O komiksie Deadpool miałeś okazję dowiedzieć się więcej z podlinkowanej recenzji Mateusza. Tym razem zerkniemy na dwa pozostałe – Briggs Land oraz Jonah Hex, które wraz z rzeczonym znajdowały się w paczce od Egmontu, a które również wymagają opowiedzenia o sobie w sposób skrajnie różny. Także z tego powodu, iż jeden bardzo przypadł mi do gustu.
Drugi… cóż, niespecjalnie.
Briggs Land
Za ten komiks odpowiedzialni są pisarz Brian Wood oraz rysownik Mack Chater, którzy w duecie stworzyli opowieść doskonale pasującą do dzisiejszego, niespokojnego świata. Jest to historia z gruntu kryminalno-sensacyjnych, nijak pasująca do superbohaterskiego kanonu Egmontu, ale nie tylko z tego powodu wybijająca się ponad przeciętność.
O sile komiksu Briggs Land świadczy klimat historii, który potrafi wciągnąć niczym dobrze nakręcony serial. Podkreślają go rysunki Chatera (ma w prywatnym portfolio doskonały Smoke/Ashes), w szczególności wyraziste postacie, które dobrze oddają nie tylko emocje, ale bardzo dobrze komponują się z zimnoburą kolorystyką zeszytu. Pełnię szczęścia przy jego lekturze odczuwałem również poprzez mocny przekaz poruszający wątki patriarchalnych społeczności, braku codziennych luksusów, oddolnie kiełkujących w takim środowisku przejawach rasizmu i antysemityzmu, czy też wpływu na decyzje osób postronnych.
Ten komiks naprawdę rozbudza apetyt na więcej. Podrażnia przy tym ciekawość, lekko zmiętą przez ostatnie przygody herosów w błyszczących trykotach. Dużo bym oddał, by doczekać czasów przełożenia opisywanej tutaj historii na język gier wideo, z mocno podkreślonymi postaciami, operującymi dosadnym językiem. Może kiedyś, kto wie? Tymczasem czekam na zapowiedzianą w lipcu kontynuację wątku, polecając ten komiks zainteresowanym – będzie stanowić wspaniałe uzupełnienie komiksowej biblioteki.
Jonah Hex – Kule nie kłamią
Już w 2009 roku branża podrygiwała na myśl, że postać zawadiackiego Johana pojawi się w grach wideo. Futuryści przewidywali jego gościnną obecność w DLC do Read Dead Redemption, a tymczasem taki tytuł nigdy nie ujrzał światła dziennego. Co więcej, gdyby w czystej teorii miał opierać się na recenzowanym tutaj komiksie, cieszyłbym się niezmiernie, gdyby nigdy nie powstał.
Co jednak warto podkreślić to fakt, że autorzy pojawiający się na łamach tego zeszytu, z grami – a jakże – romansowali. Justin Grey na ten przykład, oprócz tworzenia scenariuszy do najważniejszych wydawnictw komiksowych, przygotowywał również skrypt fabularny do filmu Dead Space: Downfall, prequela gry Dead Space zaś Jimmy Palmiotti zaangażowany był w proces tworzenia Injustice: Gods Among Us. No, to byłoby na tyle dobrego…
Największym minusem tego komiksu jest to, że masz do czynienia z pracą zbiorową; z komiksami, których akcja rozgrywa się w różnych momentach życia głównego bohatera. To nie tylko rozwala narrację do poziomu atomu, ale również wzmaga uczucie zagubienia, w czym absolutnie nie pomaga to, że każda opowieść nie tylko ilustrowana jest przez kogoś innego, ale i style narracyjne są dramatycznie różne. W efekcie, przypomina to całkowicie losowe wybranie kilku komiksów spod wspólnego szyldu, zszycie je i wydanie pod kompilacją, którą zdobi wspólna okładka.
Dodatkowo, jeśli jesteś w podobnym co ja położeniu i niespecjalnie bliska Ci jest postać głównego bohatera, zwyczajnie przestaniesz czytać Jonah Hex – Kule nie kłamią w połowie i nie będziesz odczuwał potrzeby zerknięcia nań kolejny raz. A mimo wszystko od komiksu, którego cena utrzymana jest na poziomie 50 PLN bez grosza oczekuje się tego minimum przyzwoitości względem czytelnika.
Jeśli uwielbiasz Dziki Zachód, znasz dobrze postać głównego protagonisty i nie zraża Cię brak spójności fabularnej, rozważ zakup tej pozycji. W każdym innym przypadku, polecamy nasz cykl, w którym wielokrotnie wskazywaliśmy na komiksy o niebo lepsze od recenzowanego.