Stare ale jare. Gry sprzed lat #2

Stare ale jare. Gry sprzed lat #2

W życiu każdego ustatkowanego gracza przychodzi chwila refleksji; skupienia się nad abstrakcją pogoni za lepszą grafiką i teksturami ostrymi jak żyletka. Panaceum na powyższe stanowią gry z poprzednich generacji konsol.

W czasach kiedy remaster goni za remasterem wyznaczając ścieżkę kolejnym, a wydawcy zacierając ręce, zerkają raz po raz na stan swojego konta, zatrzymanie się w pościgu za graficznym przepychem i szybki rzut oka wstecz, niejednokrotnie pozwala na konsolowe katharsis. Wszak w dobie drogiego mleka w proszku, sięgnięcie do portfela, aby za relatywnie duże pieniądze kupić grę dopasowaną do dzisiejszych oczekiwań odbiorcy, nie jest wcale łatwym zadaniem.

W tym owczym pędzie zapominamy jednak, że gry takie jak Dead Space, Battlefield: Bad Company oraz Prince of Persia dostarczają tyle samo zabawy na sprzęcie poprzedniej generacji (za to w cenach znacznie bardziej sprzyjających wykarmieniu potomka). Wziąłem więc byka za rogi, testując nie tylko wyżej wymienione produkcje, ale dokładając do nich również grę Racedriver: GRID oraz piątą odsłonę serii Resident Evil.

Dead Space

Na łamach naszego bloga o Dead Space powiedziano w zasadzie wszystko. Prezentowaliśmy zapiski kosmicznego inżyniera, sami sobie zadawaliśmy na głos pytanie co dalej z Dead Space, ale… i bez tego o klasie tego wyjątkowego tytułu świadczy to, że choć od wydania pierwszej części trylogii minęło już 10 lat, ta wciąż jest żywa w sercach graczy.

Jeśli jakimkolwiek cudem nie zetknąłeś się z pierwszą odsłoną serii Dead Space wiedz, że jest to przedstawiciel gry akcji, wymieszanej z elementami survival horroru. Tytuł ten opowiada historię Isaaca Clarke’a, będącego wykwalifikowanym kosmicznym inżynierem, kierującym się na USG Ishimura. Od czasu tej zupełnie nic nie zapowiadającej wyprawy, zmieniło się w zasadzie wszystko…

Przede wszystkim średnia ocena gry poszybowała ku górze (Metacritic wskazuje obecnie na średnią ocenę 86%, bazującą na 28 recenzjach) a samo uniwersum fabularne orbitujące wokół tego tytułu objęło komiksy, gry, figurki i książki, stając się do czasu kurą znoszącą dla EA złote jaja.

Pytanie, czy warto ten tytuł odświeżyć sobie po latach, uważam za całkiem zbędne.

Battlefield: Bad Company

Kiedy jeszcze dobrze nie opadł kurz po ogłoszeniu premiery Battlefield 1 i kolejnych do niego dodatków, ja odświeżyłem pierwszą odsłonę Bad Company. Nie jest źle, aczkolwiek widać, że dosyć mocno nadgryzł ją ząb czasu, który paradoksalnie rzadziej dopada klasyczne platformówki z NES-a, niźli pozycje oparte na środowisku 3D.

Battlefield

I chociaż wszyscy mamy świadomość, że ta odsłona serii była jedynie krasnalem przecierającym szlak w porośniętym lesie, przygotowując świat na prawdziwe uderzenie w postaci Bad Company 2, to choćby z tego właśnie powodu należałoby ją sobie przypomnieć. Tak, rażą nachodzące na siebie tekstury. Tak, mechanika rozgrywki jest przestarzała a samej gry – jak pisałem wcześniej – do najpiękniejszych nie zaliczysz. Ale nie mając z kolekcji podwalin pod serię, która święciła triumfy na jeszcze długo po premierze opisywanej pozycji, specjalnie się nie godzi. Tym bardziej, że wyrwiesz ją w pierwszym lepszym sklepie z używkami, za równowartość 4 lepszych piw.

Prince of Persia

Różnorodnych odsłon przygód księcia Persji było bez liku, na praktycznie każdej generacji konsol. Jednak tylko ta z 2008 roku, wydana na Xboksa 360 oraz PlayStation 3 cechowała się cell-shadingową grafiką, która wówczas wyglądała naprawdę nieziemsko. O klasie graficznej świadczyć zresztą może również to, że odpalona nawet w dobie panowania konsol obecnej generacji, wciąż potrafi zainteresować odbiorcę.

Gra zapamiętana została jednak z tego powodu, że nie można było w niej zginąć. Towarzyszka protagonisty dzielnie ratowała go z absolutnie każdej opresji, przez co do produkcji przylgnęła łatka „samograja”. Gdyby jednak rzeczoną odrzucić na rzecz oryginalnego sposobu prezencji, opowiadanej historii i w pełni profesjonalnego, polskiego dubbingu w grach wideo (druga sprawa, że średnio udanego, ale zawsze…), Prince of Persia 2008 jawi się jako tytuł co najmniej dobry, w który zainwestować nieco grosza powinieneś bez najmniejszych obaw.

Racedriver: GRID

W moim odczuciu tytuł ten ma więcej wspólnego z obecnymi wyścigami niż jakakolwiek inna gra wideo. Zapytasz dlaczego? Ponieważ formuła w nim zastosowana wciąż używana jest w obecnych, najnowszych odsłonach najbardziej popularnych serii.

Do czasu wydania Racedriver: GRID wyścigi były gatunkiem, który miał dostarczyć odbiorcy lubiany i wszędzie kopiowany schemat; gracz sterował pojazdem, wpadał pierwszy na metę, zdobywał dedykowany sobie puchar odblokowując kolejne wyścigi w kolejnych miastach i bonusy do nich przypisane. Opisywana gra zmieniła optykę postrzegania wyścigów samochodowych. To właśnie w tym tytule pojazdy wpadały w zakręt na pełnej k*rwie, snopem iskier zarzucając połowę ekranu telewizora. Czuć było tym samym ich moc, masę; menusy zaczęły ponadto żyć własnym życiem, stając się bardziej interaktywne, niejednokrotnie skrywając z sobie drobne niuanse fabularne.

Ktoś pomyśli, że Shift od EA rozpoczął tenże trend ? Nic bardziej mylnego! Choćby z tego powodu warto zerknąć (i nieźle się bawić, bo poziom trudności gry nie jest specjalnie przychylny odbiorcy) na opisywany tytuł.

Resident Evil 5

Po genialnej czwartej odsłonie serii, balonik pompowany oczekiwaniami fanów urósł do tak przepastnych rozmiarów, że nikt nie byłby w stanie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności. Tak też się stało; nikt temu nie podołał, a na grę wylała się fala niezrozumienia.

Czy to jednak oznacza, że Resident Evil 5 było złą grą? Ależ nie! Jeśli wówczas nie dałeś jej szansy, a przez przypadek sprzęt poprzedniej generacji wciąż stoi w Twoim domu, czym prędzej rozejrzyj się po internetowych aukcjach, aby za bezcen wspomniany tytuł kupić. Wyzbądź się jedynie oczekiwań; piąta odsłona serii to nie kontynuacja rozwiązań z produkcji duetu Mikami – Kobayashi. Ale to wciąż kawał dobrej gry, która potrafi przestraszyć, zaskoczyć i wciągnąć. Dlatego nie graj weń z własnym dzieckiem!

2 komentarze

  1. Kilka lat temu zacząłem przygotowywać serię Wspominania Gracza http://gracz.org/wspomnienia-gracza/, ale dotarłem do 16 części i skończyły mi się screenshoty :/ Fajnie jest sobie powspominać, jak znajdzie się gdzieś na płytach stare materiały, bo często gdy próbuje się zagrać jeszcze raz… czar nagle pryska.

    Odpowiedz
    • @makabe86:disqus, super sprawa. Inicjatywa warta co najmniej poklasku!

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz używać tych tagów HTML i artrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*