Recenzja gry 60 Seconds!

60 Seconds

Zagłada nuklearna na wesoło? Jak najbardziej! Poznańska ekipa Robot Gentleman (dev.) postanowiła stworzyć grę ukazującą atak atomowy z perspektywy typowej amerykańskiej rodziny, przypominającej doskonale znanych Griswoldów.


– Ale uderzenie, Dolores! Widziałaś?
– Nie, Ted. Właśnie szykuję pyszne przekąski na dzisiejszego grilla. A co się stało?
– No jak to co?! Sąsiednie miasteczko właśnie zniknęło z powierzchni ziemi, a następna bomba za moment uderzy w nas. Mówią, że mamy minutę na to, aby wskoczyć do schronu.
– W takim razie spokojnie zdążę z kiełbaskami, kochanie. Dzieci, weźcie talerze i idźcie nakryć stół w piwnicy.
– Tak, mamo!
– Pięknie mi wyszły, prawda?
– Co ci niby wyszło?
– Kiełbaski, Ted. Kiełbaski…


Chociaż tytuł gry sugeruje, że rozgrywka kończy się po minucie, jest dokładnie odwrotnie. Chodzi bowiem o to, że do opisywanej eksplozji zostało dokładnie 60 sekund i właśnie tyle czasu ma głowa rodziny na przygotowanie niezbędnych do przetrwania w schronie zapasów. Brzmi banalnie? Nic bardziej mylnego!

Po pierwszych 60 sekundach rodzina Teda ląduje we wspomnianym schronie i dopiero wówczas zaczyna się właściwa zabawa. Musisz racjonować pożywienie i dbać o familię, a to nie lada wyzwanie, bowiem towarzyszyć wam będą głód, ciasnota i brak jakichkolwiek atrakcji. A to tylko podstawowe niedogodności, z którymi będziesz zmuszony sobie poradzić. W codziennie aktualizowanym kalendarzu znajdziesz informacje o najważniejszych wydarzeniach z dnia poprzedniego oraz kondycji fizycznej i psychicznej rozbitków. Czeka na Ciebie cała masa „atrakcji” generowanych losowo, więc na pewno nie będziesz narzekał na nudę. Aby nie psuć Ci jednak zabawy, nie zdradzę szczegółów dotyczących tego, z czym przyjdzie się zmierzyć mieszkańcom schronu. Zapewniam jednak – czarnego humoru, który tak bardzo lubisz, nie zabraknie!


– Ted, coś puka we właz!
– Niech puka, Dolores. Nikogo nie wpuszczamy!
– A może to odsiecz? Może jest już bezpiecznie?
– Może… Timmy, idź sprawdź kto tak wali z uporem maniaka.
– Dobrze, tato.
– Timmy, kto to? Timmy?
– Nie ma go, Ted.
– Jak to nie ma?
– Normalnie. Zostały tylko jego trampki. I w dodatku niepokojąco się dymią.
– Mój Boże, to straszne! Zamawiam jego puszkę z fasolą! Ty weź trampki!


Przetrwanie wymaga podejmowania wielu, czasami bardzo trudnych decyzji, od których zależeć będą przyszłe losy Twojej rodziny. Kiedy zacznie brakować zapasów, będziesz zmuszony wysłać kogoś z bliskich na powierzchnię. Musisz tam jednak zwracać uwagę na takie detale jak np. zmęczenie lub niedożywienie, które mają wpływ na kondycję każdego z rozbitków. Jeśli zdecydujesz się posłać tam kogoś o złym stanie zdrowia, musisz liczyć się z faktem, że najzwyczajniej w świecie wybrana persona nie wróci z powrotem. Jeśli jednak wypad się uda, otrzymasz dodatkowe racje żywnościowe i przedmioty znacznie ułatwiające pobyt w bunkrze. O oprawie graficznej trudno jest cokolwiek napisać, ponieważ właściwie cała gra to jeden wielki ekran przedstawiający schron i przebywającą w nim rodzinę. W miarę upływu czasu otoczenie ulega jednak zmianie – sprzęt niszczeje, Ted zarasta niczym Rumcajs na rauszu, a po ścianach łażą karaluchy.

Czy 60 Seconds! ma koniec? Jeśli mam być szczery – nie wiem. Najdłużej udało mi się przeżyć w schronie 71 dni. Gra w interesujący mimo wszystko sposób zachęca do ponownego do niej podejścia. Nie dość, że mieszkanie Teda i jego rodziny każdorazowo wygląda inaczej, to wydarzenia generowane są losowo, dzięki czemu każda rozgrywka różni się od poprzedniej. W trakcie trzech podejść do atomowej apokalipsy w krzywym zwierciadle miałem ubaw po pachy. Choć tematyka jest jak najbardziej poważna, niejednokrotnie śmiałem się do rozpuku, czytając komentarze zapisane w pamiętniku. Jeśli masz luźne podejście do treści przekazywanych w grach, produkcja Robot Gentleman zapewni Ci nawet nie kilka, ale kilkadziesiąt godzin doskonałej zabawy!


Gra urzeka klimatem, wciągającą rozgrywką i samym konceptem kreatywnym.

Może się jednak szybko znudzić.

Adam to ustatkowany gracz z krwi i kości. Mąż, ojciec, a także wieloletni miłośnik elektronicznej rozrywki w formie wszelakiej. Gry wideo traktuje jako coś znacznie powyżej zwykłego hobby, wynosząc je ponad inne pasje – muzykę i książkę – dostrzegając jednocześnie, jak wiele mają one wspólnego z innymi sferami jego zainteresowań.

1 komentarz

  1. Ha, ha, ha…rewelacja…nie mogę się doczekać kiedy zagram.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*