Recenzja Seasons After Fall

Seasons After Fall

Jaki jest wspólny mianownik różnorodności barw, pór roku, gadającego ziarna i… lisa? Pozornie wydawać by się mogło, że takowy nie istnieje. Gdyby jednak poszukać nieco głębiej można by dostrzec prawidłowość, na pierwszy rzut oka niewidoczną. Rzeczona ukrywa się pod wdzięcznym tytułem Seasons After Fall, traktującym o przygodach tajemniczej drobiny, która niczym pasożyt posiadła we władanie rudowłosego chytrusa. Przemierzając nim leśną krainę, przy okazji kontrolując pory roku, gracz podziwia wspomnianą różnorodność kolorów, na którą zmieniające się pory roku mają niebagatelny wpływ. Brzmi zagmatwanie? Zacznijmy zatem od początku.

Co (nie) zagrało w Seasons After Fall?

Gra autorstwa Swing Swing Submarine, wydana przez Focus Home Interactive to platformówka, w której przyjdzie Ci poznać przygody drobnego ziarenka, posiadającego nadprzyrodzoną moc. Ono nie tylko wdaje się w ciągłe dyskusje (momentami przebijając czwartą ścianę), ale potrafi również przejmować kontrolę nad fauną. Traf chciał, że kiedy rzeczone rzucało niepokojące zaklęcia, mające na celu przywołanie Przedwiecznych, nieopodal kręcił się niczego niepodejrzewający lis, który od tegoż momentu stał się rudym herosem, przemierzającym leśną krainę. Mało tego, czyni to bez względu na porę roku, którą potrafi zmieniać w locie jednym machnięciem nieuczesanej kity. A że lis (jak to lisy mają w zwyczaju) jest organizmem niemym, tak za wiele podczas gry właściwej nie mówi. W zasadzie, to nie mówi nic…

Seasons After Fall

Rozgrywka w Seasons After Fall odbywa się w jednym miejscu, którego kolejne obszary odkrywasz wraz z postępami w grze. Utyskiwać przesadnie mocno na ten fakt nie można, choć nie ukrywam, że gra byłaby przyjemniejsza w odbiorze, gdyby chytrus teleportowany byłby od tundry po górskie laski, de facto wciąż podkreślające charakter tego nietypowego tytułu. Twórcy recenzowanej pozycji postawili jednak na lokację, która niepozorna wydaje się jedynie przez pierwsze 30 minut rozgrywki. Z czasem pokazuje pełnię swoich dóbr; w leśnej lokacji odszukać bowiem możesz wszystko – od mchu, jezior i wysokiej trawy począwszy, na granitowych skałach, pagórkach i rozwalonych pniach drzew skończywszy. Niestety, różnorodność środowiska niespecjalnie jest odczuwalna. Gra reprezentuje gatunek platformowy, co w praktyce kończy się na przedzieraniu przed wspomniany las, skakaniu po gałęziach drzew, nieustannemu parciu naprzód i (zbyt) częstych powrotach w odwiedzane kilkukrotnie wcześniej miejsca. A wszystko w akompaniamencie misz-maszu gatunkowego. Bo platformowa mechanika i przygodowa poduszka, a w dodatku wyczuwalny brak charyzmy głównego bohatera oraz mało precyzyjne skoki będące podstawą przetrwania w dziczy, nie najlepiej wróżą końcowej ocenie produktu.

Ważnym wydaje się być również wskazanie, iż gra jest nad wyraz monotonna. Nie posiada charyzmatycznego bohatera, z którym personifikacja cieszyłaby odbiorcę. Kolejne części lasu to kalka poprzednich, a nazbyt częsty backtracking po pewnym czasie zaczyna irytować. Co więcej, poziom trudności gry, choć nie przeraża, odepchnie od monitora młodych odbiorców, bowiem wzrasta w sposób randomowy, będąc silnie uzależnionym od płynnego przechodzenia pomiędzy porami roku. Skoro zatem dorosły się obruszy, a dziecko zniechęci to… dla kogo jest ta gra?

Dla kogo jest Seasons After Fall?

Możliwe, że dedykowana była pasjonatom malarstwa tudzież dyskutantom, którzy dostrzegą w niej plastyczne ekspresje i porównywać zaczną do różnorodnych dziedzin sztuki. Nie przeczę. Nigdy nie powiem również, że Ci w swoich dywagacjach nie mogliby nie mieć racji, bowiem pastelowe barwy i niedbale poprowadzone szkice stylizowane na pociągnięcia pędzlem sugerują, iż grafikom bliskie były dzieła angielskich pejzażystów XIX wieku. Osoby, które testowały wraz ze mną grę, narzekały na schematy, powtarzalność i dające się wyłapać elementy nudy, ale i podziwiały styl graficzny w niej zaimplementowany. Podobnie rzecz ma się z muzyką. Choć w 75% czasu gry przemierzać lokację przyjdzie Ci w ciszy, tak momentami nagłe uderzenia bębna, wchodzący delikatnie kwartet smyczkowy oraz pianino tworzące tło melodyczne potrafią mimowolnie wywołać uśmiech na twarzy. Tym bardziej, że nie postawiono na wszechobecny w grach drum & bass. Raczej na chillstep, w który wpleciono fujarki, kontrabas, wiolonczelę, saksofon i partie wokalne. Oj tak, warstwa muzyczna gry – choć oszczędna – potrafi zauroczyć.

Seasons After Fall

Holistycznie tytuł ujmując można stwierdzić, że wydane na Seasons After Fall pieniądze, choć nie zwrócą się z nawiązką, nie stanowią o źle zainwestowanych środkach. Momentami miałem wrażenie, że gra, na wzór Mickiewicza, wyprzedza epokę pozostając na tę chwilę niedocenianą perłą. Zestawiając minimalizm z przepychem graficznym, platformowy charakter rozgrywki z cudownie zaaranżowaną warstwą muzyczną i klimat mam wrażenie, że gra odbierana będzie raczej jako nikomu nieszkodząca ciekawostka dla wybranych; taka, która świata nie zawojuje, ale i krzywdy specjalnej nikomu nie wyrządzi. Jako gra, której ewentualna kontynuacja powinna wyzbyć się zbytniej przesadności, jak również w mniejszym stopniu postawić na artyzm i trudność rozgrywki. W końcu jako gra oceniona w dziesięciostopniowej skali na siedem. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę powyższe, odpowiedz sobie na to pytanie sam.


Pastelowy styl graficzny jest piękny! Gra to jednak hybryda sprawdzonych pomysłów, z płynną manipulacją porami roku i przepiękną muzyką w tle.

Gra ma jednak minusy. Najgorszym z nich jest powtarzalność, przez które wkrada się nuda. Bezpłciowość kolejnych etapów również nie pomaga w odbiorze.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*