Recenzja Uncharted 4: Kres Złodzieja

Uncharted 4 kres złodzieja

Kilka miesięcy temu gdzieś w południowej Anglii w katakumbach archeolodzy odnaleźli skrzynię należącą do wielkiego Sir Francisa Drake’a. W łupie tego znanego żeglarza oprócz złotych monet i pierścieni znajdował się tajemniczy list z nieznanym epizodem jego życiorysu. Chcesz poznać jego niezwykłą treść?

Czy doświadczyłeś kiedykolwiek przygody życia? Sir Francis Drake miał ich tak wiele, że mógłby obdarować nimi całą gromadę zwykłych śmiertelników. Jednak to co doświadczył i opisał w jednym ze swoich ostatnich listów jeży włosy na głowie. Złote błyskotki schodzą na drugi plan, a treść ponad 400-letniej wypowiedzi jest tak nieprawdopodobna, że po przeczytaniu spisanych wspomnień zazdroszczę temu korsarzowi każdego dnia z jego fascynującego żywota.

Uncharted 4: Czwarta nieodkryta przygoda

„Rok 1579. Jestem u wybrzeży Kalifornii. To co teraz opiszę, jest czymś czego nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć; ciężko stwierdzić, czy był to sen na jawie, narkotyk, miraż czy przemęczenie. A może wszystko naraz? Dziś odkryliśmy stare jaskinie w okolicy potocznie zwanej Naughty Dog, pełne ludzkich kości, skarbów i tajemniczej, solidnie zamkniętej trumny. Po jej otwarciu w powietrzu zaczął unosić się odór stęchlizny, starości i zapachu jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Dostojnie ubrany ludzki szkielet zawierał wiele kosztowności, dziwną pieczęć, a w ręce trzymał tajemniczą szklaną kulę. To właśnie z niej wydobywał się niespotykany, unoszący się w powietrzu mocny zapach, który coraz bardziej muskał moje zmysły. Po opuszczeniu jaskiń wszystko wróciło do normy. Wieczorem urządziłem popijawę na cześć odnalezionych rarytasów, a w nocy przeżyłem coś czego nie zapomnę do końca życia…”

„To był jakby cielesny odlot, ale bardzo namacalny i rzeczywisty. Jak fatamorgana połączona ze snem i przebłyskami na jawie. Wszystko doskonale pamiętam, kojarzę fakty, detale i traktuję to jak wizję przyszłości. Czy sprawiła to tajemnicza woń z trumny? Główną rolę odgrywał pewien jegomość o imieniu Nathan Drake. Czy był ze mną spokrewniony? Podobnie jak ja kochał przygody, zawadiacki tryb życia i kwerendę skarbów. Był prawdziwym bohaterem tłumów, milionów ludzi na całym świecie – wszyscy podziwiali jego wyprawy, humor i dokonania. Na swoim koncie miał wiele atrakcyjnych przygód, jednak po ustatkowaniu się wolał uczciwie pracować i spędzać czas ze swoją żoną Eleną. Pewnego wieczoru w drzwiach pojawił się jego, uznany wcześniej za zmarłego, brat Sam. Obaj nie mogli nacieszyć się sobą, wspominając historię sprzed dekad całą noc. Starszy członek rodziny miał jednak problem; pozostał mu do spłacenia dług u jednego z większych łotrów, a przepustką do wolności miało być odnalezienie skarbu Henry’ego Avery’ego. Nie znam bogacza, ale chyba, podobnie jak ja, kochał życie na morzu. Bracia postanowili ruszyć w długą podróż w kierunku ukrytego skarbu, aby ten ostatni raz przeżyć pełny adrenaliny życiowy epizod. Boże, co za odjazd!”

Uncharted 4: Człowiek fortuny, co Fortunę odnajdzie

„Powyższe stwierdzenie bracia tak bardzo wzięli do serca, że wspólnie przemierzali różnorodne zakątki globu w poszukiwaniu karty przetargowej Sama. Widziałem rzeczy o jakich ludziom się nie śniło, ale to co pamiętam z ułudnego odlotu było po stokroć ciekawsze, ekscytujące oraz imponujące. Bracia wraz z ich zaufanym kompanem Sullym ulegali spiekocie włoskiego słońca, odwiedzili chłodną Szkocję a nawet przemierzali zakątki ogromnego Madagaskaru. Pierwszy raz w ich wyprawie pogoń za marzeniami nie była liniowa, ponieważ zwiedzali lokacje nad wyraz wielkie, półotwarte, pełne miejsc do eksploracji. Drake był prawdziwym miłośnikiem przygody i szczerze powiedziawszy cieszyło go wszystko co miało więcej niż kilka setek lat. Jeśli dodam do powyższego doskonale wyważony humor całej ekipy, rozluźniające teksty i rzucane mimochodem dowcipy, można szczerze zazdrościć im podobnych życiowych epizodów.”

Uncharted 4: Skuteczniejsi poszukiwacze skarbów

„Sam i Nathan to prawdziwi wariaci – zrobią wszystko, aby dotrzeć do celu swojej wyprawy. Na drodze tym razem stanęli im wymagający konkurenci – Rafe i Nadine, którzy ponad wszystko chcieli odnaleźć fizyczne szczęście tego świata. Problem w tym, że oboje pewni swojego sukcesu wynajęli prawdziwą armię świetnie uzbrojonych wojowników. Nie pojmuję wielu rzeczy jakie widziałem w tym przebłysku, ale arsenał do walki był niezwykle różnorodny. Chociaż przyznać muszę, że Nate i jego towarzysze całkiem skutecznie radzili sobie z konkurencją. Henry Avery dość wysoko ustawił poprzeczkę; postanowił solidnie zwodzić chętnych po jego skarb, był fanatykiem dobitnej selekcji i przygotował nawet kilka relatywnie łatwych do rozwikłania zagadek. W przerwach od potyczek, bohater opisywanej przygody kojarzył fakty i rozwiązywał z wrodzoną sobie gracją kolejne niewiadome. Uwielbiam szukać drogi wyjścia, skakać po gzymsach, wspinać się po murach i docierać tam, gdzie ludzka stopa stanęła wieki temu. Podobną cechą wykazywał się Nathan, który w drodze po skarby bardzo często musiał pokonywać wiele przeszkód, wdrapywać się na skały, włazić w ciasne przejścia, a niejednokrotnie korzystać z pomocy brata. Jak przez mgłę pamiętam także linę z hakiem, bardzo przydatną w wielu sytuacjach i karkołomne wyczyny bohatera w celu dosięgnięcia kolejnej krawędzi.”

„Największym skarbem są moje wspomnienia…”

„Oczywiście skarby, złote monety, pierścienie i inne kosztowności dają tymczasową uciechę, ale spisując te słowa cieszę się nad wyraz bo wiem, że to paradoksalnie… wspomnienia są najważniejsze. Cała ta przygoda była tak realna, płynna, doskonała i pięknie podana, że ciężko mi znaleźć słowa uznania dla sponsorów Nathana i jego wyprawy. No bo sponsorów mieć przecież musiał! Ktoś sprawił, że ponownie wyruszył on w podróż życia. Nie mogę zapomnieć rozległych widoków jakie chłonęli bracia w swojej ekspedycji. Nate niejednokrotnie szukał najwyższych szczytów, dachów czy wieżyczek, aby stanąć na chwilę w bezruchu, na kilka sekund zapomnieć o wybuchach, pogoni za skarbem; próbował wdychać organem wzroku ten cudownie nierealny świat. Promienie słońca przechodzące przez drzewa, subtelnie muskające twarz w dżungli, skrawek światła wpadający do groty czy zapalone pochodnie w katakumbach do teraz mimowolnie wywołują ciarki na całym moim ciele. I te oszałamiające wnętrza, pełne detali i wręcz pachnące historią.Jednak nawet najbardziej realny sen ma swoje gorsze strony, więc i tutaj szczyptę ponarzekam. Brat choć w większości czasu pomagał w starciach, momentami przechodził tuż obok węszącego oponenta i nie został rozpoznany. Schemat przygody od lat jest ten sam, więc często zdarzało mi się również przewidzieć następne wydarzenia. To oczywiście kropla w morzu przy całej wyjątkowości przygody i emocjonalnych przeżyć. Choć jestem już wprawionym korsarzem, byłem w wielu miejscach i widziałem nie mało, tak opisywany szczegółowy sen był tak wciągający, zaskakujący, udany i pełen wrażeń, że po powrocie do rzeczywistości długo nie mogłem dojść do siebie. Jestem dumny z Nathana, jego pasji i zawziętości, a także mam nadzieję i zaszczyt, że jednak jest moim potomkiem. Pozwól, że teraz z wrażenia chwilę posiedzę w samotności, łyknę ulubionego trunku i dopalę uwielbianą fajkę…”

Uncharted 4: Wirtualny odlot i nieokiełznana frajda

Rok 2016. Jak oznajmia treść powyższego listu, już grubo ponad 400 lat temu Sir Francis Drake w swoim przebłysku geniuszu był zauroczony przygodami nowoczesnego poszukiwacza skarbów. Wypada mi więc jedynie uścisnąć mu dłoń i zgodzić się ze wszystkim co opisał. Swój swojego zrozumie. Kres Złodzieja jest jak sylwestrowy wieczór – długo ekscytujesz się gdy nadchodzi, wreszcie spędzasz czas ze starymi znajomymi, zabawa jest szampańska, a przygodowe i audiowizualne doznania są jak niezwykle efektowne fajerwerki. Gdy już jest po wszystkim siedzisz chwilę w zadumie i myślisz, że od jutra musisz wrócić do szarej rzeczywistości.

Tutaj wszystko jest jak w szwajcarskim zegarku – muzyka doskonale uzupełnia się z wydarzeniami na ekranie, a pełna polska wersja językowa wypada niezwykle udanie. Sumienność, rzetelność i jakość to od dawna synonimy studia Naughty Dog – w tej kwestii nic się nie uległo zmianie. Ekipa z Kalifornii do tej perły dodała kilka patentów z nowej odsłony Tomb Raidera czy Assassin’s Creed IV: Black Flag, co tylko ulepszyło i tak rewelacyjną rozgrywkę. Sekcje z jeepem, rozbudowana eksploracja, szalone akcje, eksplozje adrenaliny, miażdżące wykonaniem krajobrazy i możliwość wyboru walki tworzą prawdziwą, spójną, długo wyczekiwaną next-genową petardę. Jej efektowny wybuch na długo będzie mi dzwonił w uszach. Na kolejny tej klasy kaliber przyjdzie nam wszystkim czekać niezwykle długo.


To prawdziwy audiowizualny majstersztyk stanowiący wirtualną przygodę życia, na którą składa się wspaniała akcja, eksploracja i narracja!

Jedyne co może irytować to przewidywalność sytuacji. Ale umówmy się, że tego nie przeczytałeś!

Choć Marcin od dziecka wychowany był na prymitywnych wirtualnych światach, zauroczony jest nimi do dziś. Gry wideo nosi w sercu i od wielu lat przelewa myśli z nimi związane na papier. Recenzjami stara się zaintrygować odbiorcę, w publicystyce zarażać zaś swoją pasją. Poszukiwacz pozytywnych stron życia, ceniący doświadczenie i nieprzychylnie nastawiony do szeroko pojętej głupoty. Tata i Ustatkowany gracz.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*