzieć, że dzisiaj wieczorem przenosimy się w kosmiczne otchłanie i gramy w Dariusburst?

– Synu, nic nie sprawi mi więcej frajdy niż powrót do przeszłości razem z dobrym shooterem i wspólne granie z Tobą na kanapie!

Ani się obejrzałem a przygnębienie szybko się ulotniło. Ja tymczasem uwierzyłem, że nawet nudny powrót do domu tramwajem może obfitować w fascynujące momenty. Powróciła ochota na solidne japońskie strzelanie znane z dawnych lat!


Na plusem tej pozycji przemawia wiele trybów rozgrywki, wręcz namacalny klimat oraz dopracowana ścieżka dźwiękowa.

Bolą jednak powtarzalni bossowie oraz fakt, że zabawa ma prawo się znudzić.

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*